Najważniejszą rzeczą jest wiedzieć, jak się ustawić. W którą popatrzeć stronę. Który – niech to słowo wreszcie padnie – kierunek obrać. A im wyżej człowieka postawią, tym lepiej zdaje sobie z tego sprawę. Selekcjonerzy, premierzy, menedżerowie – wszyscy oni zawodowo zajmują się „podążaniem w wytyczonym kierunku”, od ósmej do szesnastej, a bywa, że i po godzinach „nie zamierzają zbaczać z obranej przez siebie drogi”. Niczego nie zmienia się tak trudno jak kierunku. Nic nie jest równie kosztowne.
Nie wiem, kto zrobił to zdjęcie, człowiek czy może jednak dron. Jeśli ten pierwszy, to trzeba przyznać, że dla jego wykonania musiał się wspiąć naprawdę wysoko, niemal pod sam dach odrestaurowanej (zbudowanej na nowo?) paryskiej Notre Dame. I – jak to wysoko postawieni – od razu uchwycił istotę sprawy. Miał wykonać „rodzinną fotografię” wszystkich zaangażowanych w odbudowę spalonej katedry, szczelnie wypełniających na tę potrzebę jej wnętrze. Ale z wysoka pewnych rzeczy nie da się ukryć – tych najważniejszych. Zwłaszcza kierunku. Wszystkie te roześmiane, pełne dumy ze swego dzieła twarze są odwrócone od krzyża. Bohaterowie zdjęcia, czy stanęli tak sami z siebie, czy tak po prostu wyszło – stoją plecami do ołtarza. „I odwrócili się do Mnie plecami zamiast twarzą, a choć uczyłem ich nieprzerwanie, nie słuchali tak, by przyjąć pouczenie”.
Czytaj więcej
Jak strasznie spragniona musi być zachodnia wyobraźnia jakichkolwiek przejawów cudowności, byle namiastki magii i niesamowitości, jeśli zdecydowała się gasić to pragnienie w tak płytkiej i mętnej kałuży jak Halloween.
Są gesty, które „tak jakoś wyszły”, nie ma co do nich przywiązywać niepotrzebnej wagi. Ale akurat ten od pierwszego wejrzenia wyglądał inaczej. Jak jeden z przypadków, które właśnie niezaplanowane, mimowolne, pozornie beztroskie, zdradzają ukryty sens. Jak za przypadkowo zauważonym, ukradkowym spojrzeniem może kryć się ciągnąca się latami miłosna historia albo porozumiewawczo uchylony kapelusz być w rzeczywistości znakiem uruchamiającym ukryte sprężyny spisku. Mimochodem wędrują tylko banał i tragedia. To co najmniej i najbardziej godne uwagi. Ta fotografia zdecydowanie należy do drugiej kategorii.
A potwierdzenie mojej intuicji przyszło z samej góry. Udostępnił od razu to zdjęcie jeden z najwyżej postawionych ludzi świata, jego dyżurnych kierunkowskazów, prezydent Francji. Z komentarzem „Wspólnie zrealizować niemożliwe. Oto Francja!”. Już mniejsza z tym sloganem rodem z przedświątecznego szkolenia dla pracowników Amazona.