Kłopoty zdrowotne dopadły Erica Claptona, a także Briana Johnsona z AC/DC. LSD wpędziło w schizofrenię Briana Wilsona z The Beach Boys, Petera Greena z Fleetwood Mac i Syda Barretta z Pink Floyd. Sparaliżowało ich kariery.
Czytaj więcej
Kurt Cobain, spektakularna postać z Klubu 27, czyli tych gwiazd, które nie przeżyły 27. roku życia, kiedy jeszcze myślał, że będzie borykał się ze starością, sparodiował swoją przyszłość i wystąpił na jednym z koncertów na wózku inwalidzkim. Szydził w ten sposób z wykonawców starszego pokolenia, którzy tak zwaną muzykę młodzieżową doprowadzili do parodii, przypominając zmumifikowanych za życia przywódców ZSSR – na przykład Leonida Breżniewa.
Miło żartować, gdy jest ku temu okazja, jednak wraz z przedłużającymi się coraz bardziej muzycznymi karierami wielu artystów pada ofiarą różnego rodzaju schorzeń, które uniemożliwiają kontynuowanie kariery, choć pomimo zaawansowanego wieku rozwija się fantastycznie. Taką ofiarą może być, niestety, jedna z najważniejszych postaci rockowej sceny, czyli Eric Clapton.
Trzy butelki brandy
Pierwsze symptomy jego choroby można było obserwować podczas łódzkiego koncertu gitarzysty. Każdy, kto widział jego wcześniejsze występy, mógł rozpoznać niespotykaną wcześniej rezerwę do grania solówek, które dla każdego gitarzysty są wisienką na torcie albo perłą w koronie. Po nich można poznać mistrza i wirtuoza. Tymczasem Clapton unikał w Łodzi grania partii solowych, rezygnując z okazji do pokazania swojego mistrzostwa. W końcu skorzystał nawet z życzliwie mu podstawionego krzesełka. Pamiętam, jak po mojej krytycznej i pełnej zawodu recenzji w redakcji rozgorzała dyskusja, czy Clapton jest w pełni formy czy też raczej niedysponowany. Wynik był dla mnie niekorzystny, zostałem uznany za malkontenta, dlatego z satysfakcją, choć podszytą smutkiem, przyjąłem do wiadomości informacje płynące z Austrii i Niemiec, gdzie z powodu niedyspozycji muzyka koncerty zostały odwołane. Powodem była kontuzja kręgosłupa, jakiej nabawił się w wieku 68 lat, w 50-lecie rozpoczęcia estradowej działalności, promując album „Old Socks".
– Występy na scenie to bułka z masłem, podróżowanie to jednak zbyt duże wyzwanie – wyznał wtedy muzyk, zaznaczając, że po ukończeniu 70 lat mocno ograniczy podróżowanie po świecie, na wzór JJ Cale'a.