Pierwsze zdanie: „Urodził się 130. lat temu", może wskazywać, że obchodzimy właśnie rocznicę jego przyjścia na świat. Uczczono ją już pół roku temu – 22 stycznia. „Studiuje polonistykę", ale i germanistykę; w Legionach „prochu zanadto nie powącha" – tego do końca nie wiemy, a sformułowanie: „służy na tyłach w poczcie polowej", wprowadza w błąd. Miał okresowo taki etat, ale pracował w biurze prasowym Departamentu Wojskowego NKN – pisząc do „Wiadomości Polskich" i „Dziennika Narodowego". Z tego czasu datuje się bliska znajomość z późniejszym gen. Władysławem Sikorskim oraz prof. Stanisławem Kotem. „W 1920 roku wraca na scenę" – nie, wrócił w 1918 roku, najpierw rolą Poety w „Weselu", a później, tryumfalnie, Konrada w „Wyzwoleniu" (zastępując Józefa Węgrzyna).
Warszawskie i krakowskie przedstawienia „Gałązki rozmarynu" miały miejsce w 1937, a nie w 1938 roku (wtedy sztuka ukazała się drukiem), więc premiera nie „zbiegła się z 20. rocznicą odzyskania niepodległości". Również stwierdzenie: „Widowisko opiewające mit Legionów Piłsudskiego mogło być zagrane dopiero w 1982 r.", myli. Było tak późno grane, ale tylko w kraju – w Londynie miało dwie inscenizacje (1955 i 1968), słuchowisko na nim oparte prezentowano w RWE (pierwszy raz – 1954), szereg razy pokazano „Gałązkę" na wychodźczych scenach amatorskich. W 1940 roku „Zza oceanu firmuje swym nazwiskiem jako nominalny redaktor naczelny »Wiadomości Polskie Polityczne i Literackie«" – firmuje je nie tylko „zza oceanu", ale przez cały czas ukazywania się tygodnika, który w Londynie współtworzy – do lutego 1944.
Są i drobiazgi – poważne, jak i wesołe. O „Castrum doloris" – „Za sprawą cenzury angielskiej artykuł ukazuje się z czterema białymi plamami" – sam Nowakowski pisał o plamach trzech, albowiem tyle ich widzimy. Czwarta ingerencja – wykreślone słowa „ale daleko od Rosji" – jest prawie niezauważalna. „Jako emigrant nad Tamizą nie chodzi na mecze" – tak tylko deklarował (w oryginale twierdził, że nic go nie obchodzi, iż „Arsenal przerżnie 25 do 0 z Wanderers", nie wspominał o Chelsea czy Tottenhamie – swobodnie sparafrazowano tu fragmenty radiowej gawędy i felietonu). W 1961 roku opisze dopingowanie z Karolem Zbyszewskim Górnikowi Zabrze (teraz dopiero pojawi się Tottenham).
Jakkolwiek artykuł nie dotyczy kultywowania pamięci o Zygmuncie Nowakowskim, to lepiej o orientacji autora w sprawach związanych z tym bohaterem świadczyłoby inaczej dobrane finalne zdanie. Krzysztof Tarka pisze autorytatywnie: „Zapomniany pozostaje także i dziś". Wydaje się, że bliższa rzeczywistości będzie pełniejsza optymizmu teza, iż od ponad dziesięciu lat trwa stopniowy jego renesans. Wymieńmy tylko edycję czasopisma „Przylądek Dobrej Nadziei" – w całości jemu poświęconego, wystawę zorganizowaną przez Muzeum Krakowa, nadanie imienia szkole podstawowej w Trzęsówce czy ukazanie się biografii (wyróżnionej przez jury Nagrody Literackiej im. Józefa Mackiewicza). W IPN trwają przygotowania nowej publikacji „Wieczorów pod dębem" (gawęd o historii Polski) oraz obszernego zbioru prozy politycznej z lat 1939–1963.
Dużo jest jeszcze do zrobienia, ale fakt, że w 130. rocznicę urodzin wieńce na Rakowicach złożone zostały w imieniu Kancelarii Prezydenta RP, wojewody małopolskiego, przez ówczesnego prezesa IPN Jarosława Szarka, dyrektora Oddziału IPN w Krakowie Filipa Musiała, przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich czy środowiska sympatyków oraz kibiców Cracovii – mówi za siebie.