„Those About To Die”. Serial wpycha nas w rolę widzów żądnych krwi

Anthony Hopkins jako cesarz Wespazjan ma wabić jakością w serialu „Those About To Die”, który wpycha nas, czasami, w rolę widzów żądnych krwi.

Publikacja: 01.08.2024 04:30

„Those About To Die”. Anthony Hopkins jako Wespazjan

„Those About To Die”. Anthony Hopkins jako Wespazjan

Foto: Materiały rasoweP

W show-biznesie przypadków nie ma, kanibalizuje się wszystkie dobre pomysły i wielkie marki. Jeśli ostatnio Prime Video proponuje nam premierę dziesięcioodcinkowego serialu „Those About To Die” – m.in. o sukcesji po cezarze, gladiatorach i wyścigach rydwanów – to znaczenie ma również fakt, że jego twórcy wcześniej zdobyli pewność, iż zapowiadana na listopad druga część „Gladiatora” Ridleya Scotta wcześniej czy później im również zwiększy wpływy w kasie. Dlatego scenarzysta Robert Rodat oraz reżyser Roland Emmerich, wspierany przez Marca Kreuzpaintnera, postawili wszystko na ekranizację książki Daniela P. Mannixa „Those About To Die”.

Serial „Those About To Die”.  Anthony Hopkins jako Wespazjan

Kontynuację hitu Scotta ogłoszono w 2018 r. i twórcy serialu mieli więcej czasu niż zazwyczaj ich bohater Tenox, szef bookmacherskiej mafii obstawiającej wyścigi rydwanów, by zgromadzić na produkcję 140 mln dolarów. Jak wiadomo, „Pecunia non olet” („Pieniądz nie śmierdzi”), co było zresztą ulubionym powiedzeniem cesarza Wespazjana, którego zagrał Anthony Hopkins. Zagrał, ale tylko w trzech pierwszych odcinkach, jednak widzowie złapali haczyk.

Czytaj więcej

Taylor Swift i Adele: tydzień dwóch królowych pop

Że kolejnych siedem części jest w pełni udanych, powiedzieć się nie da. Rację ma „The Guardian”, pisząc, że na stole mikserskim twórców serialu były tylko dwa suwaki. Jeden mógł wzmagać wyrafinowaną opowieść o kulisach brudnej polityki w stylu „Ja, Klaudiusz”, zaś drugi eskalować wodospad krwi płynący w Circus Maximus i z ekranu, by utopić jakość w propozycji idealnej dla zdegenerowanych barbarzyńców. I ja będę okrutny – wobec producentów. Widzowie zobaczą, jak gladiator ucina nogę rywalowi, a potem przygląda się jej z bliska. A gdy obejrzą egzekucję niewinnego dziecka, odkryją, że tytuł „Ci, którzy wkrótce umrą” przypomina pozdrowienia gladiatorów dla cezara, ale brzmi też jak ostrzeżenie, że przed ekranem można dostać zawału z powodu krwawych scen. Bo ten serial to nie jest bajka w stylu „Król lew” czy „Narnia” i jeśli w pierwszym odcinku gigantyczny drapieżnik sprowadzany jest z Afryki do Rzymu – w ostatnim na pewno kogoś pożre.

Okrucieństwa jest tyle samo lub więcej co w najbardziej krwawej tragedii Szekspira, czyli „Tytusie Andronikusie”, z którego ekranizacji pamiętamy Hopkinsa. Jednak teraz na główny plan wychodzi Iwan Rheon (znany m.in. z „Gry o tron”) jako wspomniany Tenex, który walczy również o licencję na stworzenie własnej drużyny. Główny bohater marzy o większych wpływach, a został skrzywdzony, gdy był dzieckiem, co wedle scenarzystów pomoże mu zdobyć sympatię widzów, chociaż widzimy, że działa nieczysto. Proponowany nam świat jest bowiem brudną grą, czego nikt nie ukrywa. Jeśli zło przegrywa – to tylko z mniejszym złem. Dobro w czystej postaci nie istnieje. Trzeba mieć poparcie twórców. Nie raz naginają reguły prawdopodobieństwa, by części bohaterom jak cezar pokazać kciuk do góry, co oznacza przetrwanie, zaś pozornie silniejszym – nawet cezarowi – kciuk w dół, czyli śmierć.

