Westerplatte czy Zaleszczyki? Bohaterstwo powstańców czy rzeź Woli? Od lat polska wyobraźnia historyczna znajduje się w symbolicznym klinczu. Tymczasem możliwa jest opowieść, która pozwoli nam być dumnymi z kogoś innego niż z żołnierza powojennego antykomunistycznego podziemia lub pańszczyźnianego chłopa w zgrzebnej koszuli.
Blisko 2,5 mld zł rozłożone na dziesięć lat – tyle ma kosztować odbudowa zachodniej pierzei placu Piłsudskiego z pałacami Saskim i Brühla oraz kamienicami przy ul. Królewskiej. W pałacu Brühla nową siedzibę ma znaleźć Senat, a w kamienicach przy Królewskiej – Mazowiecki Urząd Wojewódzki. „Natomiast Pałac Saski będzie to ogromna przestrzeń dla instytucji edukacyjnych i instytucji kultury" – jak w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej" mówił sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP Wojciech Kolarski.
Dlaczego warto przyjrzeć się zatwierdzonej już ustawowo przez prezydenta Andrzeja Dudę inicjatywie? Nie chodzi wcale o najczęściej podnoszony argument podważający sensowność zakładanej kwoty. Odbudowa Pałacu Saskiego jak w pigułce skupia najważniejsze cechy charakterystyczne dla wyobraźni historycznej obozu rządzącego: chęć symbolicznego przekroczenia „zerwanej ciągłości", która ma nam towarzyszyć od zakończenia II wojny światowej (Pałac Saski został wysadzony przez hitlerowców), pragnienie ukojenia nostalgii za utraconym światem II RP oraz skupienie się na militarno-politycznym wymiarze historii (w trakcie Bitwy Warszawskiej w pałacu złamano bolszewickie szyfry, a w 1932 r. dokonano także pierwszego złamania kodu niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma). Wszystkie te cechy znajdziemy w kluczowej dla wyobraźni historycznej Prawa i Sprawiedliwości książce – „Esej o duszy polskiej" prof. Ryszarda Legutki.
Dziejowa apokalipsa
Po co wracać do krótkiego eseju wydanego kilkanaście lat temu? Nie chodzi tutaj wcale o antykwaryczne zamiłowania, nie chodzi nawet o samą tylko treść utworu, lecz wyłaniający się z niej sposób patrzenia na historię Polski XX w., organizujący myślenie obozu rządzącego i nadający kształt jego polityce historycznej.
Legutko to swoisty kronikarz „spełnionej apokalipsy". W drugim rozdziale książki zatytułowanym „Kataklizm" na ledwo 12 stronach znajdziemy kilkanaście dosadnych określeń odnoszących się do procesu zniszczenia Polski przedwojennej: od likwidacji i dewastacji, przez destrukcję, gwałt, katastrofę, aż po unicestwienie i zrujnowanie.