Kraj swobód czy przytułek swawoli

Elity Rzeczypospolitej po elekcji w 1573 roku miały nadzieję, że nowo wybrany król Henryk Walezy załagodzi konflikt o wolność wyznania. Po objęciu tronu monarcha najpierw kluczył, a po kilku miesiącach uciekł do Francji.

Publikacja: 16.08.2024 17:00

„Konfederacja warszawska (uchwała o wzajemnej tolerancji wyznań religijnych). Rok 1573” Jeden z cykl

„Konfederacja warszawska (uchwała o wzajemnej tolerancji wyznań religijnych). Rok 1573” Jeden z cyklu siedmiu obrazów, których autorami byli malarze z bractwa św. Łukasza, zwani „łukaszowcami”. Obrazy zamówiono na nowojorską Wystawę Światową w 1938 r. Cykl miał przedstawiać Polskę jako kraj odgrywający istotną rolę polityczną i cywilizacyjną w historii Europy. Dzieła dopiero w ubiegłym roku wróciły do Polski

Foto: Zofia i Marek Bazak/East News

Wudającej się do Paryża delegacji, złożonej z ośmiu senatorów i pięciu reprezentantów szlachty, przeważali koroniarze. Przewodniczył jej doświadczony dyplomata, biskup poznański Adam Konarski, a członkowie poselstwa – co podkreślają badacze – byli znakomicie wykształceni i biegle władali nie tylko łaciną, ale także językami nowożytnymi, w tym również francuskim. Większość stanowili katolicy. Do Paryża jednak delegacja przybyła w nieco okrojonym składzie. Dwaj bowiem katoliccy senatorowie, kasztelan wojnicki Jan Tęczyński oraz raciąski Stanisław Kryski, którzy usiłowali na własną rękę dotrzeć przed innymi do Francji drogą morską, zostali zatrzymani przez Duńczyków w cieśninie Sund i zmuszeni do powrotu do Gdańska.

Pozostali delegaci wybrali drogę lądową przez kraje niemieckie, „napełniwszy całe Niemcy sławą imienia swego i okazałością”. Jechali do Francji zaopatrzeni m.in. w dekret elekcyjny oraz instrukcję opisującą oczekiwania wobec nowo wybranego monarchy – warunki i zobowiązania osobiste (pacta conventa), które powinien potwierdzić przysięgą, by umowie stało się zadość. Choć członkowie delegacji, wedle Stanisława Płazy, „wzajemnie sobie nie ufali”, to na ogół w czasie swej misji działali zgodnie, mając na uwadze przede wszystkim interes Rzeczypospolitej. Kwestią, która zasadniczo ich różniła, był stosunek do zapisów konfederacji warszawskiej.

Czytaj więcej

Bazylika ważna jak Magdalenka

Misja w Paryżu

Konflikt o wolność wyznania, który omal nie doprowadził do rozbicia elekcji, prawie natychmiast po jej zakończeniu odżył z całą mocą i miał istotny wpływ na przebieg poselstwa oraz komunikację z nowym monarchą i jego otoczeniem. Już 20 maja 1573 roku, a więc zaledwie cztery dni po wyborze Henryka, arcybiskup Jakub Uchański, oprotestowawszy po raz kolejny postanowienia dotyczące swobód religijnych, rozpoczął energiczną akcję, by nie dopuścić do zaprzysiężenia artykułów przez nowego monarchę. Wspierany przez ordynariusza kujawskiego, prymas naciskał na biskupa Adama Konarskiego oraz świeckich katolików – członków delegacji. Szukał też pomocy u dostojników kościelnych we Francji. Równie wielką determinację przejawiali protestanci, usiłujący zaopatrzyć swoich delegatów w odpowiednio mocne argumenty za zapisami o pokoju wyznaniowym, których zaprzysiężenie miało być warunkiem przekazania Henrykowi dekretu elekcyjnego.

Od samego więc niemal początku wiadomo było, że misja w Paryżu nie będzie łatwa, choć zapewne nie spodziewano się, iż negocjacje dotyczące konfederacji religijnej będą miały aż tak dramatyczny przebieg, jak miał to pokazać dalszy rozwój wypadków. Różnice opinii wśród polskich posłów – „zgubny, hańbiący dla imienia polskiego i piekielny spór”, jak je określił Świętosław Orzelski – były na rękę francuskim dyplomatom, którzy usiłowali pomniejszyć znaczenie obietnic składanych przed elekcją w imieniu swojego kandydata, w tym również deklaracji dotyczących gwarancji pokoju wyznaniowego. I dopiero ostra reakcja Jana Zborowskiego, któremu tradycja przypisała skierowane bezpośrednio do Henryka słowa „si non iurabis, non regnabis” (jeśli nie przysięgniesz, nie będziesz panował), uświadomiła Walezjuszowi i jego doradcom wagę zawartego przy elekcji kontraktu. Mimo to dwór francuski nie zamierzał ustępować w sprawie przysięgi sankcjonującej pokój religijny, a przy okazji próbował zakwestionować prawomocność wszystkich artykułów. Argumenty podawane przez Francuzów niewiele się różniły od racji rodzimych oponentów – podnoszono głównie fakt, że dokument uchwalony został przez zjazd, który miał prawo zająć się jedynie wyborem króla.

Przebieg rokowań został gruntownie omówiony przez Stanisława Płazę (w książce „Próby reform ustrojowych w czasie bezkrólewia 1572–1574”). Opierając się na jego ustaleniach, warto podkreślić skalę trudności, które posłowie musieli pokonać, by osiągnąć (także między sobą) kompromis i wypełnić powierzoną im przez stany misję. Wymagało to od nich wyjścia poza osobiste przekonania i światopogląd, uznania nadrzędności dobra Rzeczypospolitej, racji politycznych nad wyznaniowymi.

Dwór francuski wykazał się ostatecznie pragmatyzmem i przystał na polskie warunki, w czym niemała, zdaniem Płazy, była zasługa Katarzyny Medycejskiej. Rokowania zakończyły się 8 września 1573 roku, a ich szczęśliwy koniec uświetniła wystawna uczta. Dwa dni później, 10 września 1573 roku, w katedrze Notre Dame Henryk Walezjusz oraz jego brat, król Francji Karol IX, zaprzysięgli, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, artykuły henrykowskie i pacta conventa. Każdy z monarchów wystawił osobny dokument poświadczający przyjęte zobowiązania.

W składanych gwarancjach znalazła się również najbardziej sporna kwestia pokoju wyznaniowego. Henryk zobowiązał się do jego przestrzegania, deklarując dodatkowo ponowne potwierdzenie artykułów oraz wszystkich praw, wolności i zwyczajów podczas koronacji. Czy były to szczere zapewnienia, czy też (jak podejrzewali niektórzy) Walezjusz złożył przysięgę, mając wykładnię uczonych teologów z Sorbony, że nie będzie ona go wiązać – trudno jednoznacznie rozstrzygnąć.

Trzy dni po ceremonii w katedrze posłowie Rzeczypospolitej, goszcząc na uroczystym posiedzeniu parlamentu paryskiego, wręczyli Henrykowi dyplom elekcyjny, wieńcząc tym aktem najważniejszy etap swojej trudnej misji. Kolejnym miało być asystowanie Walezjuszowi w podróży do nieznanego mu wcześniej kraju, w którym wyczekiwano go z coraz większą niecierpliwością. Zanim ruszyły na dobre przygotowania do wyjazdu, Henryk wysłał do Polski Jana Zborowskiego z informacją o zatwierdzeniu wszystkich artykułów wraz z kopiami wystawionych w Paryżu dokumentów. Była to trafna decyzja, co potwierdzają słowa współczesnego obserwatora: „Przybycie Zborowskiego niezmiernie rozradowało Polaków, którzy znużeni byli długiem czekaniem i gorąco pragnęli oglądać Króla. Król dla nich jak gdyby był pogrzebion, a teraz zmartwychwstał; obudzili się jakby ze snu i gotowali się biec na jego spotkanie”.

