Dla milionów ludzi z krajów rozwijających się, ubogich rejonów Afryki, Azji czy Ameryki Południowej Europa jawi się jako wyspa szczęśliwości, kontynent nieograniczonych możliwości. Podobnie jak Stany Zjednoczone jest synonimem dobrobytu, standardu życia, który jest dla nich nieosiągalny. Nawet jeśli dla nas, w Polsce, po cichu zazdroszczącej bogatszych, zachodnim sąsiadom poziomu życia wydaje się to przesadzone, wystarczy wspomnieć, że prawie 30 proc. ludności świata nie ma dostępu do bieżącej wody, 25 proc. do jakichkolwiek rozwiązań kanalizacyjnych, a prawie 10 proc. stałego dostępu do prądu. Coś, co dla nas jest niezbywalnym dobrem podstawowym, do którego większość z Polaków zdobyła dostęp jeszcze za czasów PRL-u, nie jest wcale tak oczywiste dla miliardów ludzi.