Jej talent nie polegał na sile, nie miała wrodzonych możliwości prowadzenia mocnej gry i posyłania potężnych serwisów, za to była mistrzynią techniki i taktyki, co z wyobraźnią i wdziękiem wykorzystywała na korcie.
Gdy była w formie, tworzyła spektakle, których oglądanie dawało znacznie większą przyjemność niż zwycięstwa wielkoszlemowe jej wielkich rywalek. Kto był wrażliwy na estetykę tenisa, na urodę ruchu, grację i swobodę bajecznych zagrań, ten musiał się zachwycać. Bez żadnej przesady – na równi z wolejami Stefana Edberga, bekhendem Rogera Federera i kocimi ruchami Pete'a Samprasa. W latach 2013–2018 bezapelacyjnie wygrywała oficjalny plebiscyt WTA na najpiękniejsze zagranie roku.
Zostawiła w pamięci juniorskie tytuły mistrzyni Wimbledonu i Roland Garros, została debiutantką 2006 roku w WTA, wygrała z Jerzym Janowiczem Puchar Hopmana, turniej mistrzyń i 20 innych turniejów, dotarła do finału Wimbledonu, do dwóch wielkoszlemowych półfinałów i siedmiu ćwierćfinałów.
Jej tenis w czasach sportowego rozkwitu Sereny Williams, Marii Szarapowej i podobnych atletek miał jednak wysoką cenę, był energochłonny – Agnieszka Radwańska płaciła za piękno kontuzjami i zmęczeniem, które, skumulowane, kazały jej zakończyć rywalizację jeszcze przed trzydziestką. Pamiętając, gdzie była, nie chciała zadowolić się grą w małych turniejach i z niewielkimi pieniędzmi, które mogłaby podnosić z kortów jeszcze przez kilka lat.
Sportową drogę zaczęła na początku lat 90. w małej niemieckiej miejscowości Gronau, tuż przy granicy z Holandią, w klubie Tennisverein Grün-Gold, w którym jej ojciec Robert Piotr Radwański, wcześniej niezły tenisista, pracował jako trener. Agnieszka i jej młodsza siostra Urszula nie miały wielkiego wyboru, dostały małe rakiety i rozpoczęły sportową edukację.