Spór o królewską przysięgę

Na to ostatnie musieli jednak jeszcze długo czekać – Henryk wyruszył dopiero 12 listopada 1573 roku, a więc niemal dokładnie pół roku po tym, gdy na podwarszawskich błoniach obywatele Rzeczypospolitej zdecydowali się powierzyć mu tron po Zygmuncie Auguście. Ostatniego dnia listopada jeszcze w granicach Francji dotarł do króla specjalny wysłannik biskupa Stanisława Karnkowskiego, pisarz ziemski płocki Mikołaj Kossobudzki – znany z antyróżnowierczych wystąpień, inicjator i współautor protestacji województwa płockiego przeciwko konfederacji warszawskiej. Parlamentarzysta ten przekazał Henrykowi list od ordynariusza kujawskiego i odbył poufną rozmowę z monarchą. Pojawienie się Kossobudzkiego było dużym zaskoczeniem dla towarzyszących królowi oficjalnych polskich delegatów i wywołało wśród nich duże poruszenie. Szczególnie zaniepokojeni – co łatwo zrozumieć – byli ewangelicy. Po doświadczeniach konwokacji i sejmu elekcyjnego mieli podstawy do obaw o dalszy los konfederacji.

Przebieg wydarzeń w Paryżu był z pewnością, przynajmniej dla protestanckich członków poselstwa, niebezpiecznym sygnałem budzącym obawy co do szczerości intencji nowego monarchy. Wymuszona na Henryku zgoda na zaprzysiężenie artykułów sformułowanych przez polsko‑litewskich wyborców podyktowana była przede wszystkim względami politycznymi. Doraźny pragmatyzm Walezjusza nie oznaczał jego gotowości do funkcjonowania w określonych prawem ramach ustrojowych Rzeczypospolitej i poszanowania swobód religijnych obywateli. Trudno wszak było uwierzyć, by demonstrowana wcześniej przez Henryka głęboka niechęć do protestantów uległa zasadniczej zmianie, ustępując miejsca afirmacji wyznaniowej różnorodności. Obawy te jednak nie przysłoniły radości, z jaką przyjęto nowego monarchę, gdy 24 stycznia 1574 roku przeprawił się przez Odrę, przekraczając granicę Rzeczypospolitej. Wszędzie, gdzie zatrzymywał się królewski orszak, witały go „niezmierne tłumy ludzi wszelkiego rodzaju”.

Ponieważ Henryk Walezy przybył do Polski znacznie później, niż planowano, zmianie musiał ulec termin sejmu koronacyjnego. Zebrał się on ostatecznie 21 lutego 1574 roku i od samego niemal początku miał burzliwy przebieg. Głównym powodem były spory wyznaniowe, które ożyły z całą mocą już pierwszego dnia obrad, gdy rozgorzała dyskusja na temat formuły przysięgi koronacyjnej. Protestanci domagali się rozszerzenia jej w duchu konfederacji warszawskiej o zapis gwarantujący tolerancję dla rozróżnionych w wierze, podczas gdy obóz katolicki konsekwentnie bronił tradycyjnej wersji. W trakcie ceremonii w katedrze wawelskiej doszło do sytuacji bliźniaczo podobnej do wydarzeń w Paryżu – tym razem w roli, którą w stolicy Francji odegrał Jan Zborowski, wystąpił marszałek Jan Firlej, wspierany m.in. przez kasztelana krakowskiego Stanisława Mieleckiego. W obliczu tak silnego oporu ze strony protestantów Henryk ostatecznie zaprzysiągł zachowanie pokoju „inter dissidentes de religione” (między rozróżnionymi w wierze), dodając wszakże – za biskupem Karnkowskim – zastrzeżenie o zachowaniu praw duchowieństwa. To drobne z pozoru uzupełnienie zmieniało dość istotnie wydźwięk wypowiedzianej roty.

Kolejny dzień upłynął pod znakiem mniej emocjonujących debat, podczas których usiłowano rozstrzygnąć szereg innych budzących kontrowersje kwestii. Jedną z pierwszych było określenie kompetencji krakowskiego zjazdu. Nie brakło bowiem głosów podających w wątpliwość prawo uczestników zgromadzenia do podejmowania prac ustawodawczych. U źródła tej opinii tkwiło przekonanie, że zjazd zwołany dla odbycia koronacji i wysłuchania konfirmacji praw nie może przejąć uprawnień sejmu. Zwolennicy tej tezy, m.in. posłowie z Mazowsza i senatorowie duchowni, opowiadali się za zakończeniem prac i zwołaniem w późniejszym terminie odrębnego sejmu w Warszawie. Większość jednak parlamentarzystów, jak wykazało przeprowadzone głosowanie, chciała kontynuować obrady, uznając tym samym rozpoczęte po koronacji obrady za zwykły sejm, władny stanowić nowe prawa i korygować stare.

