Nie ma wątpliwości, że Franciszek ma poczucie misji. Jego pontyfikat nie ma być ani zachowaniem tego, co było, ani tym bardziej czekaniem na nowe, ale czasem głębokich zmian. I one się dokonują, choć czasem jest to słabo dostrzegalne z Polski.
Encyklika „Amoris laetitia” i podjęte później przez papieża decyzje prawne w zasadzie otworzyły osobom rozwiedzionym w nowych związkach dostęp do Eucharystii. Rola kobiet w Kościele powoli, ale systematycznie rośnie i wiele wskazuje na to, że Franciszek przygotował już wszystkie narzędzia konieczne do wprowadzenia ich diakonatu. Etyka społeczna – choćby w odniesieniu do kary śmierci czy podejścia do migracji – podlega głębokiej rekonstrukcji, a Watykan coraz bardziej staje się siłą globalnego Południa, czego najlepszym przykładem jest jego podejście do wojny w Ukrainie, ale także do problemów migracyjnych. I wreszcie dokonuje się nie tylko reforma Kurii Rzymskiej, ale i bardzo powolne rugowanie (przynajmniej na poziomie deklaracji) klerykalizmu z życia Kościoła. Jednym słowem zmiana następuje, a sam Franciszek jest przekonany, że w ten sposób realizuje to, czego „chcieli na konklawe kardynałowie”.