Pech chciał, że akurat w zeszłym tygodniu pisałem w tym miejscu o kryzysie autorytetów w polskim Kościele, zaś na Twitterze podzieliłem się wątpliwością, że jeśli uznajemy prawo przedsiębiorcy do tego, by nie tylko zarabiał pieniądze, ale również realizował pewne wartości (jak ów słynny już drukarz z Łodzi), to nie powinniśmy odmawiać tego samego prawa sieci meblarskiej, skoro uważa ona, że meblowanie ludziom domów to za mało, że trzeba im jeszcze umeblować głowy na swój lewicowo-liberalny sposób. Nie, wcale nie podzielam entuzjazmu wobec ideologicznego zacięcia tej meblarskiej marki, ale jeśli mówmy „a", to przecież trzeba też powiedzieć „b". Niestety nasz internet nie zna półcieni ani szarości. Jedna z czytelniczek napisała mi, że mnie nienawidzi, ponieważ niszczę Kościół i patriotyzm, liczni internauci zaczęli zaś miotać obelgi, najdelikatniejsze dotyczyły tego, że jestem jakoby lewakiem, który nienawidzi wszystkiego co konserwatywne, jest lewacką szmatą, amebą itp., itd.
Nie zaprzątałbym uwagi czytelników tą fontanną szamba, które co jakiś czas wybucha w sieci, gdyby nie to, że jest ona symptomem pewnego niepokojącego zjawiska. Otóż bardzo częste na polskiej prawicy jest łączenie spraw światopoglądowych, narodowych, politycznych i religijnych w jedną ideologiczną całość. Ideologia zaś ma to do siebie, że próbuje odpowiedzieć na wszystkie pytania, wszystko wie lepiej i nie znosi półcieni. W efekcie, jeśli skrytykujesz PiS, to znaczy, że nienawidzisz Kościoła. A jeśli napiszesz, że Kościół nie kwapi się do tego, by rozliczyć się z pedofilią, to znaczy, że jesteś wrogiem polskości i PiS. Jeśli naśmiewasz się, nie daj Boże, z prof. Krystyny Pawłowicz, to znaczy, żeś lewak i zwolennik aborcji. Cała rzeczywistość występuje w pakietach i jeśli skrytykujesz jakąś część pakietu, od razu zostajesz odpowiednio ometkowany.
To dość niebezpieczne zjawisko. Po pierwsze prowadzi do niebezpiecznego upolitycznienia religii. Tak się bowiem składa, że można krytykować reformy sądownictwa czy politykę zagraniczną PiS, uważać, że nacjonalizm jest aberracją, lecz równocześnie szanować Kościół, papieża Franciszka, być przeciwnikiem aborcji czy adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Katolicyzm nie jest doktryną polityczną, lecz wyznaniem religijnym. Tymczasem coraz częstsze na polskiej prawicy jest utożsamianie własnych poglądów z katolicką ortodoksją i atakowanie wszystkiego innego jako niekatolickie.
Ale to niszczy też szanse na rozmowę. Szczególnie że dotyczy obu stron sporu. Dla drugiej jakiekolwiek odejście od lewicowo-liberalnej retoryki to dowód na prawicowe skrzywienie. Nie podoba ci się decyzja Netflixa, by rozpocząć wojnę ze stanem Georgia o ustawę antyaborcyjną, którą ten właśnie zaostrzył – to znaczy, że jesteś pisowiec, homofob i wynoś się do Putina.
Dialog zaś wymaga niuansowania, rozumienia odcieni stanowiska swojego oponenta, a nie wyłącznie jego „zaorania". Być może jednak wiara w dialog to też już jakiś przeżytek. Z pewnością żaden dialog nie rozpala naszego internetu.