I jakkolwiek idea wycięcia w pień łajdaków zawsze wydaje się kusząca, to jednak nie rozwiązuje problemu. No bo kim ich zastąpić? Ha, tu w sukurs prorokowi przychodzi z nieśmiałą propozycją moja osoba. Otóż należy sprowadzić do Polski ze dwa, trzy tysiące Żydów – niech przejmą Sejm, Senat, rząd, najważniejsze stanowiska w administracji, sejmiki. Nie będę się spierał o liczby, ale tysiąc to absolutne minimum.
Tu wcale nie chodzi o to, że Żydzi mają łeb do interesów albo inne stereotypy „Żyda z pieniążkiem", to nie tak. I w ogóle nie chodzi o historię, wspólną czy oddzielną, chodzi o współczesność. Jeżeli jest bowiem w ostatnim półwieczu przykład państwa, które odniosło spektakularny sukces, w dodatku niezwiązany z nagłym zalaniem go ropą naftową wypływającą z każdej dziury, to bez wątpienia jest to Izrael. Jasne, poprawiła się jakość życia w Malezji, ale to wciąż trzeci świat, postępem imponują Chile, a zwłaszcza Singapur, ale u podstaw to jednak zamordyzm srogi był, jakoś nie wydaje mnie się, byśmy to zaakceptowali.
A Żydów to niby byśmy zaakceptowali?! Spokojnie, już tłumaczę. Po pierwsze, nie sprowadzalibyśmy izraelskich szewców, krawców i narkomanów, żadnych tłumów, tylko elitę. Ta i tak jest w Polsce wystarczająco wyobcowana, żadna różnica dla narodu, w końcu zawsze są jacyś Oni, których lud nie cierpi. Że nas wykupią? Spokojnie, umówilibyśmy się na premię za sukces i już. Zgarnęliby swoje, nie musieliby kraść, najwyżej dalibyśmy im Sosnowiec, w końcu i tak nikt go nie chce.
U nas nic nie działa, tam – wszystko. U nas jak nie katastrofalna susza, to powódź, że Wrocław rzeką spłynął i pod Szczecinem go znaleziono, a oni na pustyni ogrody porobili, własne warzywka, owoce, mają tego od groma i ciut. Wody nie ma? Z morza biorą, to i sól przy okazji zostanie. Kopalń nie mają, bo to przeżytek, za to sobie takie aplikacje w smartfonach porobili, że się Dolina Krzemowa chowa. Na wirusa zaszczepili się pierwsi, a służbę zdrowia mają taką, że nic tylko chorować. Dzieci u nich grzeczne, zasuwają do szkoły świątek, piątek, potem, wiadomo, takie łby, a moje tabliczki mnożenia nie znają, proszę.
Zyski wydają się oczywiste, no ale jak to tak, cudzoziemcy mają rządzić? Jacy tam oni cudzoziemcy, co drugi miał ciotkę w Garwolinie! Polski szybko by opanowali, zresztą gorzej od premiera i jego „półtorej roku" by nie mówili. Może by przy okazji „moją osobę" wyrugowali? Ech... Że mimo wszystko, głupio tak jakoś? Rozumiem, iż myśląc o nowym składzie Sejmu, tęsknicie do opanowania Nitrasa, taktu Jachiry, elokwencji Suskiego, uroku Bosaka czy dynamizmu Terleckiego, ale spokojnie, nie stracilibyśmy na kolorycie. Oni w Knesecie nienawidzą się tak żywiołowo i trwale, opluwają tak efektownie, rwą włosy z głowy tak histerycznie, że dopiero zobaczylibyście nową jakość. Korupcja? Spokojnie, byłaby taka, że minister Nowak uznany by został za ascetę i przybrał ksywę „Gandhi".