Najważniejsze, to chyba jest to, czy są prawdziwe.
Są cytowane, a czy prawdziwe, to już trzeba weryfikować... i to należy do dziennikarzy.
Czyli stacja informacyjna podaje informacje, które trzeba weryfikować. To po co nazywa się ją stacją informacyjną?
Każdy ma prawo do pomyłki – mój przykład z TVP to dobitnie pokazuje – dlatego warto weryfikować wszystkie informacje po trzy razy. Nawet jeśli je podaje Donald Trump.
TVP Info zdarzają się pomyłki tylko w jedną stronę.
Myślę, że TVP dobrze pełni swoją rolę, jaką jest bycie przeciwwagą dla TVN. Nie ukrywajmy, że tu jest konflikt polegający na interpretacji wydarzeń.
Publiczne media są od tego, by robić przeciwwagę dla jakiegoś medium prywatnego?
Telewizja publiczna jest od tego, by dbać o pluralizm debaty publicznej. Koncern ITI opowiada się jasno po stronie totalnej opozycji. Polecam sprawdzić, jak było zakładane TVN. Mamy tu twarde powiązania z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Nazwisko generała Dukaczewskiego, który często tam występuje w roli eksperta, tylko o tym świadczy. Na pewno zapytam pana Dukaczewskiego, czy i jaki miał wpływ na zakładanie TVN.
Czyli wracasz do biegania z kamerą za ludźmi.
Nic z tych rzeczy. Ogłosiłem powołanie własnej organizacji. To będzie stowarzyszenie o charakterze politycznym, które będzie skupiać młodych ludzi. Na tę chwilę jest to kilkanaście–kilkadziesiąt osób. Ludzie o korzeniach żydowskich, włoskich, francuskich, ale przede wszystkim polskich. To będzie takie chrześcijańskie multikulti w prawicowym sosie. Będziemy organizować happeningi polityczne w Warszawie i nagrywać kontrowersyjne materiały na Piast TV.
Po co jest potrzebne takie stowarzyszenie?
Odkąd zacząłem pracę w TVP w 2016 r., wiele osób do mnie podchodziło na ulicy. Niektórzy mówili: dziennikarstwo to może niekoniecznie dla ciebie, ale powinieneś działać politycznie. Uznałem, że trzeba się zebrać i zrobić taki newschoolowy odłam Ligi Republikańskiej czy Naszości Piotra Lisiewicza. Komentarze polityczne z dużym dystansem i lekkim dowcipem.
Zaczęliście rzeczywiście od dowcipu, czyli zdjęcia na Twitterze, które podbiło internet: ty ze znajomymi, z którymi chcesz się zapisać do Wojsk Obrony Terytorialnej.
Trwa nasz proces zapisywania się do WOT. Uważam, że to spoko płaszczyzna do realizacji dla młodego pokolenia. Za mundurem panny sznurem.
Jakby ci to powiedzieć... Nie wyglądaliście zbyt groźnie na tym zdjęciu.
Strachem się nic zwojuje. Specjalnie wrzuciłem to zdjęcie, żeby skupić uwagę na naszych sylwetkach i mojej osobie. To zdjęcie się przebiło, bo o tym rozmawiamy. Na zdjęciu są wielkomiejskie chłopaki z Warszawy, studenci – wszyscy elegancko ubrani w białe koszule. Spodnie w kancik i klasa sama w sobie. Po prostu elegancki, warszawski styl.
Tak w ogóle to myślałem, że wy szukacie tego węża.
Widziałem, że sobie żartowałeś na Twitterze Piotrze. Mam duży dystans do siebie i nawet podałem to dalej.
I znaleźliście pytona?
Jak tylko go znajdziemy nad Wisłą, to odwiedzimy z nim Rafała Trzaskowskiego na ławeczce.
Co sprawia, że ludzie z twojego rocznika tak bardzo zwrócili się w prawo?
Pochodzę z Ursynowa ze średnio zamożnej rodziny. Widziałem i ciągle widzę skutki komunizmu wśród zwykłych ludzi. Widzę, że odstajemy od Europy. Polski nie objął plan Marshalla po wojnie. Widzą to też młodzi ludzie. Polska ma ambicje i potencjał, żeby stać się potęgą gospodarczą. Wystarczy zobaczyć jak rozwinięte technologicznie są Berlin czy Paryż. Te miasta są gospodarczo 100 lat do przodu.
Jak miałem 15 lat, tata mi przyniósł „Michnikowszczyznę" Ziemkiewicza i powiedział, że warto ją przeczytać. Moi rówieśnicy dookoła czytali „Gazetę Wyborczą". Po lekturze zaangażowałem się w młodzieżówkę PiS – a najważniejszym wydarzeniem dla mnie była obrona krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Poznałem tam kombatantów z AK, którzy byli zaszczuwani przez pijanych młodych ludzi. Chodziłem tam z dziadkiem i tatą.
Obrona krzyża była elementem spajającym?
Zwłaszcza że spotkaliśmy się – ja i mój tata – z hordami pijanych lewaków, którzy nas atakowali.
Hordami? Relacjonowałem te wydarzenia jako reporter i naprawdę uważam, że strasznie je mitologizujecie. W rzeczywistości wyglądało, to tak, że przechodziło tam kilka pijanych osób, jak to wieczorem w centrum dużego miasta. Potem był rzeczywiście jakiś żałosny happening, ale też niezbyt wielki.
Mam odmienną wizję tamtych wydarzeń. Widziałem krzyże z puszek Lecha, pijaków opluwających kombatantów AK i NSZ, pluszowe kaczki, którym urywano głowy i sikanie na znicze. Przede wszystkim widziałem pogardę. Ówczesna telewizja publiczna za rządów PO, TVN i Palikot wiedzieli, co robią. Ten ostatni był zresztą, w mojej opinii, zadaniowany do tego przez służby specjalne. Ten przemysł pogardy zohydził wielu ludziom obraz katastrofy smoleńskiej.
Jeśli używamy pojęcia „przemysł pogardy", to jak nazwiemy to, co robi obecnie tak bliska ci TVP?
TVP robi dobrą robotę.
A słowa, które wypowiadają Krystyna Pawłowicz czy Dominik Tarczyński?
Proszę w to nie mieszać szanowanej pani profesor prawa.
A nie dziwi cię, że środowiska, które przez lata płakały, że z debaty wyklucza się pewne grupy, gdy tylko zaczęły mieć na cokolwiek wpływ, zaczęły wykluczać innych?
Chodzi ci o grupy, które na przykład nie są wpuszczane do mediów publicznych? W mojej opinii w TVP jest pluralistycznie i jest wszystko OK.
To OK znaczy, że każdy może założyć też swój kanał?
Tylko trzeba wejść w tłum i mieć odwagę firmować to własną twarzą – tak jak ja. Założyłem Piast TV w 2014 r., gdy nie udało mi się uzyskać mandatu radnego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości na warszawskim Ursynowie. Udało mi się spotkać Seweryna Blumsztajna w 2014 r. w metrze i wrzuciłem mój pierwszy, głośny materiał na YouTubie – wtedy zacząłem poznawać techniki obsługi kamery.
Widzisz kogoś na mieście i zaczynasz nagrywać?
To zależy. Najczęściej podchodzę i pytam, czy mogę porozmawiać.
I słyszysz, że nie możesz, ale nagrywasz dalej.
To zależy z kim z rozmawiam. Jeżeli jest to Seweryn Blumsztajn czy Adam Michnik, którzy hodują na Czerskiej przemysł pogardy, to nie mam problemu. Oni wywołują we mnie odrazę.
To jest odczłowieczanie kogoś, z kim się nie zgadzasz. Polityka PiS też będziesz ścigał w metrze?
Na trudne pytanie muszą być przygotowani wszyscy. Przed Piast TV nikt nie ucieknie.
Twoje pytania do Bronisława Komorowskiego w czasie ostatniego tygodnia kampanii prezydenckiej w 2015 r. i jego słynne: „Zmień pracę i weź kredyt" mogło mieć wpływ na wynik wyborów.
Podszedłem wtedy do Bronisława Komorowskiego i zadałem mu kilka pytań o jego związki z Nikołajem Patruszewem z KGB i o pomysł na przyszłość dla młodych ludzi. Pamiętam, że na chwilę stałem się trendsetterem.
Jako przykładowy młody człowiek, który był po prostu kandydatem PiS na radnego.
Byłem wtedy studentem UW. Nic nie konsultowałem ze sztabem Andrzeja Dudy. To ja zapytam publicznie: gdzie jest teraz Bronisław Komorowski?
Ale jakby ktoś zaczął pytać o związki ze służbami polityków PiS, to byłby „przemysł pogardy".
Polityk, który wychodzi w tłum, musi być przygotowany na każdą ewentualność: na prowokację, na niewygodne pytania, na skandal czy grupę, która będzie chciała rozbić spotkanie i zrobić show.
Ale ty nie masz siostry i nie szukałeś wtedy pracy.
Nie mam siostry. Mam brata. Z tym kredytem – to nie byłem ja. Media się nabrały. Ja się tylko dołączyłem do narracji mediów ze swoim pomysłem. Chłopak w zielonej koszulce najpierw podszedł i zaczął zadawać pytania prezydentowi, a ja dzień później zrobiłem to samo – tyle tylko, że w żółtej bluzie. Media nas połączyły. Najlepsze jest to, że jak na Powiślu podchodziłem do prezydenta, to Rafał Trzaskowski, który tam stał jako członek sztabu, dał mi taki emblemat „Popieram Bronisława Komorowskiego". Dzięki niemu wtopiłem się w tłum, a potem zadałem pytania prezydentowi i usłyszałem, żebym pojechał do Norwegii. Można powiedzieć, że Rafał umożliwił mi zadanie trudnych pytań Komorowskiemu. Mam nadzieję, że z moją grupą uda mi się zrobić niejedną podobnie głośną akcje.
Z tymi eleganckimi gośćmi ze zdjęcia na Twitterze?
Był ogromny atak na nas w internecie, ale to dobrze, bo hejt uodparnia. Każdy z nas ma dziewczynę, coś studiuje. Chodzimy na Pole Mokotowskie, nad Wisłę, gramy w piłkę, śmigamy na strzelnicę i czytamy prawicową prasę. Jednym słowem działamy.
A skąd ten twój hejt na przykład na Paradę Równości?
Poszedłem kulturalnie na paradę w 2015 r. i to, co zobaczyłem, te dewiacje, na długo mi pozostaną przed oczami.
Trzeba było nie iść.
Wrzuciłem reportaż na Piast TV i utwierdziłem się w przekonaniu: żadnych związków partnerskich i żadnej adopcji dzieci przez osoby homoseksualne. To, że użyłem słowa „pedały", pokazuje, jak ważna jest semantyka.
To sianie nienawiści.
Tak samo jak Wojciech Cejrowski mam prawo do ostrych poglądów. Ja jestem hetero, katolik, prawoskrętny.
Nie pytam. Twoja sprawa. Nie poznałeś nigdy homoseksualisty?
Może i gdzieś kiedyś poznałem.
To może zobaczyłbyś w kimś takim człowieka.
Na szczęście nie mam takich kolegów. W Telewizji Polskiej kilku tęczowych pracowało, ale uważam, że normalna rodzina to chłopak i dziewczyna. Chciałbyś, żeby twoja córka oglądała roznegliżowanych transwestytów ze sztucznymi penisami na czole? Idziecie sobie na spacer, a tu parada.
Nasza więź rodzinna na pewno na tym nie ucierpi. Dziecko widzi w swoim życiu dużo różnych rzeczy, a dorośli tłumaczą, o co w tym chodzi.
To są demoralizujące rzeczy.
Widziałem kiedyś Paradę Równości i jakoś mnie to nie zdemoralizowało. Wychowuję moją córkę tak, żeby miała podobnie.
Dla mnie to jest obrzydliwe i mnie to mierzi. Dla przykładu – w Moskwie parady są zakazane.
Dobry kierunek. Przed chwilą odwoływałeś się jednak do Paryża i Berlina. Tam po prostu nikt nie ma z tym problemu. Ale tak w ogóle, to jesteśmy przy pasażu Wiecha w Warszawie. Rozejrzyj się dookoła i zobacz, jakie piękne dziewczyny tu chodzą. Nie lepiej się nimi zachwycać zamiast hodować w sobie nienawiść?
Jestem fascynatem płci pięknej. W mojej organizacji są urocze kobiety – w tym moja dziewczyna. Niedługo wrzucamy nowy materiał, który będzie inspirowany newschoolowymi kawałkami sceny hiphopowej zza oceanu. Coś nowego, coś świeżego. To trafi do stargetowanych odbiorców.
Co powinni wiedzieć stargetowani odbiorcy?
Polityka to jest brutalna gra twardych grup interesu. Tu nie ma miejsca na litość. Przetrwają tylko twarde charaktery z charyzmą – i takich ludzi zapraszam do współpracy. Niestety, świat polityki często przypomina funkcjonowanie zwykłej mafii z włoskich filmów.
—rozmawiał Piotr Witwicki (dziennikarz Polsat News)
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95