Nie, to nie wybrzeże Morza Śródziemnego ani tropiki, to Ribeira Sacra z hiszpańskiej Galicji. Ta riwiera nie oferuje ani piaszczystych, ani skalistych plaż nad Atlantykiem. Uczciwie powiedziawszy, nie oferuje w ogóle żadnych plaż, a wodę zapewniają jej rzeki Sil oraz Miño, zresztą niezbyt długie, coś jak Brda. Rozczarowani? Spokojnie, dajcie riwierze szansę, bo rzeki te wbijają się z impetem w góry, tworząc fenomenalne kaniony. Widoki takie, że dech zapiera. Z kolei świętość nasza riwiera zawdzięcza dziesiątkom romańskich klasztorów i kościołów na drodze do Santiago de Compostela (stamtąd jakieś 100 km), w końcu najważniejszego ośrodka pątniczego średniowiecznej Europy.
Czytaj więcej
Byłem w trzech najstarszych miastach świata: irańskim Jazdzie, izraelskim Jerychu i w jakiejś dziurze w Iraku, nazwy nie pomnę. Każde najstarsze, wszędzie za kwestionowanie tego obcinają rękę. I język. Mają też swoje wykopaliska i naukowców, którzy – w trosce o własne członki – udowadniają, że to właśnie tu jest to jedyne, najstarsze.
Będę szczery, mogliby tam uprawiać marne wina, a i tak bym się zachwycał regionem. Szczęśliwie nie staję przed takim dylematem. Zanim jednak o winach, to słówko o winnicach, co zresztą ma jakiś sens. Otóż winnice są tam spektakularne (to dla widzów) lub koszmarne (wersja pracowników), bo – jako się rzekło – winoroślą obsadzono te kaniony. Mamy więc stromiznę taką, że koza zastanowiłaby się dwa razy, czy da radę przejść, a tubylcy tam jeszcze wino uprawiają. Wszędzie skały, skałki i łupki (zgadli państwo, wina są mineralne), traktorem nie wjedziesz, wszystko trzeba ręcznie.
Będę szczery, mogliby tam uprawiać marne wina, a i tak bym się zachwycał regionem. Szczęśliwie nie staję przed takim dylematem
A cóż tam się rodzi, pewnie jak w całej Galicji, białe o dużej kwasowości? Ano niekoniecznie, bo oczywiście jest i albariño, jest godello, ale jest także mencia. Historia lubi się powtarzać – czerwony szczep przez lata niedoceniany, dający cienkusze do picia natychmiast w ciągu ostatnich lat awansował do pierwszej ligi. Mamy jego dwa wydania z Albamar, znanego nam już z wybitnych albariño. Mnie bardziej przypadło do gustu Fusco – wino żywe, bardziej zwarte i energiczne, trącące czerwonymi owocami i śliwką, nieco pikantne. Nai to ugotowane wiśnie, wciąż trzymane w ryzach przez wyraźną kwasowość – tym zachwycał się zaprzyjaźniony profesor filozofii. A państwu, które bardziej się podobało?