Poruszenie tematu portali przez adwokata zmusza jednak do wskazania możliwości ich wykorzystania jakie tak naprawdę się z nimi wiążą. Choć tak przy okazji zaznaczyć musze jedno – żyjemy chyba z Panem Mecenasem w trochę innych rzeczywistościach bowiem o ile diagnozuję w czasie epidemii koronawirusa ograniczenie pracy biur oddawczych to nie mogę zdiagnozować ich całkowitego zamknięcia.
Czytaj także: Piotr Paduszyński: nim stworzymy nowe rozwiązania, przyjrzyjmy się starym
Po pierwsze co to jest portal
W publikacji Pana Mecenasa wspomina się o portalach tak, jakby były całkowicie samodzielnym rozwiązaniem i instytucją. Wspomina się również o tym, że portale powstawały w latach 2013-2014. Tezy te wymagają pewnego sprostowania. Po pierwsze bowiem portal informacyjny nie jest i nie był nigdy czymś osobnym. Portal jest jedynie konsekwencją posiadania w sądzie systemu repertoryjno-dokumentacyjnego z odpowiednim zasobem informacji to jest zawarciem w nim plików z treścią znajdujących się w aktach dokumentów (orzeczeń, zarządzeń, wezwań). Portal zaistniał zatem jako efekt przejścia w sądach z programów rejestrujących tylko zapisy takie jak w papierowym repertorium na programy zawierające także treść dokumentów. Innymi słowy portal był kolejnym krokiem na ewolucyjnej ścieżce informatyzacji sądownictwa i nie zaistniał niczym deus ex machina.
Po drugie kiedy
Problematyczna jest też teza, że portal czy portale mają 6-7 lat. Niestety nie. Muszę zauważyć, że trochę nieprzyzwoite jest wiązanie z tym wynalazkiem jakichkolwiek polityków. Od początku był to efekt pomysłu i pracy sędziów i urzędników – informatyków sądowych. Politycy nie mieli z tym nic wspólnego. Już na pewno tego nie wymyślili. Choć do tego, że wszystko co dobre to politycy, a co złe sędziowie już w okresie ćwierć wieku pracy w wymiarze sprawiedliwości przywykłem. Jeżeli szukać pierwszego portalu to był to rok 2006 i na początek były to tylko trzy wydziały gospodarcze we wrocławskim sądzie rejonowym. Pamiętam, że sceptyczne początkowo kierowniczki sekretariatów po pół roku po którym nie musiały ciągle obierać telefonów z pytaniem „czy jest już nakaz zapłaty" nie chciały już nawet słyszeć o rezygnacji z portalu. Potem portale rozwijały się na jeden sąd, a następnie na cały okręg z sądem okręgowym i rejonowymi. Pierwsza regulacja prawna portali to zresztą też rok 2006, choć obowiązywała od 1 stycznia 2007 r. W ramach zmian wprowadzonych do ówcześnie obowiązującego Zarządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 12 grudnia 2003 r. w sprawie organizacji i zakresu działania sekretariatów sądowych oraz innych działów administracji sądowej zmian (dokonanych zarządzeniem z dnia 27 grudnia 2006 r. – Dziennik Urzędowy Ministra Sprawiedliwości nr 8 z 2006 r., poz. 137) wprowadzono przepisy regulujące szczególny sposób prowadzenia biurowości sądowej w systemie informatycznym. Przepisy te przewidywały wtedy wiele funkcji systemów sądowych jakie jeszcze powszechnie nie występowały (jak np. automatyczna dekretacja czy automatyczna obsługa korespondencji co dziś się wydaje oczywiste) w tym w § 82g pkt 20 „udostępnianie za pomocą ogólnodostępnych sieci informatycznych osobom biorącym udział w postępowaniu oraz ich pełnomocnikom danych dotyczących ich spraw". To była akurat ta pierwsza regulacja, która pozwoliła na działanie pierwszego portalu i dalszy rozwój. Rozwój ten jednak był możliwy z uwagi na zmiany w systemach sądowych w tym to, że znalazły się w nich dokumenty.
Po trzecie – świetnie, że wszyscy się zapoznają z dokumentami
Portale awansowały później w hierarchii aktów prawnych. Mowa była o nich w regulaminie urzędowania sądów powszechnych, później zawędrowały do art. 9 § 1 zd. 3 k.p.c., choć jako żywo obsługują też od lat sprawy karne. Przez lata dało się też dostrzec czasem i patologie w korzystaniu. Często bowiem widać, że niektórzy użytkownicy mają zwyczaj zapoznawać się z dokumentem na portalu (tak, sąd widzi kiedy) po czym mają zwyczaj często tej konkretnej przesyłki nie odbierać, aż do upływu terminu drugiego awiza (choć inne z tego samego wydziału w tym czasie odbierają – zapewne przypadkiem). Po ludzku rozumiem to, że ktoś chce mieć na apelację nawet 30-35 dni zamiast 14 i zamiast odebrać uzasadnienie drukuje je z portalu, a przesyłkę odbiera najpóźniej jak się da. Przyznam, że dla przedłużenia terminu apelacji mnie osobiście nawet szczególnie to nie przeszkadza. Problem takich praktyk zaczyna się wtedy gdy chodzi o zezwolenie czy zobowiązanie do złożenia pisma i na rozprawie ktoś zaczyna mówić, że przesyłkę odebrał 12 dni temu i ma jeszcze 2 dni. Choć zapoznał się z tym zobowiązaniem dni temu trzydzieści. Żeby było jasne – nie cieszy opisana mnie przez Pana Mecenasa konieczność czekania na przesyłkę z uzasadnieniem. Nigdy nie byłem zresztą fanem poglądu, że wniosku o uzasadnienie nie można złożyć na biurze podawczym w godzinach jego pracy, a wprowadzoną regulację co do możliwości zaskarżenia dopiero po otrzymaniu uzasadnienia oceniam jako trochę niepraktyczną (co nie znaczy, że nie wystarcza odpowiednia wykładnia aby absurdów uniknąć). Nie podważa to sensu wielu przepisów nowelizacji k.p.c., ale nie znam żadnej obszernej w której po jakimś czasie wszystko zdaje egzamin. Wracając jednak do portali to korzystanie z nich ma niestety różne oblicza. Choć ma też i pozytywne – zdarza się nawet, że ktoś dzwoni do sekretariatu zanim wyjdzie korespondencja i informuje, że wie o wyznaczonej rozprawie, będzie i nie trzeba mu wysyłać korespondencji.