Między oficjalnym otwarciem kampanii prezydenckiej w Polsce i wielkim triumfem Donalda Trumpa minęło ledwie pięć dni. Trudno nie zacząć tekstu o polskiej bitwie wyborczej bez tego zderzenia. Trump przy okazji swojej inauguracji proklamował wielką przemianę Stanów Zjednoczonych w duchu antypoprawnościowym. Zrobił to symbolicznie w obecności Billa Clintona, George’a Busha jr., Baracka Obamy, Joe Bidena i Kamali Harris, którzy najwyraźniej nie uznali tego dnia za początek faszystowskiej dyktatury, choć nie mieli szczęśliwych min.
Ta przemiana wymaga osobnego tekstu. W dzień po inauguracji Trumpa oglądałem Karola Nawrockiego, kandydata Prawa i Sprawiedliwości na polskiego prezydenta. Przemawiał spokojnym głosem w jakiejś salce, w Wieliczce. Miał jak zawsze sporą publikę. Ale opowiadając o interesach samorządu, nie wyglądał na potencjalnego triumfatora. Tymczasem PiS widzi go jako element fali, która zapobiegnie przejęciu całej władzy przez centrolewicową, poprawnościową, euroentuzjastyczną koalicję. Bo taki sens miałoby zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego. Tę falę uruchamia w teorii Trump, pytanie, z jakim skutkiem?
Czytaj więcej
Rozpoczęte właśnie polskie przewodnictwo w Unii Europejskiej nakłada się na kampanię przed wyborami prezydenckimi. Czy deklaracje Donalda Tuska w sprawach imigracji, kosztów polityki energetycznej czy Zielonego Ładu to zapowiedź rzeczywistej zmiany kursu, czy tylko wyborcze sztuczki?
Amerykański syndrom
Prawa strona polskiej sceny politycznej może liczyć na to, co zapoczątkował już Elon Musk – na przynajmniej werbalne wsparcie dla europejskiej, mniej lub bardziej eurosceptycznej prawicy. Czy to wpłynie na nastroje w Polsce? Czy nie ożywi i tak silnego resentymentu przeciw napływowi imigrantów, restrykcyjnej polityce klimatycznej albo wymuszanej odgórnie politycznej poprawności? Co stanie się, jeśli z Waszyngtonu zaczną płynąć mocne napomnienia dotyczące traktowania opozycji czy naruszania prawa przy przejmowaniu przez Donalda Tuska kawałków państwa?
Co więcej, zmiany w amerykańskiej polityce wewnętrznej mogą rzutować na politykę europejską. Czy da się utrzymać w niezmienionej postaci Zielony Ład, kiedy rząd USA postawi na powrót do kopalnych surowców energetycznych, według hasła „Drill, baby, drill” (Wierć, dziecino, wierć)? A to tylko jeden z przykładów.