Rozstrzygnięcie to otworzyło kolejny etap debaty naznaczonej niezwykle gorącymi sporami, z których najbardziej ostry przebieg miała dyskusja na temat konfirmacji praw. Uwidoczniły się w niej trzy zasadnicze grupy: zwolenników tradycyjnej, „starej” formuły, orędowników nowej roty oraz rzeczników wypracowania kompromisu. Każda ze stron miała długą listę argumentów na poparcie swego stanowiska. Odwoływano się do przykładów historycznych, ustrojowych pryncypiów i tradycji. W dyskusji powrócił wątek ważności uchwał podjętych w czasie elekcji oraz przysięgi złożonej przez posłów francuskich i elekta w Paryżu. Obóz katolicki konsekwentnie przeciwstawiał się uznaniu za prawomocne decyzji zapadłych bez obecności trzeciego stanu sejmującego, tj. króla. Kwestionowano również zasadność paryskiej przysięgi – Henryk, zdaniem m.in. biskupów, został wprowadzony w błąd co do stanu faktycznego, przysięga zatem nie mogła go wiązać.

Za nową formułą, uwzględniającą elekcyjne zdobycze, opowiadali się protestanci, których nie satysfakcjonowało przyrzeczenie dane przez Henryka Walezjusza przy koronacji. Jednak zmiana tekstu konfirmacji w duchu postulowanym przez ewangelików oznaczała włączenie do niej zapisu konfederacji warszawskiej dotyczącego religii – to zaś było nie do przyjęcia dla obozu katolickiego, co siłą rzeczy uniemożliwiało porozumienie. I choć kwestie dotyczące wolności wyznania nie były jedynymi kontrowersyjnymi zapisami artykułów, to z pewnością w istotnej mierze wpływały na stanowisko uczestników debaty wobec całego dokumentu.

Czytaj więcej

Teraz niestety jest w Chinach normalnie

Zagrożone swobody

Nie miejsce tu na prezentowanie wszystkich niuansów sporu, którego obszerny opis znaleźć można w dziele Świętosława Orzelskiego, świadka tych wydarzeń. Warto jednak podkreślić rangę konfliktu – w gorącej dyskusji w Krakowie rozstrzygały się bowiem losy konkretnej wizji politycznej. Jej kluczowym elementem były artykuły wyznaczające ramy prawne i pryncypia ustrojowe państwa polsko‑litewskiego, stanowiące zarazem formę umowy społecznej, kontraktu władzy z obywatelami. Częścią tej umowy były gwarancje poszanowania różnorodności wyznaniowej.

Niechętni przygotowanym dla elekta artykułom – a do tego grona zaliczali się niemal wszyscy senatorowie duchowni – wytoczyli przeciw nim potężne działa, dowodząc, że uchwalone w maju 1573 roku zapisy zmieniają całkowicie formę Rzeczypospolitej, uszczuplając władzę króla oraz senatu. W tym duchu atakowali podjęte na sejmie elekcyjnym ustalenia liderzy obozu katolickiego – prymas Jakub Uchański oraz Stanisław biskup Karnkowski. Tego ostatniego podejrzewano o autorstwo krążącej wśród szlachty, a odczytanej na forum sejmu 13 marca anonimowej broszury, która pryncypialnie atakowała „kliny” rozbijające Rzeczpospolitą od środka, wśród nich zaś poczesne miejsce zajmowała konfederacja warszawska. Autor przestrzegał, że konfederacja „zamiast zgody […] utwierdza różność zdań i przekonań”, dając na dodatek każdemu możliwość obalania dogmatów i tworzenia nowych. Zapisy aktu będą stanowić dogodne tłumaczenie dla różnego rodzaju łotrów, uczynią z Polski „przytułek swawoli”, do którego przybędą cudzoziemcy niemogący u siebie znaleźć sobie miejsca. To tylko kilka z wielu zarzutów sformułowanych w tekście.

