Ze wszystkich pomysłów na wybrnięcie z obyczajowego skandalu obnażającego własne zakłamanie były wiceprezes Ordo Iuris wybrał najgorszy – przekonywanie opinii publicznej, że ludzie wierni wyznawanym przez siebie wartościom są mniej wiarygodni w ich szerzeniu. Brzmi jak kapitulacja, zwłaszcza u kogoś, kto całą polityczną karierę zbudował na narzucaniu innym swoich własnych poglądów na życie i rodzinę. Nie zamierzam pastwić się nad niewierną parą układaczy cudzego życia, ciekawa jestem, czy sami korzystają z dobrodziejstw tego, co chcą narzucić wszystkim planującym rozwód – mediacji małżeńskich, które zgodnie z ich postulatami miałyby być obowiązkowe, nawet jeśli nie ma najmniejszych szans na uratowanie małżeństwa, a wymuszone przeciąganie procedury rozwodowej może jedynie dołożyć niepotrzebnych cierpień stronie słabszej, np. doświadczającej przemocy domowej.