Ciemność, coś lepkiego, oszpecenie, węże, szczury, zamknięcie, robactwo, śmierć, inni ludzie (paranoja), niebezpieczeństwo grożące komuś bliskiemu. Listę tę sporządził Stephen King, najpopularniejszy autor opowieści grozy. Obejmuje ona dziesięć nocnych lęków (pisarz nazwał je „wilkami"), na których opierać musi się każdy horror. Wilki mogą chodzić samotnie, parami lub całymi watahami. Akcja, postacie, fabuła opowieści służy zdaniem Kinga wydobyciu lęku na jaw, skonkretyzowaniu fobii, wywabieniu wilka z lasu naszej wyobraźni. To wokół niego krąży kreatywność autora i narastające przerażenie czytelników.
A ci ostatni naprawdę lubią się bać. Jak pokazują badania przeprowadzone przez naukowców z uniwersytetów w Bristolu, Sheffield i Durham, opublikowane w czasopiśmie naukowym „PLOS One", w napisanych w XX wieku powieściach gwałtownie i sukcesywnie spada liczba słów opisujących emocje, z jednym wyjątkiem. Współcześni pisarze, to trend zapoczątkowany w latach 20. XX wieku i utrzymujący się aż do czasów współczesnych, coraz więcej miejsca i uwagi poświęcają lękowi. Dlaczego coraz bardziej lubimy się bać?
To proste, w lękach dają o sobie znać pierwotne, zakorzenione w procesie ewolucji człowieka odruchy; opowiadamy przerażające historie, żeby wydobyć na światło dzienne i tym samym oswoić strach – odpowiedziałby trzeźwy przedstawiciel naszej racjonalnej cywilizacji. A może jest jednak tak – to hipoteza dużo bardziej przerażająca – że jest w obrazach lęku coś realnego i stąd właśnie bierze się ich konkretność?
Wierzysz w Boga, Stephen?
Po przejrzeniu „dekalogu autora powieści grozy" Kinga rzucają się w oczy jego dwie, pozornie sprzeczne, cechy: konkretność i uniwersalność. Wynika z tego, że żyjący w różnych miejscach, wychowani w różniących się od siebie kulturach ludzie boją się bardzo podobnych rzeczy, sytuacji czy miejsc. Trudno wyobrazić sobie podobną, tak zamkniętą i precyzyjną, listę motywów, którymi musiałby się posłużyć chcący odnieść sukces autor komedii czy romansu.
W opowieściach grozy, w większym stopniu niż w innych gatunkach literackich, występują więc archetypy – prastare „typy uniwersalne" („arche" – pierwotny, „typos" – obraz). Carl Gustav Jung, twórca psychologii analitycznej, oparł na tym pojęciu swoją teorię funkcjonowania ludzkiej psychiki. Archetypy jego zdaniem są składnikami nieświadomości zbiorowej; wypełniają tę część ludzkiej psychiki, która jest uniwersalna – dziedziczymy ją po wcześniejszych pokoleniach. Każdy człowiek przychodzi na świat „wyposażony" w określony zasób obrazów czy motywów obecnych w jego umyśle. Jung dowodził tego, pokazując, że te same archetypy, które występują w bajkach i mitach (np. bestia, starzec, ukryty skarb) można spotkać w fantazjach, marzeniach sennych, deliriach czy rojeniach współczesnych ludzi.