Siłę pieniądza we współczesnym sporcie najlepiej pokazuje próba stworzenia elitarnej piłkarskiej Superligi. Szefowie najbogatszych klubów trafnie zdefiniowali wiele cech współczesnego sportu, który jest odbiciem świata, gdzie pieniądz nie ma narodowości, a bogaci chcą być jeszcze bogatsi.
Pomysł nie powstał w próżni, krezusi odpowiedzieli na zapotrzebowanie rynku. Bardzo możliwe, że trafiliby w gusta kibica, który głosuje pilotem, jednak marketingowo Superliga okazała się bublem. Projekt trafił do „zamrażarki", ale jego twórcy wskazali dzisiejszym władcom sportu skalę zagrożeń, na które już teraz muszą odpowiadać.
Prezes Realu Madryt Florentino Perez wyjaśniał, że 40 proc. ludzi poniżej 24. roku życia nie interesuje się dziś piłką nożną. – Spotkań jest bardzo dużo, ich poziom spada, a młodego kibica zajmuje co innego. Jeśli mecze są dla nich zbyt długie, a przez to niezbyt interesujące, to być może będziemy musieli je skrócić – mówił Hiszpan. – Młodzi kibice potrzebują rzeczy krótszych, bo koncentracja na spotkaniu, które trwa przez 90 minut, jest dla nich niezwykle trudna. Oni nie konsumują już piłki tak, jak my kiedyś – potwierdza piłkarz Barcelony Gerard Pique. Były argentyński gwiazdor Pablo Aimar uważa, że należy do ostatniego pokolenia, którego przedstawiciele oglądają mecze w całości.
Na alarm bije także szef Juventusu Turyn Andrea Agnelli. – Futbol jest na rozdrożu. Co dziesiąty kibic jest dziś fanem konkretnych piłkarzy, a nie klubu. Dwie trzecie młodych do oglądania meczów motywuje wyłącznie syndrom FOMO (fear of missing out, czyli strach przed tym, że coś nas omija), a 40 proc. kibiców w wieku 16–24 w ogóle się nami nie interesuje – ostrzega Włoch.
Agnelli definiuje wyzwania stojące nie tylko przed futbolem, ale też przed całym sportem, który – jako część przemysłu rozrywkowego – musi się przeprojektować w erze nowych technologii i TikToka. Rywalizacja sportowców musi się dostosować do praw rynku, na którym w XXI wieku towarem najważniejszym jest ludzka uwaga.