"Krwawe gody" uznane zostały za jedną z najbardziej szokujących scen w bijącym rekordy popularności serialu. Gore przytoczył tę właśnie scenę w kontekście ostatnich roszad w Białym Domu - w krótkim czasie ze współpracy z Trumpem zrezygnował szef personelu Białego Domu Reince Priebus, sekretarz prasowy Sean Spicer oraz jego następca, Anthony Scaramucci, który na stanowisku wytrwał 10 dni - i zdążył w tym czasie publicznie nazwać Priebusa "pier... schizofrenikiem".
Al Gore ocenił, że w wyniku ostatnich posunięć Donald Trump "izoluje się od reszty kraju". - Republikanie w Izbie Reprezentantów i Senacie coraz liczniej starają się odsunąć od działającego dysfunkcjonalnie Białego Domu - dodał w rozmowie z MSNBC.
- W ubiegłym tygodniu ktoś powiedział, że to jak "krwawe gody" w "Grze o Tron". To było naprawdę szalone - mówił Gore o ostatnich tygodniach prezydentury Trumpa.
Oprócz zmian kadrowych wrażenie chaosu w Białym Domu wzmacnia krytyka Trumpa pod adresem prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa w związku ze śledztwem dotyczącym związków otoczenia Trumpa z Rosją.
Trump w ostatnich dniach musiał się też tłumaczyć ze słów, które miał wypowiedzieć w czasie spotkania z członkami swojego klubu golfowego, na którym miał nazwać Biały Dom śmietnikiem.