Jan Maciejewski: Od Viva la Vulva do Ave Maria. I z powrotem

Pomyślcie tylko, siostry: żadnego ze stworzeń nie czcimy tak jak Jej.

Publikacja: 16.09.2022 17:00

Jan Maciejewski: Od Viva la Vulva do Ave Maria. I z powrotem

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Od kilku dni nie przestaję się wpatrywać w złotą waginę. Patrzę na nią z różnych ujęć, z profilu i en face i cholera jasna, nie wiem. Nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, czy twórczyni (będą feminatywy, a jakże) „Wilgotnej Pani” tak po prostu wyszło, czy też był to świadomy zamysł. Czy to cierpliwe i nieubłagane miazmaty polskiego katolicyzmu tak zatruły jej wyobraźnię, czy może chciała ona właśnie nakłuć, podrażnić wrażliwość katoli. To drugie chyba jednak odpada. Raz, że to już karta tak zgrana, że nawet Dawidowi Podsiadle jakoś nie poszła, a dwa – byłby to jednak niebezpieczny synkretyzm. Zbyt religijnie sieriozna była cała impreza, z kolorowym orszakiem, bębnami, muzyką i oczywiście Wilgotną Panią unoszoną nad głowami (skromnego) tłumu wielkomiejskich bachantek.

Pozostało 83% artykułu

BLACK WEEKS -75%

Czytaj dalej RP.PL. Nie przegap oferty roku!
Ciesz się dostępem do treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce. Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich