Robert Mazurek: Jak pojechałam na all inclusive

Karnawał nam się w tym roku przeciągnął. Czasy trudne, nic dziwnego, że sąsiedzi szukają rozrywki, pomyślałam, ale tym razem to już przesadzili. Ja rozumiem, że wieczór potrwał do czwartej rano, rozumiem, że sztuczne ognie, ale żeby w czwartek?! A bombili jak w ruski nowy rok.

Publikacja: 25.03.2022 17:00

Robert Mazurek: Jak pojechałam na all inclusive

Foto: Fotorzepa/ Paweł Rochowicz

Następne kilka dni spędziliśmy, zwiedzając piwnice sąsiadów. Cudzoziemcy tego nie zrozumieją, ale my swoje mieszkania już znamy, teraz postanowiliśmy posiedzieć trochę w piwnicach. Przytulnie, owszem, w kilkanaście osób na sześciu metrach, ale trochę nudno, zwłaszcza dzieci marudziły. Kiedy chwilowo karnawałowe szaleństwa ucichły, wyszliśmy na ulicę. I wtedy pojawiła się propozycja wyjazdu all inclusive. Oferta, nie powiem, korzystna, bo darmowa, ale mężczyzn nie biorą. No trudno, pomyślałam, Sasza domu popilnuje, zwłaszcza, że nam ściana z połową sypialni odpadła – ech, ci budowlańcy – a ja z dzieciakami wypocznę.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: KGBela wpada w ramiona

Samochód zapalił. Niestety, zapalił kilka dni temu i to na tyle skutecznie, że poznaliśmy go po tablicy rejestracyjnej. No trudno, pojedziemy pociągiem, bo niebo zajęte. Okazało się, że nie my jedni o tych wczasach słyszeliśmy, na dworcu tłumy, jakby w centrum handlowym telewizory rozdawali. Dwa dni nam zeszły na próbach dostania się do pociągu, ale to nic, koleżanki zdążyłam poznać. Jula Krawczenko z naszej firmy to tak się na ten wyjazd napaliła, że wybiegła na peron jak stała. Uczciwie powiedziawszy, wiele więcej wziąć nie mogła, bo im się mieszkanie spaliło. Opowiadała, że bombowo było.

Te wczasy to okazało się w Polsce są. Trochę szkoda, że nie w Turcji, tam cieplej, no, ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. W pociągu było trochę jak w piwnicy, okazało się, że to nieprawda, że w przedziale nie zmieści się 18 osób. Zmieści się, tylko trzeba dzieci na półkach z bagażami trzymać. Trzy dni podróży minęły jak z bicza strzelił, a pociąg zatrzymał się nie w samym kurorcie, tylko 40 kilometrów przed. Dobrze nam zrobi rozprostowanie kości po tylu dniach siedzenia. Okazało się, że to jeszcze nie Polska, tylko granica. Dzieci marudne troszkę były, zwłaszcza po 12 godzinach spaceru. No i wózek mi się do pociągu nie zmieścił, musiałam Maszę nieść cały czas na rękach, a to już prawie trzylatka, więc swoje waży. Jakoś dałam radę donieść i Maszę, i walizkę, jak to dobrze, że mało rzeczy wzięłam. Maksim wszystko, co swoje, niósł w plecaku, dzielny synek.

Polacy, nie mogę powiedzieć, bardzo mili ludzie. Z miejsca dali jeść i pić, dzieciom po zabawce, a mnie środki antykoncepcyjne i ulotkę o aborcji, od razu widać, że Europa. Przyjęli nas w Warszawie po królewsku. Pamiętasz, Saszka, jak byliśmy w podróży poślubnej na all inclusive w Egipcie? To tu jest tak samo, tylko lepiej. Tam mieliśmy jedną łazienkę, tu mamy trzy! Wyobrażasz sobie, trzy łazienki?! Owszem, na 1200 osób, bo my w hali mieszkamy, ale jednak. Wiesz, to nawet lepiej, że w hali, bo w kupie raźniej, a my trochę się o ciebie martwimy, dodzwonić się do ciebie od czterech dni nie można, a mówią, że nasz Mariupol zniszczony.

Polacy, nie mogę powiedzieć, bardzo mili ludzie. Z miejsca dali jeść i pić, dzieciom po zabawce, a mnie środki antykoncepcyjne i ulotkę o aborcji, od razu widać, że Europa. Przyjęli nas w Warszawie po królewsku. Pamiętasz, Saszka, jak byliśmy w podróży poślubnej na all inclusive w Egipcie?

Warszawa piękna i tak tu cicho, ale w tej hali długo nie posiedzę, choć wszystko mamy, jedzenia nie brakuje, nawet jakieś rzeczy dzieciakom dali, bo się właśnie ciepło zrobiło, a one w zimowych kurtkach. Wszystko mamy za darmo: zupę, kurtkę, łóżko w hali, luksusy po prostu. Krępowałam się brać, bo my przecież nie żebracy, nie bomże, mieszkanie mamy. Bo nasz dom jeszcze stoi, prawda, Saszka? Ale najważniejsze, o nas się nie martw, dobrze nam tu. Wyrobili nam dokumenty, dzieci mają pójść do przedszkola i szkoły, a ja znalazłam już pracę, znów będę za całe biuro odpowiedzialna. Na razie nie jako menedżer, sprzątam tylko, ale poduczę się polskiego i z moim angielskim dam radę.

Czytaj więcej

Robert Mazurek: A mógł zostać Tadżykiem

A teraz najlepsze, będziesz nam zazdrościł, bo wiem, jak lubisz zwiedzać. Jeden pan redaktor, taki, który sprawdzał Ukraińcom samochody, mówi, że mamy lepiej niż Polacy, bo możemy jeździć autobusami za darmo. I faktycznie, możemy! Pojechaliśmy nawet do takiego Centrum Nauki Kopernik, Maksim z buzią rozdziawioną był wniebowzięty. Tylko jak zaczęły syreny wyć, doświadczenie takie, to nasze dzieci kucnęły pod ławką i główki przykryły rękoma. Grzeczne zuchy, prawda? Tylko Polacy się popłakali.

Następne kilka dni spędziliśmy, zwiedzając piwnice sąsiadów. Cudzoziemcy tego nie zrozumieją, ale my swoje mieszkania już znamy, teraz postanowiliśmy posiedzieć trochę w piwnicach. Przytulnie, owszem, w kilkanaście osób na sześciu metrach, ale trochę nudno, zwłaszcza dzieci marudziły. Kiedy chwilowo karnawałowe szaleństwa ucichły, wyszliśmy na ulicę. I wtedy pojawiła się propozycja wyjazdu all inclusive. Oferta, nie powiem, korzystna, bo darmowa, ale mężczyzn nie biorą. No trudno, pomyślałam, Sasza domu popilnuje, zwłaszcza, że nam ściana z połową sypialni odpadła – ech, ci budowlańcy – a ja z dzieciakami wypocznę.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI Act. Jak przygotować się na zmiany?
Plus Minus
„Jak będziemy żyli na Czerwonej Planecie. Nowy świat na Marsie”: Mars równa się wolność
Plus Minus
„Abalone Go”: Kulki w wersji sumo
Plus Minus
„Krople”: Fabuła ograniczona do minimum
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Viva Tu”: Pogoda w czterech językach