Bogusław Chrabota: Polityka jak powódź

Zawsze była ekspansywna. Ale w dzisiejszych czasach wyszła z brzegów, przełamała wały przeciwpowodziowe, porywa domy, niszczy wszystko na swojej drodze, zabija ludzi. Czy to normalne? Albo od kiedy stało się normalne?

Publikacja: 25.10.2024 14:00

Bogusław Chrabota: Polityka jak powódź

Foto: AdobeStock

Po części to nasza wina, ludzi mediów. Pracujemy na tę falę powodziową. Prowokujemy burzę za burzą. Nic nie jest neutralne. Wszystko staje się treścią polityki. Kreujemy emocje, które kiedyś były domeną tylko politycznych przesileń, buntów, rewolucji, zamachów stanu. Ale po nich rzeka polityki wracała zwykle do swojego koryta. Procesy wyborcze i parlamentarne były jak budowa zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Cykl polityczny był jak regulacja rzek i strumieni. Polityka służyła ludziom jak dobrze zabezpieczone systemy życiodajnych rozlewisk.

Czuliśmy się w tym świecie pewnie i bezpiecznie, mimo burz i huraganów, które zwykle na moment zaburzały stabilność systemu. Kiedy to się zmieniło? A może to iluzja, że doszło do istotnej zmiany? Nie, to nieprawda. Doszło, całkiem niedawno. Jeszcze kilkanaście lat temu narzekaliśmy na zmęczenie stabilnym procesem parlamentarnym, który ożywał nagle w przeddzień wyborów. To była – by odnieść sprawę do polskiej polityki – Tuskowa „ciepła woda w kranie”. Rodzaj porozumienia ponad podziałami; walka, nawet brutalna rozgrywa się na forum zarezerwowanym dla polityki, głównie w parlamencie.

Pamiętacie sławetną „noc teczek”, która przyniosła brutalną zmianę władzy, doprowadzając do upadku prawicowy rząd Olszewskiego? To wszystko działo się w Sejmie, w owej enklawie zarezerwowanej dla polityki. Żyła nią klasa polityczna, trochę media. Ale dystans tej sfery do domeny życia codziennego Polaków powodował, że nie stała się społecznym spazmem, nie wyprowadziła ludzi na ulice.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Dlaczego Zełenski może się obawiać pokoju Ukrainy z Rosją?

Katastrofa Smoleńska sprawiła, że spokojna rzeka społecznej emocji wystąpiła z brzegów i przekształciła się w metodę polityki

Jeszcze w pierwszej dekadzie tego stulecia było podobnie. Kolejna dramatyczna zmiana władzy, czyli rozliczenia w pierwszej koalicji z udziałem PiS, „afera gruntowa”, która domknęła losy rządu Kaczyńskiego, przebiegała niemal pokojowo, bez rozdygotanych emocji, bez spazmu ulicy.

Wszystko zmienił Smoleńsk. Wtedy spokojna rzeka społecznej emocji wystąpiła z brzegów i przekształciła się w metodę polityki. Kim byli sprawcy? My wszyscy po części, a całością orkiestry zarządzał Jarosław Kaczyński. 

Wszystko zmienił Smoleńsk. Wtedy spokojna rzeka społecznej emocji wystąpiła z brzegów i przekształciła się w metodę polityki. Kim byli sprawcy? My wszyscy po części, a całością orkiestry zarządzał Jarosław Kaczyński. Pewnie, daleko mu było do rozumienia szczegółów technicznych mechanizmu zarządzania emocją, ale fantastycznie wyczuł ducha nadchodzącego czasu. Rozhuśtał Polskę; nadał polityce spazmatyczny rytm, który dawał o sobie znać z każdym kryzysem, każdym konfliktem wywoływanym przez Kaczyńskiego. To wtedy spokojna rzeka polskiej polityki zamieniła się w permanentną powódź, falę, która zmywa wszystko na swej drodze, nikogo nie zostawiając obojętnym.

Ci, którzy to lepiej rozumieją,czy łatwiej umieją się wczuć w logikę powodziowego nurtu, unoszą się sprawnie na jego falach, a nawet osiągają zamierzone cele. Ale i oni staną się prędzej czy później ofiarami. Bo społeczna emocja jest bezwzględna. Okrutna i nieludzka. W ciągu chwili możesz stać się bohaterem i jeszcze szybciej ofiarą. I presja, presja rozpędzonej wody jest tak wszechpotężna, że trudno się przed nią obronić.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Odchudzić Wody Polskie

Raport „Rzeczpospolitej” o klęsce programu 800+? Nie mieliśmy politycznych intencji

Kilka dni temu opublikowaliśmy w „Rzeczpospolitej” raport o klęsce programu 800+. Mimo wysiłku finansowego państwa (czyli nas podatników) dzietność Polek spadła do najniższego poziomu w historii, a sfera nędzy się powiększyła. Jakie reakcje powinien wywołać taki raport? Bez wątpienia namysł, czy przyjęta metoda walki z kryzysem demograficznym jest poprawna, oraz refleksję, jak z kryzysem walczyć skuteczniej. Tak to właśnie skomentowałem. Echo przeszło nasze oczekiwania. Temat w internecie wygenerował zasięg 20 milionów (tyle razy wyświetlił się w mediach społecznościowych, portalach, smartfonach itp.). Poplecznicy rządu, który opublikował raport, uznali, że przeprowadzamy atak, który ma na celu jego obalenie. Ludzie starej władzy pisali, że „pro-Tuskowe media” już zaczęły kampanie mającą na celu przygotowanie ludzi, że zostanie im odebrane to, co im się słusznie należy. Nie – nie mieliśmy politycznych intencji. Wypełniliśmy nasz dziennikarski obowiązek. Napisaliśmy o tym, co ważne.

Jako jeden z autorów też zostałem wielokrotnie opluty. Przez delikatność nie przytoczę cytatów. Oskarżono mnie o to, że chcę likwidacji osławionego programu, choć tylko zastanawiałem się, jak go zastąpić instrumentami o większej skuteczności. Po kilku dniach liżę rany. Trochę boli, ale przeżyję. Powódź bezwzględnej polityki tym razem nie zabiła. Ale jak będzie następnym razem? Nie wiem.

Po części to nasza wina, ludzi mediów. Pracujemy na tę falę powodziową. Prowokujemy burzę za burzą. Nic nie jest neutralne. Wszystko staje się treścią polityki. Kreujemy emocje, które kiedyś były domeną tylko politycznych przesileń, buntów, rewolucji, zamachów stanu. Ale po nich rzeka polityki wracała zwykle do swojego koryta. Procesy wyborcze i parlamentarne były jak budowa zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Cykl polityczny był jak regulacja rzek i strumieni. Polityka służyła ludziom jak dobrze zabezpieczone systemy życiodajnych rozlewisk.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
„Patrz pod nogi. O zbieraniu rzeczy”: Laleczka znaleziona w kartoflach
Materiał Promocyjny
Telewizor w inteligentnym, bezpiecznym domu
Plus Minus
Cicho sza, zamilczcie, „rasiści”!
Plus Minus
Europejki z Ukrainy
Plus Minus
Maciej Kuziemski: Filantropia może pomóc demokracji
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Mój pierwszy pogrzeb
Plus Minus
Jan Maciejewski: Pani Śmierć