Teraz to ich kwatera główna. Tu pracuje dyspozytor. Przyjmuje zlecenia i wysyła w teren kurierów. Mimo że są w Polsce ledwie od kilku tygodni, bez trudu znajdują restaurację, odbierają zamówione przez internet danie i zawożą do zamawiających. Ich przewodnikiem jest Google Maps, zbawienna aplikacja, która pomaga im orientować się w trudnym miejskim terenie.
W większości, jeśli nie wszyscy, pochodzą z Indii. A w tamtejszych miastach, jak wiadomo, tłok, chaos i zgęszczenie jeszcze większe niż w Warszawie. Stolica kraju nad Wisłą jest więc dla nich jak kromka chleba z masłem. Nadzwyczaj prosta, doskonale przestrzenna, krystalicznie logiczna. Łatwo wszędzie tu trafić. Kilkanaście minut jazdy na rowerze i szybka dostawa. Zupa jeszcze ciepła, kartacze nie zdążyły wystygnąć, zwodniczo pachnie gorące curry. Polski konsument odbiera danie. Hindus goni już za następnym zleceniem.