Teoretycznie wszyscy są za. Wpisano ją do konstytucji i wszelkich możliwych traktatów międzynarodowych, na jej straży stoi kilka międzypaństwowych organizacji i agend oraz miliony działaczy pozarządowych żyjących jak pączki w maśle, w jej obronie gotowiśmy byli bombardować Belgrad i grozić palcem Mińskowi. Każdy kocha wolność słowa. Teoretycznie.
Teraz państwo pozwolą na chwilowy powrót do sprawy pana Koreańczyka zaatakowanego żarcikami z wyglądu. Niebywałą pryncypialnością w obronie liberalnych standardów wykazała się tu TVP, potępiając komercyjną konkurencję. Nie, nie jestem dzieckiem, rozumiem panujące w telewizji publicznej Schadenfreude, że oto TVN ginie od własnej broni politycznej poprawności, ale to radość wyjątkowo krótkowzroczna. TVP czy, szerzej, prawica ciesząca się z kłopotów TVN nie wie, że kopie grób sobie. Pomniejszanie pola debaty (od dyskusji po sferę dozwolonych żartów) najmocniej uderzy właśnie w konserwatystów.
Dlaczego akurat w nich? Dawno temu, pod koniec ubiegłego milenium, sam uznawałem, że wolność wolnością, ale są szczególnie ważne dla ludzi sfery życia, które należy chronić, ot, choćby uczucia religijne. Czyli żartujmy i prowokujmy, ale je oszczędzajmy. Tak samo epoki temu myślało więcej osobników naszego gatunku, bo ślad po tym pozostał w kodeksie karnym. Ślad, dodajmy, od lat całkowicie dziewiczy. Nikt tym tropem nie podąża, uczucia tratuje się walcem modernizacji i zaklęciami o współczesnych, laickich czasach.
Ale życie nie znosi próżni i całkiem już laiccy ikonoklaści domagają się, by w miejsce chrześcijańskich świętych wprowadzić na ołtarze bóstwa współczesne. Ot, taka podmianka, nie pierwsza w historii, to samo wszak zrobili Turcy, przerabiając Hagię Sophię na meczet, i Hiszpanie, robiąc z kordobskiej Mezquity katolicką katedrę. Nie religijne wartości, ale różnorodność czcijmy, wołają więc nasi ikonoklaści. Nie Madonnie, a Wandzie Grodzkiej cześć oddawajmy, nie Lucyfera, a homofobów zwalczajmy. I wiecie co? Oni zwyciężają.