Można dostać autograf i kilka miłych słów. Dawniej był to również ośrodek myśli politycznej i opozycyjnej. Przy stole zasiadało towarzystwo z encyklopedii. Przewodniczył – jak prorok – Antoni Słonimski.
Gorączka polityczna opadła. Pisarze wrócili do pisania; teraz zresztą każdy pisze.
A co było powodem, że właśnie w tym miejscu, w kawiarni Czytelnika, zbierał się codziennie polski parnas? Po prostu dobra kuchnia – taniej i smaczniej niż gdzie indziej można było zjeść domowy obiadek. Ciekawe, jakie są gusta kulinarne naszych luminarzy pióra? Można poznać po głośnym wywoływaniu potraw przez uroczą kelnereczkę Justysię (mogłaby z powodzeniem zagrać postać o tym samym imieniu w „Mężu i żonie").
Jak usłyszę: „Klopsiki w sosie koperkowym", wiem, że przyszedł jeden z największych. Choć z Litwy, je warszawskie dania. Jeżeli: „Pomidorowa dla pana Janusza", to znaczy, że najbardziej poczytny pisarz, choć z Ameryki, nie może zapomnieć zapachu zupy z dzieciństwa. Ma zresztą duży wybór, bo karta, wypisana flamastrem na tablicy przy wejściu, zmienia się niemal codziennie. Raz pierogi i kotlety z jajek, innym razem schabowy i placek po węgiersku. Do tego 101 surówek do wyboru. Obiad można zjeść punktualnie w samo południe, ale kawiarnia jest czynna od 10. Pierwszym gościem, który codziennie przekracza jej próg, jest znany krytyk. Podejrzewam, że przychodzi już na śniadanie i poprzez obiad trwa do kolacji. Czasem wpada znany reżyser filmowy. Preferuje kuchnię śląską, dużo klusek i małego żywca. Bywa też pewien znany autor, przeważnie, kiedy ukazuje się jego nowa książka. Sprawdza, kto ją czytał. Oryginalne zamówienie: „Podwójne buraki zasmażane na jednym talerzu", to pewna młoda dama, która jest burakoholiczką. A ja? Ja jestem warszawiak i pamiętam, jak przed wojną na każdej knajpce wisiała tekturka z napisem: „W czwartek flaki". Po wojnie widywałem to jakoś coraz rzadziej (poza oczywiście restauracją Flis na Marszałkowskiej). Jakaż była moja radość, kiedy moja ulubiona potrawa trafiła do menu Czytelnika! I tradycyjnie w czwartki. Dlaczego czwartki? Nie wiadomo. Ale flaki są dobre i już cały tydzień cieszę się na nie.
Flaki, jak należy, z majerankiem można zaostrzyć pieprzem i papryką.
Tak więc nie tylko ocieram się o sławy pióra – czasem usłyszę jakiś bon mot – ale w nagrodę dostaję flaki. Dużą faskę. Oczywiście w czwartek. Dziś dopiero sobota.