W rzeczywistości pismo to wyszło spod pióra Jana Dymitra Solikowskiego. Dzieło, zaprezentowane izbie poselskiej w całości, jak relacjonuje Orzelski, „zrobiło mocne wrażenie na ludziach, którzy ani wątpili przedtem o konstytucjach, z taką pracą i trudem uchwalonych, o warunkach warszawskich, na które przystali sami nawet duchowni”. Podkreślanie przez stronę katolicką aspektów ustrojowych było celowym zabiegiem, obliczonym na pozyskanie poparcia legalistycznie nastawionych parlamentarzystów i, jak świadczy przywołana powyżej reakcja sejmujących, okazało się zabiegiem skutecznym. Toteż obrońcy artykułów skoncentrowali się na dowodzeniu, że powstały one z poszanowaniem legislacyjnych zasad i zwyczajów, za wiedzą i zgodnie z wolą szlachty, a zarazem alarmowali, że ich obalenie doprowadzi do podważenia wszystkich swobód szlacheckich.

Tak zasadnicza rozbieżność stanowisk i determinacja, z jaką obie strony starały się rozstrzygnąć spór na swoją korzyść, wpływała na temperaturę obrad. W bezpardonowej walce obie strony nie przebierały w słowach, nerwowo reagując na wywody przeciwników. Wielkie oburzenie za każdym razem wywoływały wystąpienia prymasa. „Gdyby mię nie wstrzymywały Majestat Królewski i cześć dla Rzeczypospolitej – grzmiał wojewoda sandomierski Piotr Zborowski pod adresem arcybiskupa – nauczyłbym cię, niecny wichrzycielu, nie wtrącać się tak bezczelnie do spraw politycznych”. Sytuacja była więc bardzo napięta, a dalsza eskalacja konfliktu groziła trudnymi do przewidzenia konsekwencjami. Z obaw przed takim rozwojem wypadków zrodził się kompromisowy projekt biskupa krakowskiego Franciszka Krasińskiego. Hierarcha wnioskował, by król potwierdził jedynie te artykuły, na które była powszechna zgoda, odkładając kontrowersyjne zapisy do przyszłego sejmu. I choć propozycje biskupa spotkały się z przychylnym przyjęciem nawet wśród niektórych protestantów, to nie spowodowały obniżenia temperatury sporu, a przeciwnie, raczej go zaogniły.

Gorzka lekcja dla elit

Rozdzierający senatorów i szlachtę konflikt był dla Henryka dogodną okolicznością – umożliwiał grę na czas i stał się pretekstem najpierw, by nie włączyć uchwał elekcyjnych do ogólnej konfirmacji praw, a następnie by odłożyć dyskusję nad artykułami do przyszłych sejmików i kolejnego sejmu. A gdy niektórzy spośród sejmujących zarzucali mu niedopełnienie przysięgi, mógł z oburzeniem odrzucić te oskarżenia, obarczając samych parlamentarzystów winą za powstałą sytuację. Tym samym ułożone z tak wielkim trudem artykuły nie nabrały mocy obowiązującego prawa, co dla znacznej części szlachty, nie tylko protestanckiej, oznaczało jednostronne złamanie przez króla umowy elekcyjnej. Nic więc dziwnego, że po bezowocnym zakończeniu sejmu posłowie rozjeżdżali się do domów z poczuciem ciężkiego zawodu. Najbardziej radykalnie nastawieni parlamentarzyści wzywali nawet do obywatelskiego nieposłuszeństwa wobec monarchy. Ten zaś wychodził z sejmowego sporu wzmocniony i rozpoczynał panowanie w Rzeczypospolitej na swoich warunkach, nie przejmując się zbytnio ani protestami, ani też protestującymi.

