Piotr Andrews: Fotoreporter wojenny opowiada o grozie i traumie zawodu fotografa

Wielu fotoreporterów myśli, że ma misję; że ich zdjęcia coś zmienią, wpłyną na opinię publiczną, że spowodują zmiany. Bzdura. Wszystko jest ustalane gdzieś indziej. Dziennikarze w pewnym sensie są manipulowani przez dużo wyżej postawionych ludzi. Zawiesiłem aparaty na kołku, zostałem dozorcą, a moim głównym zajęciem jest koszenie trawy, malowanie i sprzątanie – mówi Michałowi Kołodziejczykowi Piotr Andrews, były fotoreporter.

Aktualizacja: 01.05.2017 09:25 Publikacja: 27.04.2017 15:37

Dzieci z plemienia Hazar, zamieszkującego Hazaradżat w środkowym Afganistanie (Bamian 2001 r.)

Foto: Reuters/Forum, Piotr Andrews

Plus Minus: Często powtarza pan, że każdy ma swoje Sarajewo. Co to znaczy?

Piotr Andrews: Każdy ma jakiś problem, z którym nie do końca potrafi sobie poradzić, a musi z nim żyć. Ktoś jest chory, komuś rozpada się rodzina, ktoś inny ma problemy finansowe.

Pozostało 99% artykułu

BLACK WEEKS -75%

Czytaj dalej RP.PL. Nie przegap oferty roku!
Ciesz się dostępem do treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce. Rzetelne informacje, pogłębione analizy, komentarze i opinie. Treści, które inspirują do myślenia. Oglądaj, czytaj, słuchaj.
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich