Marek Aureliusz i Gucci

Co robi człowiek, kiedy ma na lotnisku za dużo czasu? Gdy już przeczyta gazety i wyśle esemesy z komunikatami o swym tragicznym położeniu, zaczyna się pętać po sklepach. Tak właśnie zrobiłam na lotnisku Malpensa w Mediolanie, kiedy mój samolot miał trzy godziny spóźnienia.

Publikacja: 19.07.2014 19:00

Joanna Bojańczyk

Joanna Bojańczyk

Foto: Fotorzepa/Magda Starowieyska

Jak się okazało, nie był to czas stracony. Nie, nie dlatego, że popadłam w opętańczy shopping. Zresztą na Malpensie, jeśli ktoś nie jest odporny na Gucciego lub Pradę, nie należy mieć przy sobie karty kredytowej albo mieć taką z małym kredytem.

Przyciągnęła mnie wystawa pewnego sklepu, z którym miałam dotąd sporadyczny kontakt.

Marka nazywa się Brunello Cucinelli, jej twórca, znany mi do tej pory głównie ze słyszenia, w branży nazywany jest królem kaszmiru. Ale na wystawie całej w beżach, kolorach mysich, krecich i szarościach były nie tylko swetry – także płaszcze, sukienki, torby. Jako że rzecz działa się w lipcu, wystawa była już zimowa. Tak to dzisiaj jest z systemem mody. Kiedy w sierpniu chcesz kupić kostium kąpielowy, są już tylko swetry. Kiedy w marcu szukasz rękawiczek, bo wszystkie już zgubione, w sklepach znajdziesz szorty...

Przeglądając zawartość półek, dotykając kaszmirowych szali i swetrów, płaszczy z leciutkiej wełny, myślałam, że właściwie każdą z tych rzeczy chciałoby się mieć. Pięknie wykonane, z jedwabi, kaszmirów, wełen, w fasonach niesilących się na ekstrawagancje, za to projektowanych z prawdziwie włoską delikatnością. Ręczne wykończenie. Wreszcie wzięłam się na odwagę i sprawdziłam ceny. Lekki wstrząs. Szal 1200 euro, kurtka puchowa 2500, torba 1700... Gdzieś na boku leżał przeceniony z lata smętny T-shirt za 180 euro.

Rzeczy marki Brunello Cucinelli na oko nie wyróżniają się niczym szczególnym. Nie ma logo ani napisów. Najczęściej są też w przygasłej gamie kolorystycznej – biele, beże, szarości, brązy, antracyty. Te barwy to znak firmowy. Reklamy nie przedstawiają top modelek sfotografowanych w erotycznych pozach. Na zdjęciach widać dziewczyny z delikatnym makijażem, w butach na płaskim obcasie. W dzisiejszym fashion biznesie taka estetyka to odwaga, jeśli nie zboczenie.

Jak na hałaśliwy i ekscentryczny świat mody twórca tej marki jest odludkiem. Ma 60 lat, nie udziela się w mediach, nie bywa na imprezach. Mieszka na wsi. Mówi się, że jego firma reprezentuje humanistyczny kapitalizm. Swetrów nie robią w Bangladeszu robotnice zarabiające 50 dolarów miesięcznie. Cała produkcja odbywa się we Włoszech, w wiosce Solomeo niedaleko Peruggii, w Umbrii. Zatrudniona jest cała okolica –ponad 700 pracowników z sąsiednich wsi zarabia tu o 20 procent więcej, niż płacą inni pracodawcy w regionie. Co roku firma odprowadza 20 proc. zysku na Fundację Brunella Cucinellego. Z tych pieniędzy odnowiono już miejscowy zabytkowy teatr na 240 miejsc, zamek i zabytki miasteczka.

Cucinelli pochodzi z wielodzietnej rodziny bardzo biednych chłopów. „Nie mieliśmy w domu elektryczności ani bieżącej wody – powiedział portalowi Business of Fashion. – Żyliśmy w 13 osób w jednym pomieszczeniu, za ścianą mieszkała inna rodzina, 14 osób. I dom nie należał do nas. Poniżej miejsca, gdzie spaliśmy, była obora. Nie mieliśmy traktorów ani żadnych maszyn, pracowałem na roli ręcznie. Codziennie wstawałem o piątej. Mój ojciec marzył o pracy w fabryce. Ale kiedy zaczął tam pracować, był bardzo nieszczęśliwy".

Cucinelli wystartował z przedsiębiorstwem w 1978 roku; za pożyczone od przyjaciela pieniądze wyprodukował 50 swetrów z kaszmiru. W 2012 roku firma weszła na giełdę i jej twórca został miliarderem.

Ma opinię samotnika. Nie pociąga go codzienność. Interesują go myśliciele. Jego autorytety: święty Benedykt, Marek Aureliusz, Mahatma Gandhi. Jak to się stało, że z takiej biedy trafił do świata luksusu?

„Jako ktoś, kto poznał biedę, zawsze marzyłem, żeby robić coś, co jest niezniszczalne. I tym dla mnie był właśnie kaszmirowy sweter. Nasz region słynie z produkcji dzianin. Było naturalne, że zacząłem właśnie w tej branży. Lubię nosić rzeczy długo. Kiedy miałem osiem czy dziewięć lat, dostałem od matki na Gwiazdkę zielone sztruksowe spodnie. Przymierzyłem je, po czym wykopałem w ziemi dół i tam je zagrzebałem. Nigdy potem nie nosiłem niczego zielonego. Od 45 lat noszę to samo: białe sztruksowe spodnie. W lecie, w zimie. Stale takie same. Całe życie. Dzisiaj rano nosiłem dresowe spodnie Adidasa – to model sprzed 40 lat. I taki właśnie biznes miałem na myśli".

To wszystko brzmi jak bajka. Wzniosłe hasło: humanistyczny kapitalizm. Kaszmiry, praca w Europie, ręczna produkcja, zyski, które idą nie na apartament z basenem na Malibu, tylko na renowację zabytków... Jak to się ma do „niehumanistycznego", krwiożerczego kapitalizmu, który znamy aż za dobrze z reklam z pierwszych i ostatnich stron magazynów?

Tego, który mami korporacyjnymi „luksusami" perfum, kosmetyków, toreb, butów wyprodukowanych w tysiącach egzemplarzy, Bóg wie gdzie. Klientowi wmawia się, że są „made in Italy". Główną cechą tych produktów jest logo windujące cenę do niebotycznych rozmiarów. Plastikowe okulary Gucciego za 600 euro...

Problemem jest tylko to, że aby ten humanistyczny kapitalizm mógł działać, sweter musi kosztować 2 tysiące euro. Ja tyle nie zapłacę, ale sukces firmy dowodzi, że klienci się znajdą. I chyba wolę ten drogi „humanistyczny" sweter niż nie mniej drogie okulary Gucciego zrobione przez niewolników w Chinach.

Jak się okazało, nie był to czas stracony. Nie, nie dlatego, że popadłam w opętańczy shopping. Zresztą na Malpensie, jeśli ktoś nie jest odporny na Gucciego lub Pradę, nie należy mieć przy sobie karty kredytowej albo mieć taką z małym kredytem.

Przyciągnęła mnie wystawa pewnego sklepu, z którym miałam dotąd sporadyczny kontakt.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Plus Minus
„Lipowo: Kto zabił?”: Karta siekiery na ręku
Materiał Promocyjny
Technologia daje odpowiedź na zmiany demograficzne
Plus Minus
„Cykle”: Ćwiczenia z paradoksów
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Justyna Pronobis-Szczylik: Odkrywanie sensu życia
Plus Minus
Brat esesman, matka folksdojczka i agent SB
Plus Minus
Szachy wróciły do domu
Materiał Promocyjny
Wystartowały tegoroczne ferie zimowe