Reklama

Terlikowski: Aborcja po gwałcie. Cena pseudomiłosierdzia

Jestem dzieckiem poczętym z gwałtu. Ci, którzy uważają, że takie dzieci nie mają prawa do życia, mówią, że nie powinno mnie tu być – głos Irene van der Wende mocno zabrzmiał w auli Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Aktualizacja: 13.08.2016 10:46 Publikacja: 13.08.2016 00:01

Terlikowski: Aborcja po gwałcie. Cena pseudomiłosierdzia

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Potem Irene dodała jeszcze, że wiele lat później ona sama została zgwałcona i zaszła w ciążę. Wówczas nie wiedziała, jak się sama poczęła, a otoczenie przekonywało ją, że najlepszym, ba, jedynym rozwiązaniem jest aborcja. I przekonali ją.

Ale, wbrew temu, co mówiło jej otoczenie, o czym trąbią dziś medialne autorytety, i co jak papugi powtarzają także prawicowi politycy, to nie był wobec niej akt miłosierdzia. On jej w niczym nie pomógł, lecz zaszkodził. Psychiczna masakra rozpoczęła się bowiem po aborcji. Irene piła, narkotyzowała się, uciekała w przelotne związki, leczyła się z depresji – wszystko, byle zagłuszyć prawdę o tym, że była matką. – Moje dziecko nie żyje z powodu mojej decyzji – podkreślała, dodając, że cierpiała w milczeniu.

Wiele lat później poznała historię swojego poczęcia. Jej ojciec wrócił do domu pijany, zaczął bić matkę, aż w końcu powalił ją na łóżko i brutalnie zgwałcił. Matka nie chciała dziecka gwałciciela, postanowiła zabić siebie i dziecko, rzucając się pod pociąg. Ale gdy nadjechał, nie była w stanie tego zrobić. – Dlatego żyję. Jestem wdzięczna matce za to, że się narodziłam, bo wartość mojego życia nie jest zależna od tego, jak się poczęłam – podkreśla dziś Irene. Wiedza o dramacie pogłębiła jej depresję, zrozumiała bowiem, co sama zrobiła. – Wynajęłam mordercę, by zabił moje dziecko – opowiadała.

Uznanie prawdy, a także przeżycie żałoby, terapia i radykalne nawrócenie na protestantyzm, pozwoliło jej wyjść na prostą.

Historia Irene nie jest wyjątkowa. O gigantycznej traumie mówią dziesiątki kobiet, które zdecydowały się na ten rzekomy akt miłosierdzia, jakim ma być aborcja.

Reklama
Reklama

– Po aborcji chciałam umrzeć – opowiada Jennifer McCoy. Potem było wiele lat depresji, myśli samobójcze. Dopiero na rekolekcjach dla kobiet po aborcji „Łzy Racheli" przyszedł czas pokuty i zdrowienia. Dziś Jennifer stoi przed klinikami aborcyjnymi i ostrzega kobiety przed błędem, który sama popełniła. – Nie chcę, by moja historia się powtórzyła – podkreśla.

Nie będę cytował kolejnych opowieści. Jeśli ktoś ciekawy, odsyłam do mojej napisanej wspólnie z żoną książki „Życie dla życia". Tam znajduje się więcej takich historii. Głos oddany jest także dzieciom, które narodziły się z gwałtu, i matkom, które zdecydowały się je urodzić. Nikt nie mówi o traumie związanej z dzieckiem, nikt nie leczył się z depresji (inaczej niż kobiety, które zdecydowały się na aborcję), nikt nie opowiada banialuk powtarzanych przez aborcjonistów.

Ich świadectwa wzmocnione są badaniami Elliot Institute. Przebadano 192 zgwałcone kobiety, które zaszły w ciążę. 69 procent z nich zdecydowało się urodzić dziecko, 29 dokonać aborcji, a 1,5 procent poroniło dziecko naturalnie. Wśród tych, które urodziły nie ma takich, które żałowałyby swej decyzji, ale aż 80 procent tych, które zdecydowały się na aborcję, tego żałuje i przekonuje, że nie tylko nie pomogła im ona w poradzeniu sobie z traumą gwałtu, ale dodała dodatkową. Elliot Institute przypomina także, że wciąż nie ma badań, które stwierdzałyby, że aborcja pomaga w sytuacji gwałtu, a zwolennicy tego rozwiązania stosują w debacie zwyczajny szantaż moralny.

Po co o tym wszystkim piszę? Odpowiedź jest boleśnie prosta. Otóż, od jakiegoś czasu słyszę nienowy argument mówiący o współczuciu dla zgwałconych kobiet. Szermują nim lekarze, politycy (także prawicowi), dziennikarze, wszyscy rzekomo głęboko zatroskani o kobiety. Problem polega tylko na tym, że ich troska w niczym kobietom nie pomaga, a skazuje je na powtórny gwałt. Warto by o tym pamiętali ci wszyscy, co przekonują, że zależy im na dobru kobiet.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
„Eleanor Wspaniała”: Telenowela o starości i samotności
Plus Minus
Redaktorzy „Plusa Minusa” polecają
Plus Minus
Vincenzo Latronico: Interesują mnie ludzie zwyczajni, których nie spotyka nic wyjątkowego
Plus Minus
„Czarny Las”: Dmuchanie szkła dla zaawansowanych
Plus Minus
Łapki pod choinką
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama