Ostatnie sukcesy tzw. populistów nie są żadną patologią, tylko obrazem przepaści, jaka istnieje w Europie między politycznym mainstreamem zdominowanym przez sprawną i finansowo zabezpieczoną klasę średnią a szukającą perspektyw na dostatnie życie klasą „przegranych": wykształconej młodzieży odgrodzonej od rynku pracy, osób zatrudnionych na śmieciowych umowach i wszystkich wściekłych na poziom, styl i przerażającą nieudolność europejskiej klasy politycznej.
Owszem, radykalne partie mogą być niebezpieczne, bo niektóre z nich odwołują się do niskich instynktów: niechęci do obcych, zemsty klasowej czy narodowej, rewolucyjnej nienawiści do lepiej sytuowanych. Jednak odpowiadają one – być może błędnie, ale przynajmniej próbują – na racjonalne zapotrzebowanie ludzi na godne życie. Skończył się czas politycznych ekscentryków, dziwolągów, których można było zignorować albo wyśmiać. Teraz nawet prezydentów-piłkarzy lepiej potraktować poważnie.
Cały tekst w najnowszym Plusie Minusie
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem
Można też zaprenumerować weekendowe wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem