– Powiedział mi, że jego dziewczyna wraz z jej koleżanką Małgorzatą S. wyjeżdżają za granicę na święta lub sylwestra. Małgosia namówiła jego dziewczynę na wyjazd. Miały już wykupione bilety. Mówił, że jest zły i musi coś z tym zrobić. Mówił, że wie, gdzie ta Gośka pracuje i jakim jeździ samochodem. Mówił, że chce ją zawinąć, zwieźć na działkę i przetrzymywać tydzień, aby nie wyjeżdżały za granicę.
Ryszard J. uległ i postanowił pomóc przyjacielowi. Na co dokładnie się zgodził? Czy mógł przypuszczać, co stanie się Małgorzacie S.?
Sebastiana S. zatrzymano 13 stycznia 2001 roku o godzinie 21.00. Przyznał się do zarzutu pozbawienia wolności Małgorzaty S., odmówił jednak składania wyjaśnień.
Zeznania zatrzymanych
Ryszard J. od początku był znacznie bardziej rozmowny niż Sebastian S. Podczas kolejnego przesłuchania podał śledczym dokładny przebieg zdarzenia: „Po około 10 minutach wyszła z bramy jakaś dziewczyna. (...) Sebastian w tym momencie powiedział mi, że to jest właśnie Małgorzata, i powiedział, że mam się schować do bramy, aby nas nie widziała. On też się schował do bramy. Dziewczyna, idąc ulicą Gąsiorowskich, skierowała się w stronę ulicy Głogowskiej. Sebastian powiedział wtedy: „Kurwa, chujowo jest bez samochodu, co teraz, chuj z tym, zrobię to innym razem". (...) Oznajmił mi, że jak będzie wyjeżdżać samochodem, to on wyjdzie i ją zatrzyma. Szliśmy za nią. Sebastian był ciekawy, gdzie ona idzie. Ja już trochę ochłonąłem i cieszyłem się, że nic z tego nie będzie. (...) „Patrz, ona wchodzi do banku". (...) Po około 2 minutach ona wyszła z banku i skierowała się w stronę przejścia dla pieszych. Gdy zapaliło się zielone światło, ona zaczęła przechodzić przez ulicę, my również przeszliśmy przez ulicę. Przechodząc przez ulicę, spotkaliśmy tę dziewczynę. Sebastian powiedział do niej: „Cześć, Gosia", i zadał jej pytanie „co robi i czy idzie do pracy oraz czy jest samochodem". Małgosia odpowiedziała, że właśnie idzie do samochodu, a Sebastian zapytał się, czy nie podwiezie nas w kierunku ulicy Hetmańskiej. Ona odpowiedziała, że nie ma sprawy".
Ryszard J. doskonale wiedział, co chce zrobić Sebastian, mimo to nie ostrzegł Małgorzaty. Nie zrobił także nic, by powstrzymać mężczyznę – po prostu wsiadł razem z nim do samochodu. Kobieta z kolei nie spodziewała się niczego złego, podwoziła jedynie chłopaka przyjaciółki i jego kolegę. Nie widziała w tym żadnego zagrożenia.
„Małgorzata zgodnie z poleceniem Sebastiana zatrzymała samochód. W tym momencie, jak się zatrzymała, Sebastian powiedział, że ma zgasić samochód. Ona zapytała: „Po co?", on odpowiedział, że chce chwilę z nią porozmawiać. Ona nie zgasiła samochodu, Sebastian przekręcił kluczyki i wyciągnął je ze stacyjki. Jednocześnie chwycił ją za ręce, podciągnął je do góry, przesunął w kierunku przerwy między siedzeniami i kazał mi je chwycić. Wyciągnął taśmę i związał jej obie ręce. Następnie uderzył ją dwa razy pięścią w twarz, a ona zaczęła krzyczeć. On powiedział jej, że ma się zamknąć, ponieważ znów jej wykurwi. Ona się uspokoiła, zadała mu pytanie, o co mu chodzi.
Wysiadł z samochodu. (...) wrzucił ją na tylne siedzenie. Zerwał pokrowiec z siedzenia przedniego pasażera i przykrył nim Gosię. (...) Sam zajął miejsce za kierownicą i ruszył (...). Dojechaliśmy do Plewisk. Z Plewisk udaliśmy się stronę Komornik i dojechaliśmy do jego działki. (...) Sebastian otworzył drzwi cinquecento od strony pasażera. Chwycił ją za związane ręce i powiedział: „Dalej, wysiadaj, ty kurwo". Ta dziewczyna coś mówiła, „Nie rób mi nic", „O co chodzi" i „Dlaczego". Ja tej dziewczyny nie dotykałem. Ciągnął ją do tego pomieszczenia. Podeszliśmy do schodów, ja stałem za nimi, on odkrył plandekę, która przykrywała wejście do piwnicy, kopnął ją w tyłek i powiedział: „A teraz dopiero zobaczysz, co ci zrobię". Ciągnął ją za ręce i wciągnął do piwnicy, ona schodziła po schodach normalnie. Ja stałem u góry. Sebastian otworzył drzwi od piwnicy, zapalił światło, w tym momencie ja zszedłem na dół. Stanąłem w drzwiach.
Sebastian powiedział do niej: „Połóż się, kurwo", ona zapytała po co i dlaczego, a on odpowiedział: „Dopiero zobaczysz, ty dziwko". Ona się położyła na plecy. (...). On z takiej dużej beki, która tam stała, wyciągnął nóż kuchenny i chwycił go w prawą rękę. On stanął w rozkroku nad tą dziewczyną, jego stopy były na wysokości jej tułowia, w prawej ręce trzymał nóż, lewą ręką dociskał głowę do podłogi. Wbił nóż w szyję dziewczyny, po prawej stronie i powoli nóż, który był zagłębiony w jej szyi, przesuwał w lewą stronę. W tym momencie zobaczyłem, jak zaczyna wypływać krew z szyi i zaczyna tak pulsować. Ona w tym momencie dostała takie drgawki, ja wybiegłem do góry. Po około 30 sekundach on wybiegł za mną. Powiedział do mnie, co, kurwa, odpierdalam".
Tamtej nocy Małgorzata S. zmarła, wykrwawiła się na skutek zadanych jej obrażeń. Według Ryszarda J. pojechali później dwoma samochodami w bardziej oddalone miejsce, zostawili samochód ofiary i podpalili go za pomocą kanistrów z benzyną. Później Sebastian odwiózł go do domu. W drodze prowadzili normalną rozmowę. W końcu Sebastian miał spytać, czy Ryszard J. nie pomógłby mu usunąć zwłok. Ten po prostu odpowiedział, że „idzie do pracy i nie chce być w to więcej zamieszany". Zgodził się jednak sprzedać telefon Małgorzaty.
To nie był jednak koniec. Sebastian S. odezwał się do niego kilka dni później. Żądał od Ryszarda pomocy w posprzątaniu domku na działce. Ciała ofiary już tam wtedy nie było. Na podłodze pozostały jedynie plamy ropy i pasek.
Po przesłuchaniu Ryszarda J. śledczy ponownie przesłuchali Sebastiana S. Tym razem mężczyzna złożył wyjaśnienia. Opisał wszystko, co działo się aż do momentu zabójstwa. Odmówił jednak składania wyjaśnień w zakresie dalszych wydarzeń.
Jakie dokładnie plany miał Sebastian S. tamtego dnia? Jak wyjaśnił:
„Najpierw myśleliśmy, aby wywieźć ją samochodem i w samochodzie spalić, ale później doszliśmy do wniosku, że nie będzie to wyglądało na wypadek, i pomyśleliśmy, że wywieziemy ją gdzieś daleko. Nie mieliśmy wiele czasu i pomysłów i stwierdziliśmy, że wywieziemy ją do rzeki. Hasło rzeka rzuciłem ja.
Następnie zawinęliśmy ją w koc, do koca włożyliśmy cegłę jedną, która stała przy drzwiach prowadzących do piwnicy. To wszystko to, znaczy się S., cegłę, zawinęliśmy tak, jak mówiłem, kocem, i to wszystko obkleiliśmy taśmą. Taśmę klejącą miałem w samochodzie. Wynieśliśmy wspólnie S. z piwnicy i zanieśliśmy do samochodu marki Cinquecento. Ciało Małgorzaty S. umieściliśmy na siedzeniu pasażera. Do samochodu, gdzie były zwłoki, wsiadłem ja, natomiast Rysiek do LT.
Po wyniesieniu ciała S. do samochodu wróciliśmy do samochodu i ten szmat, który nasączony był krwią, wrzuciliśmy do pieca. Posadzkę posypaliśmy piaskiem i zmietliśmy to. Posadzkę polaliśmy ropą. (...) Zamknęliśmy pomieszczenie i pojechaliśmy w kierunku Komornik. (...) W trakcie jazdy zatrzymałem samochód i powiedziałem do Ryszarda, że jak dojedziemy do mostu, ma zatrzymać samochód i w razie jak pojedzie jakiś samochód, ma mnie poinformować światłami. Ja pojechałem na most, zatrzymałem samochód na prawym pasie (...). Wysiadłem z samochodu, otworzyłem drzwi pasażera i chwyciłem ciało S., i przerzuciłem przez barierkę, i wrzuciłem ją do wody".
Wyjaśnienia Ryszard J. i Sebastiana S. były miejscami rozbieżne, zwłaszcza co do udziału pierwszego z nich w całym przedsięwzięciu. Śledczy przystąpili do sprawdzania tych wersji. Obaj mężczyźni zostali tymczasowo aresztowani.
Fragment książki Diany Brzezińskiej i Andrzeja Gawlińskiego „Zbrodnie bez ciał. Jest ciało – jest zbrodnia, nie ma ciała – nie ma zbrodni?", która ukaże się 11 sierpnia nakładem wydawnictwa Otwarte
Tytuł pochodzi od redakcji