Czytaj więcej

Krucjata przeciw cywilizacji zachodniej

Była to gorzka lekcja dla szlacheckich elit, po której nadeszła kolejna, jeszcze bardziej bolesna – potajemna ucieczka Henryka do Francji zaledwie kilka miesięcy po koronacji. Nie dane było więc obywatelom Rzeczypospolitej przekonać się, na ile szczerze deklarował monarcha gotowość, by kontynuować dyskusję o artykułach na najbliższym sejmie. Z pewnością debaty takiej oczekiwałaby szlachta. I dla wszystkich chyba było jasne, że jej elementem będzie spór o konfederację warszawską. Trwająca od stycznia 1573 roku walka o ratyfikację prawną jej zapisów nie została wszak rozstrzygnięta. Wielomiesięczne kontrowersje, które wywołał dokument, pośrednio dowodziły, jak śmiałym na owe czasy pomysłem były wolność wyznania i idea wzajemnego poszanowania praw przez ludzi różnej wiary.

Fragment książki Jolanty Choińskiej-Miki „Konfederacja warszawska. Trudne dzieje obywatelskiego kompromisu”, wydanej przez Muzeum Historii Polski. Tytuł i śródtytuły od redakcji

Zanim Walezjusz przyjechał i wyjechał...

- lipiec 1572 – w wieku 52 lat umiera Zygmunt II August, ostatni z Jagiellonów;
- styczeń 1573 – w Warszawie zbiera się sejm, który oprócz zasad wyboru króla przyjmuje – nie bez sporów i kontrowersji – akt gwarantujący m.in. bezwarunkowy i wieczysty pokój między „rozróżnionymi w wierze”, zabrania wszczynania walk na tle religijnym, a szlachcie daje prawo do narzucania własnego wyznania poddanym;
- maj 1573 – nominację na króla otrzymuje od sejmu elekcyjnego francuski książę Henryk Walezjusz; wśród warunków, do których przestrzegania monarcha miał się zobowiązać przysięgą (pacta conventa), są postanowienia konfederacji warszawskiej;
- wrzesień 1573 – Henryk Walezjusz i jego brat, król Francji Karol IX, zaprzysięgają w Paryżu pacta conventa;
- luty 1574 – Henryk Walezjusz przybywa do Polski, wykorzystując jednak spory między stronnictwami w sejmie, nie potwierdza przy koronacji praw zawartych w konfederacji warszawskiej
- czerwiec 1574 – na wieść o śmierci króla Karola IX, Walezjusz opuszcza potajemnie Polskę, by jako Henryk III rządzić Francją;
- maj 1575 – konfederację warszawską zaprzysięga dopiero następny król Stefan Batory.

W 2003 roku akt konfederacji warszawskiej został wpisany na międzynarodową listę Pamięci Świata (Memory of the World); doceniono ideowe przesłanie dokumentu, które pod wieloma względami wyprzedzało swoją epokę; za szczególnie doniosłe uznano zapisy gwarantujące jednostce wolność wyznania.

Wudającej się do Paryża delegacji, złożonej z ośmiu senatorów i pięciu reprezentantów szlachty, przeważali koroniarze. Przewodniczył jej doświadczony dyplomata, biskup poznański Adam Konarski, a członkowie poselstwa – co podkreślają badacze – byli znakomicie wykształceni i biegle władali nie tylko łaciną, ale także językami nowożytnymi, w tym również francuskim. Większość stanowili katolicy. Do Paryża jednak delegacja przybyła w nieco okrojonym składzie. Dwaj bowiem katoliccy senatorowie, kasztelan wojnicki Jan Tęczyński oraz raciąski Stanisław Kryski, którzy usiłowali na własną rękę dotrzeć przed innymi do Francji drogą morską, zostali zatrzymani przez Duńczyków w cieśninie Sund i zmuszeni do powrotu do Gdańska.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Plus Minus
Co można wyczytać z priorytetów prezydencji przygotowanych przez polski rząd? Niewiele
Plus Minus
Po co organizowane są plebiscyty na słowo roku? I jakie słowa wygrywały w innych krajach
Plus Minus
Gianfranco Rosi. Artysta, który wciąż ma nadzieję
Plus Minus
„Rozmowy o ludziach i pisaniu”. Dojmujące milczenie telefonu w domu
Plus Minus
„Trojka” Izabeli Morskiej. Tożsamość i groza w cieniu Rosji