„Those About To Die” pokazuje, że świat się nie zmienia

Oglądając Rzym oparty na spiskach, korupcji, demagogii, pełen rzezi – mamy wrażenie, że to dzisiejsze newsy. Antyczny świat tylko teoretycznie przeszedł do historii. Zmieniła się tylko fasada. Nie było Pegasusa, ale i tak podsłuchiwano senatorów. Nie było kamer monitoringu, jednak oczami władzy były dzieci obserwujące pałace i ulice. Sukcesorowi Wespazjana, czyli Tytusowi Flawiuszowi (Tom Hughes), grożą ciągłe spiski i zamachy? Ta gra wciąż trwa. Przecież tylko w tym roku strzelano do prezydentów Słowacji i Stanów Zjednoczonych.

Czytaj więcej

„Brygada”: Bagietki i bagiety

Jeśli chodzi o wierność historii – zarówno Wespazjan, jaki i jego synowie Tytus i Domicjan rządzili Rzymem. Wespazjan rozpoczął faktycznie budowę Koloseum, by zaskarbić uznanie Rzymian. Cień gmachu widzimy ciągle w serialu, zaś budują go Izraelici, których Wespazjan z Tytusem faktycznie pokonali. W serialu miłosnego podboju Tytusa dokonała żydowska księżniczka Berenika, zaś granie antysemityzmem daje w scenariuszu pożywkę dla akcji. Z Domicjana (Jojo Macari) zrobiono perwersyjnego homoseksualistę, który jako edyl kurulny zarządzą wyścigami i walką gladiatorów, nieustannie dając dowody podłego charakteru i perwersji.

Twórcom „Those About To Die” zabrakło poczucia humoru

Zakłady na wyścigach konnych obstawia się prosto – na cztery drużyny z nazwami kolorów, żeby było łatwiej. Ale mający w nich udziały patrycjusze i senatorowie muszą się nagłowić, by na czas rozpoznać próby przekupstwa, ustawek, transferów oraz wymuszania rekordowych honorariów, co przypomina zarówno Formułę 1, jak i piłkę nożną. Zaś rzymskie gwiazdy sportu, tak jak dzisiejsze, lubią nie tylko zwyciężać, ale też prowadzić niesportowy tryb życia – z używkami i burdelami w roli głównej. Mamy też odpowiedniki dzisiejszej globalnej wioski Do Rzymu porwano trójkę Numidyjczyków skazanych na rolę służących i gladiatora, o których uwolnienie walczy niestrudzona matka Cala (Sara Martins), poruszając się między pałacami konkurujących frakcji. Są też Andaluzyjczycy. Próbują wejść na rynek rzymskich wyścigów ze swoimi siwkami. Brudna gra toczy się na rynku handlem zbożem (jakby było ukraińskie), ponieważ jego brak może wywołać zamieszki i bunt przeciwko Cezarowi.

Ci, którzy przywykli do Koloseum pod błękitem i słońcem Italii, muszą przygotować się na mrok w obrazku, który jest nie tylko symboliczny: pozwala też ukryć mniejsze wydatki na scenografię. Biorąc pod uwagę komputerowo wygenerowane plenery – tylko Circus Maximus robi wrażenie dużego budżetu. Z pewnością zabrakło twórcom poczucia humoru, z jakiego słynęli zarówno Wespazjan, jak i Tytus. Brak przynajmniej jednej komicznej postaci to skąpstwo, którego mogli sobie i nam oszczędzić.

W show-biznesie przypadków nie ma, kanibalizuje się wszystkie dobre pomysły i wielkie marki. Jeśli ostatnio Prime Video proponuje nam premierę dziesięcioodcinkowego serialu „Those About To Die” – m.in. o sukcesji po cezarze, gladiatorach i wyścigach rydwanów – to znaczenie ma również fakt, że jego twórcy wcześniej zdobyli pewność, iż zapowiadana na listopad druga część „Gladiatora” Ridleya Scotta wcześniej czy później im również zwiększy wpływy w kasie. Dlatego scenarzysta Robert Rodat oraz reżyser Roland Emmerich, wspierany przez Marca Kreuzpaintnera, postawili wszystko na ekranizację książki Daniela P. Mannixa „Those About To Die”.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Platformy streamingowe
Zbudowano scenografię do sequelu „1670”. Trwają zdjęcia?
Platformy streamingowe
Maciej Stuhr nie uratował „Spadku”, a i tak jest numerem 1 na świecie
Platformy streamingowe
„Nieobliczalna": Julia Wieniawa i Agnieszka Grochowska bronią się przed Amazonem
Platformy streamingowe
Ten show Freddie Mercury kończył w plażowych spodenkach. Queen w Montrealu
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Platformy streamingowe
„Problem trzech ciał” - serial, który pobudza do myślenia
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki