– Tsni bidin – powiedział umundurowany pracownik nowojorskiego lotniska Kennedy'ego, wskazując ręką na terminal TWA. Osłupiałam. Było po zmierzchu, budynek widzieliśmy z daleka, z wiaduktu przy innym terminalu za 40 minut odlatywał mój samolot. Ale choć mężczyzna gładko połykał spółgłoski, treść słów była jasna. – To nowy budynek – powtarzał z uporem. Przed nami biały, betonowy ptak rozkładał skrzydła, by wzbić się do lotu. Nawet oglądany od strony kupra, wciąż był jednym z najsłynniejszych dzieł XX-wiecznej architektury, pięknie właśnie odnowionym. Długo tu pan pracuje? – Pięć lat – odpowiedział bez wahania. – Zaczęli go budować jakieś dwa lata temu, wcześniej stała tu jakaś ruina. Zresztą kiedyś się tak nie budowało, to bardzo nowoczesny budynek, niech pani spojrzy, wygląda jak ptak.
Pożegnałam się i ruszyłam na przełaj – windy, rampy, schody, trawniki, ogrodzone parkingi – coś, co dla kierowcy samochodu było na wyciągnięcie ręki, pieszemu umykało w skomplikowanym układzie komunikacyjnym lotniska. Po drodze spytałam jeszcze jednego umundurowanego. To nowy budynek? – Skąd, stoi tu od zawsze, to Snake Eye – Oko Węża.
Ten nie opuszczał sylab, był też zdecydowanie bliżej prawdy, a ja bliżej celu. Oka Węża pilnowała biała furgonetka, w niej kobieta w obowiązkowym uniformie: Nie wolno tu robić zdjęć!
Rozumiem, względy bezpieczeństwa – beton na stalowym szkielecie uformowano tak, by przyjmował niebezpiecznie swobodne formy. Wznoszące się i przenikające linie, z których żadna nie była prosta. Ławki, pulpity, tablice informacyjne we wnętrzu wyrastały z podłogi, tworząc z budynkiem jedną płynną całość – żywy organizm i jego niepokojące zakamarki. Sztandarowy przykład biomorfizmu w architekturze pochodzący z czasów, gdy dominowały kubiczne, pudełkowe formy.
Geometria końskiego siodła
W tym roku mija 50 lat od śmierci twórcy nowojorskiego TWA Eero Saarinena (nie doczekał otwarcia terminalu, które nastąpiło rok później). Amerykański architekt fińskiego pochodzenia był jednym z ważniejszych twórców stylu zwanego biomorfizmem. Jego projekty przyjmowały formy bliskie światu zwierząt i roślin, krzesła były jak tulipany, fotele jak kobiece łona, budynki jak wieloryby.
„Latający" terminal TWA okazał się za mały, by sprostać międzynarodowym połączeniom lotniczym, i został zamknięty. Ale pracownik lotniska w pewnym sensie miał rację, mówiąc: tsni bidin. Estetyka, którą terminal ucieleśniał, właśnie powraca, a zdaniem niektórych – może zdominować miasta w XXI wieku.
Złośliwi twierdzą, że niekoniecznie będą to nasze miasta, że rewolucję, o ile to w ogóle rewolucja, najłatwiej dostrzec w państwach Bliskiego Wschodu i Chin, co ją w ich oczach dyskredytuje. Jednak u Zahy Hadid, Brytyjki o irackich korzeniach, najbardziej konsekwentnej przedstawicielki tego stylu i jedynej kobiety laureatki Pritzkera, przeważają projekty europejskie. Hadid buduje w 22 państwach europejskich i tylko w 19 na pozostałych kontynentach. To rzymskie muzeum MAXXI jej projektu zwyciężyło w zeszłym roku na Festiwalu Architektury w Barcelonie i dostało prestiżową nagrodę Stirlinga od Królewskiego Instytutu Architektów Brytyjskich. Dopiero jury Nagrody im. Miesa van der Rohe wstrzymało ten pochód do absolutnego zwycięstwa, przyznając to najważniejsze wyróżnienie architektoniczne Europy Davidowi Chipperfieldowi za jego w 100 proc. dyskretny i powściągliwy projekt przebudowy Neues Museum.
Swój najnowszy budynek – oficjalnie otwartą w końcu lutego operę – Hadid postawiła jednak właśnie na Wschodzie, w Kantonie, prężnym morskim porcie i stolicy prowincji Guangdong, jednej z najbogatszych w Chinach, ulokowanej w rzecznej delcie nad Morzem Południowochińskim.