Joanna Szczepkowska: Nastolatki masowo zaczynają szkołę od kaca?

Mijałam nastolatków w odprasowanych białych koszulach. Jakoś mnie wzruszyli. I nagle usłyszałam wypowiedziane szeptem: „To gdzie jest ta wódka?”.

Publikacja: 06.09.2024 17:00

Joanna Szczepkowska: Nastolatki masowo zaczynają szkołę od kaca?

Foto: AdobeStock

Od razu zastrzegam, że nie jestem ze złotej klatki. Wiem dobrze, że życie nastolatków też ma swoje zakręty, powolne pasowanie na dorosłego odbywa się drogą prób i błędów. Mimo to myślałam, że pewne informacje to przesada, że media histeryzują, że to sporadyczne przypadki. Tak myślałam do początku września, do pierwszego dnia roku szkolnego.

Było ok. godz. 15, szłam przejściem podziemnym w mojej dzielnicy. Przejścia podziemne są zawsze takie same, bez względu na to, do jak ekskluzywnych ulic prowadzą. Mijałam rząd barów z kebabami, sklepik dla kibiców, dzielnicowe ksero i sklep alkoholowy. W piwnicznej wilgoci jakiś pijany człowiek przyklejony do ściany zmagał się ze swoim błędnikiem.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Pół godziny historii

Alkohol pierwszego dnia szkoły to nie to samo co pierwsze grzechy i zakazane „imprezki”

Minęłam kilku przechodniów i grupkę nastolatków ubranych w białe koszule. I te koszule, odświętne, wyprasowane, odcinały się bielą od porysowanych ścian tunelu. Zwolniłam trochę, bo swoją ponadczasową elegancją, klasycznym uczniowskim ubiorem jakoś mnie ci nastolatkowie wzruszyli. Jutro ubiorą się w swoje dresy, w spodnie z dziurami na kolanach i najróżniejsze „stylówy”. Dzisiaj są odprasowani, wykrochmaleni, śnieżnobiali, jak wszystkie poprzednie pokolenia.

Przechodząc koło nich, patrzyłam na dziecinne jeszcze twarze kilku dziewczyn i kilku chłopaków. Mogli mieć najwyżej po 15 lat. Nagle usłyszałam wypowiedziane szeptem: „To gdzie jest ta wódka?”. Najpierw pomyślałam, żeby iść dalej w swoją stronę, bo co mnie obchodzi grupa dzieciaków. A jednak obchodzi i nic na to nie poradzę. Przystanęłam. Spostrzegłam, że oni się kręcą koło sklepu z alkoholem, więc ja też zaczęłam się tam kręcić. Głupio się czułam, że ich podglądam w szybie punktu ksero, ale też nie potrafiłam już stamtąd odejść. Widziałam, jak oni starają się ocenić, kto z nich wygląda na pełnoletniego. Nikt na pełnoletniego nie wyglądał, więc czekali, aż się zgłosi najodważniejszy. Dziewczyny opierały się o ścianę z takimi minami, jakby chciały powiedzieć: „jak żaden się nie odważy, to któraś z nas pójdzie”.

Co robić? Wtopić się w to przejście podziemne, nie myśleć, nie widzieć, zbagatelizować? Bo co można innego? Przychodzi mi do głowy, żeby wejść i porozmawiać w tym sklepie, ale kto tam może sprzedawać? Menel jakiś pewnie, coś odburknie, a i tak im sprzeda tę wódkę. Jednak weszłam. W środku niespodziewanie czysto, za ladą jakiś bardzo młody człowiek. Trochę się wstydziłam, ale zaczęłam mówić: – Przepraszam pana, mam takie nietypowe pytanie… Bo tu są licealiści i chyba chcą kupić wódkę, czy pan im…

Wiem jedno: jeśli rzeczywiście nastolatki masowo piją wódkę na początek roku szkolnego, a szkołę zaczynają od kaca, to jest pilne, niezbędne, bezwarunkowo konieczne, żeby wprowadzić do programu szkolnego wiedzę o skutkach picia alkoholu. 

Ale on mi przerwał: – Tak, widzę. Pełno ich dzisiaj, jak zawsze w pierwszy dzień szkoły. Ja im nie sprzedam.

– Pytają o wódkę w pierwszy dzień szkoły?

– Każdego roku coraz ich więcej – odpowiedział.

Czytaj więcej

Joanna Szczepkowska: Syn pani Wali

Nastolatki masowo piją wódkę na początek roku szkolnego?

Wyszłam stamtąd jakaś obolała. Kręciłam się, dreptałam przy tej grupce w białych koszulach. Wreszcie zdecydowałam, żeby do nich podejść. – Nie pijcie wódki, to się tak kończy – powiedziałam, pokazując mężczyznę, który ciągle nie mógł się odkleić od ściany. Zostawiłam ich z tą lekcją poglądową i poszłam dalej, na wszelki wypadek nie patrząc za siebie. Może uznali mnie za uliczną wariatkę, może za osobę, która z samotności szuka okazji do zaczepki. Nie wiem. Wiem jedno: jeśli rzeczywiście nastolatki masowo piją wódkę na początek roku szkolnego, a szkołę zaczynają od kaca, to jest pilne, niezbędne, bezwarunkowo konieczne, żeby wprowadzić do programu szkolnego wiedzę o skutkach picia alkoholu. To jest pilne tak samo, jak program o ekologicznych zagrożeniach. Bo przecież czym innym jest doświadczanie wina przy ognisku, kiedy kolega z wakacji podaje papierowy kubek i wstyd odmówić mimo dreszczu obrzydzenia. Czym innym są wspominane po latach pierwsze grzechy i zakazane owoce w kątach „imprezki”. Nawet jeśli ustalimy i pogodzimy się z tym (choć trudno), że wiek tych doświadczeń to teraz nie 16, lecz 14 lat, nie zmienia to faktu, że pomysł „opicia” początku roku szkolnego jest przekroczeniem czerwonej linii. Nie chodzi oczywiście o profanację uroczystości, bo w tym przynajmniej byłby jakiś sens buntu, chodzi o taki właśnie, a nie inny pomysł na wspólny początek. O to, że nastolatki masowo zaczynają szkołę od kaca. Myślałam, że to medialna przesada. A to jest może ostatni dzwonek.

Od razu zastrzegam, że nie jestem ze złotej klatki. Wiem dobrze, że życie nastolatków też ma swoje zakręty, powolne pasowanie na dorosłego odbywa się drogą prób i błędów. Mimo to myślałam, że pewne informacje to przesada, że media histeryzują, że to sporadyczne przypadki. Tak myślałam do początku września, do pierwszego dnia roku szkolnego.

Było ok. godz. 15, szłam przejściem podziemnym w mojej dzielnicy. Przejścia podziemne są zawsze takie same, bez względu na to, do jak ekskluzywnych ulic prowadzą. Mijałam rząd barów z kebabami, sklepik dla kibiców, dzielnicowe ksero i sklep alkoholowy. W piwnicznej wilgoci jakiś pijany człowiek przyklejony do ściany zmagał się ze swoim błędnikiem.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi
Plus Minus
Przydałaby się czystka
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne