Uzmysłowiłem sobie, że jeżeli nie chcemy być narodem głupków, to jest ostatni moment, żebyśmy coś z tym zrobili.
Od kilku miesięcy toczą się burzliwe spory wokół reformy edukacji. Związki nauczycielskie boją się trzęsienia ziemi, jakie przynosi każda poważna zmiana, i można im tylko współczuć. Szkoda tylko, że nikt nie współczuje dzieciom. To o nie powinien toczyć się bój, a nie tylko o etaty i pensje pedagogów.
Współczesna szkoła jest jak praca w kamieniołomach. Lekcje do godz. 15–16 to norma, a w tym czasie niewiele wiedzy trafia do dziecięcych głów. Potem, po szybkim obiedzie, znów lekcje – domowe wkuwanie. Podstawa programowa jest tak napisana, że czasu nie starcza na wiele. Tylko: pytanie – odpowiedź. Test za testem. Tabela i jedna z czterech możliwych odpowiedzi. Temat za tematem. Przedmiot za przedmiotem. A doba ma tylko 24 godziny, więc na pomoc muszą przyjść rodzice.
Czytaj więcej: