Zaczęło się od protestów. Mimo zakazu gromadzenia się grupy obywateli niezadowolonych z nakładanych na nich ograniczeń pojawiły się z transparentami przed budynkami władz w Ohio, Wirginii, Karolinie Północnej, Minnesocie oraz w Michigan, stanie, w którym wprowadzone zostały najostrzejsze restrykcje w kraju. Niektórzy – ostrożnie – siedzieli w samochodach, by uniknąć kontaktu, inni ustawiali się w kilkudziesięcioosobowym tłumie, niekoniecznie z zakrytymi twarzami, ale za to z transparentami z krytycznymi dla władz hasłami, domagając się przywrócenia wolności obywatelskich. „Nie depczcie po nas", „Nie będziemy tego tolerować", „Odwołać gubernator" – domagali się. Część protestujących to właściciele małych firm, szczerze zaniepokojeni tym, że ograniczenia spowodowane pandemią odbierają im możliwość prowadzenia działalności. Część – mieszkańcy zmęczeni siedzeniem w domu i domagający się możliwości wyjścia do parku lub na plażę. Pikiety przeciwko restrykcjom szybko się upolityczniły i stały się zgromadzeniami protestujących związanych z konserwatywnymi i nacjonalistycznymi organizacjami.