Bogusław Chrabota: Blizny po aferze wizowej

Związane z korupcją kwestie prawnokarne trzeba oczywiście wyjaśnić, a sprawców pociągnąć do odpowiedzialności. Jednak dużo ważniejsza jest inna sprawa: Polska potrzebuje rąk do pracy. To dlatego skutki skandalu mogą być mrożące.

Publikacja: 22.09.2023 17:00

Bogusław Chrabota

Bogusław Chrabota

Foto: Fotorzepa, Maciej Zieniewicz

Politologowie zastanawiają się, czy afera wizowa pogorszy przedwyborcze notowania władzy, ale ja bardziej się boję, czy przez polską administrację w związku ze skandalem nie przemówi aby dawno niewidziany homo sovieticus. Bo z człowiekiem sowieckim było tak: jeśli jakakolwiek decyzja była opatrzona nawet nikłym procentem osobistego ryzyka, to jedynym rozwiązaniem wydawało mu się wbicie dzioba w piasek i udawanie, że nie ma tematu. Tym razem może być tak samo.

Co prawda od upadku komunizmu minęło ponad 30 lat, ale nawyki zostają, a partia prezesa umiejętnie je odtwarza. Rządzi nie gospodarka, a polityka. W obu zaś sferach racjonalność decyzji znaczy co innego. Niekiedy biegunowo. Urzędnik nie ma więc jednolitych, zestandaryzowanych kryteriów. Czego nie zrobi, dla jednych czy drugich może być źle. Najłatwiej więc nie robić nic. Nie wchodzić w sferę ryzyka. Udać, że się nie istnieje.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Papież Franciszek wspomina Romanowów, a Putin żegna się z Prigożynem

Niektórzy nazywają to immobilizmem. Inni atrofią państwa. Niezależnie jednak od tego, jakiego ujęcia się użyje, urzędnicze niedziałanie może być dla Polski bardzo uciążliwe. Dlaczego? Bo polskiej gospodarki (a to wszak dzięki niej głównie żyjemy) dotyka dziś kilka niekorzystnych trendów. Przede wszystkim załamanie gospodarcze wywołane przez Covid-19 i wojnę w Ukrainie. Z tego podwójnego szoku nie udało nam się wciąż otrząsnąć. Zerwanie łańcuchów dostaw i reorientacja surowcowa spowodowała w Europie kryzys. W obu przypadkach odbicie się od obu czynników zabierze dobrych kilka lat. Kolejna sprawa – inflacja. Wskutek nieodpowiedzialności państwa i Narodowego Banku Polskiego jest ona wyższa o kilka punktów procentowych niż średnia w Unii Europejskiej.

Gdyby jeszcze do tej beczki dziegciu dorzucić politycznie motywowane podwyższanie płacy minimalnej i dodatkowych wypłat emerytur, można z góry ustalić, że polska gospodarka musi zabuksować. A to będzie dramat dla wielu ludzi.

Inflacja – jak wiadomo – nie zabija, ale gdy jest zbyt wysoka, destabilizuje gospodarkę, a w skrajnych przypadkach doprowadza do jej bankructwa. Inwestorzy i partnerzy handlowi z zagranicy to rozumieją, więc ich determinacja do robienia biznesu z państwem o zawyżonym wskaźniku inflacji więdnie. Jeśli do tego ryzyka dochodzi kolejny polski „atut”, czyli kłopoty z pozyskaniem funduszy europejskich, entuzjazm na większości twarzy – poza twarzami idiotów – musi gasnąć. W przypadku bardzo dobrze zaopatrzonych w ręce do pracy gospodarek można jeszcze nadrabiać atutem niskich kosztów pracy. Tyle że nie u nas. Deficyt siły roboczej idzie w miliony. Aktywizacja zawodowa emerytów sięga ledwie pięciu procent. Na dodatek kompletnie nieodpowiedzialni politycy, z panem prezydentem Andrzejem Dudą na czele, forsują projekt emerytur „stażowych”, które wygonią do domów kolejne setki tysięcy ludzi.

Gdyby jeszcze do tej beczki dziegciu dorzucić politycznie motywowane podwyższanie płacy minimalnej i dodatkowych wypłat emerytur, można z góry ustalić, że polska gospodarka musi zabuksować. A to będzie dramat dla wielu ludzi. Dziś większość z nich nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy. I tu nagle, w połowie września, do wszystkich wymienionych niedogodności dołącza afera wizowa. Czym jest? Jaka jest jej skala? Jaki zasięg? Nie wiemy. Czy to raptem niewiele ponad 200 przypadków korupcji i choroba, którą można wyleczyć dymisją powszechnie uznawanego za kozła ofiarnego ministra Piotra Wawrzyka? Ano nie. Nikt w to nie wierzy.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Trzeba budować etyczny kręgosłup, zamiast obawiać się wielości

Związane z korupcją kwestie prawnokarne trzeba oczywiście wyjaśnić, a sprawców pociągnąć do odpowiedzialności. Jednak dużo ważniejsza jest inna sprawa. Polska oczywiście potrzebuje rąk do pracy, a skutki skandalu mogą być mrożące. Tego zresztą najbardziej boi się biznes, że i tak powolny proces transferu rąk do pracy utknie na dobre. Że trudno będzie ściągnąć ludzi na te stanowiska, gdzie są realnie potrzebni. A firmy, zwłaszcza te światowe o profilu teleinformatycznym, w których rotacja pracowników między krajami i kontynentami jest regułą, będą szukały sobie innego miejsca na świecie.

To prawda, że korupcja wycięła zdrowe mechanizmy, ale boję się, że strach przed pobrudzeniem sobie rąk zatrzyma jakąkolwiek aktywność. To byłby już krzyż na drogę.

Proszę nie sądzić, że ja w tym tekście panikuję. Skądże znowu. Przy nagłym załamaniu gospodarki wszyscy stracimy szanse. Jedni na godne życie na emeryturze, inni na pracę nad Wisłą. Nasze dzieci poszukają pracy w Unii, rozwiązując przy okazji problemy wynikające z niżu demograficznego na Zachodzie. A my tu w Polsce? Gromada rozczarowanych emerytów i kilku świetnie radzących sobie w mętnej wodzie cwaniaków? Czy to wszystko, na co nas stać?

Politologowie zastanawiają się, czy afera wizowa pogorszy przedwyborcze notowania władzy, ale ja bardziej się boję, czy przez polską administrację w związku ze skandalem nie przemówi aby dawno niewidziany homo sovieticus. Bo z człowiekiem sowieckim było tak: jeśli jakakolwiek decyzja była opatrzona nawet nikłym procentem osobistego ryzyka, to jedynym rozwiązaniem wydawało mu się wbicie dzioba w piasek i udawanie, że nie ma tematu. Tym razem może być tak samo.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi