Robert Mazurek: Odezwa semicka

Nie będzie w Polsce dobrze, dopóki nie rozstrzela się 300 tysięcy łajdaków – taką receptę stawiał jeden z największych polskich myślicieli, Franc Fiszer. – Bój się Boga, Franc, a co, jeśli nie znajdziemy 300 tysięcy? – Trudno, najwyżej dobierze się z uczciwych – odparł nieco tylko zafrasowany mistrz.

Publikacja: 16.04.2021 18:00

Robert Mazurek: Odezwa semicka

Foto: Fotorzepa/ Robert Gardziński

I jakkolwiek idea wycięcia w pień łajdaków zawsze wydaje się kusząca, to jednak nie rozwiązuje problemu. No bo kim ich zastąpić? Ha, tu w sukurs prorokowi przychodzi z nieśmiałą propozycją moja osoba. Otóż należy sprowadzić do Polski ze dwa, trzy tysiące Żydów – niech przejmą Sejm, Senat, rząd, najważniejsze stanowiska w administracji, sejmiki. Nie będę się spierał o liczby, ale tysiąc to absolutne minimum.

Tu wcale nie chodzi o to, że Żydzi mają łeb do interesów albo inne stereotypy „Żyda z pieniążkiem", to nie tak. I w ogóle nie chodzi o historię, wspólną czy oddzielną, chodzi o współczesność. Jeżeli jest bowiem w ostatnim półwieczu przykład państwa, które odniosło spektakularny sukces, w dodatku niezwiązany z nagłym zalaniem go ropą naftową wypływającą z każdej dziury, to bez wątpienia jest to Izrael. Jasne, poprawiła się jakość życia w Malezji, ale to wciąż trzeci świat, postępem imponują Chile, a zwłaszcza Singapur, ale u podstaw to jednak zamordyzm srogi był, jakoś nie wydaje mnie się, byśmy to zaakceptowali.

A Żydów to niby byśmy zaakceptowali?! Spokojnie, już tłumaczę. Po pierwsze, nie sprowadzalibyśmy izraelskich szewców, krawców i narkomanów, żadnych tłumów, tylko elitę. Ta i tak jest w Polsce wystarczająco wyobcowana, żadna różnica dla narodu, w końcu zawsze są jacyś Oni, których lud nie cierpi. Że nas wykupią? Spokojnie, umówilibyśmy się na premię za sukces i już. Zgarnęliby swoje, nie musieliby kraść, najwyżej dalibyśmy im Sosnowiec, w końcu i tak nikt go nie chce.

U nas nic nie działa, tam – wszystko. U nas jak nie katastrofalna susza, to powódź, że Wrocław rzeką spłynął i pod Szczecinem go znaleziono, a oni na pustyni ogrody porobili, własne warzywka, owoce, mają tego od groma i ciut. Wody nie ma? Z morza biorą, to i sól przy okazji zostanie. Kopalń nie mają, bo to przeżytek, za to sobie takie aplikacje w smartfonach porobili, że się Dolina Krzemowa chowa. Na wirusa zaszczepili się pierwsi, a służbę zdrowia mają taką, że nic tylko chorować. Dzieci u nich grzeczne, zasuwają do szkoły świątek, piątek, potem, wiadomo, takie łby, a moje tabliczki mnożenia nie znają, proszę.

Zyski wydają się oczywiste, no ale jak to tak, cudzoziemcy mają rządzić? Jacy tam oni cudzoziemcy, co drugi miał ciotkę w Garwolinie! Polski szybko by opanowali, zresztą gorzej od premiera i jego „półtorej roku" by nie mówili. Może by przy okazji „moją osobę" wyrugowali? Ech... Że mimo wszystko, głupio tak jakoś? Rozumiem, iż myśląc o nowym składzie Sejmu, tęsknicie do opanowania Nitrasa, taktu Jachiry, elokwencji Suskiego, uroku Bosaka czy dynamizmu Terleckiego, ale spokojnie, nie stracilibyśmy na kolorycie. Oni w Knesecie nienawidzą się tak żywiołowo i trwale, opluwają tak efektownie, rwą włosy z głowy tak histerycznie, że dopiero zobaczylibyście nową jakość. Korupcja? Spokojnie, byłaby taka, że minister Nowak uznany by został za ascetę i przybrał ksywę „Gandhi".

Wreszcie, last but not least, gdybyśmy tu importowali te dwa, trzy tysiące Izraelitów, to dopiero by nas Ameryka broniła! I oczywiście cały Izrael, zresztą prosto ze schronu pod CPK, który odkrył poseł Brown. – Tak na marginesie – klarował mi pewien polski generał – żadne Patrioty i F-35 nie są tak skuteczne jak żywe tarcze. Zamiast amerykańskich baz wojskowych powinniśmy ufundować wzdłuż wschodniej granicy sieć amerykańskich przedszkoli. Nikt by się nie odważył nas zaatakować.

Śmiała koncepcja strategiczna pana generała, wygłaszana, dodajmy, na trzeźwo, choć nie do końca serio, ma jedną dziurę. Otóż nie wiadomo, jak mielibyśmy skłonić amerykańskich rodziców, by wysyłali swe pociechy do przedszkola w Hrubieszowie czy Gołdapi. A tu, proszę, sami przyjadą, z dziećmi zresztą. Jak zabawią dłużej, to się nam kulinarnie poprawi, kultura się wzbogaci, znowu będziemy mieli Tuwima, Tyrmanda, a i taka piękna, bogata tradycja antysemityzmu się nie zmarnuje. A po Żydach kto, Ormianie? 

Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu