Przyniesiona w czwartkowe przedpołudnie informacja o tym, kogo Andrzej Duda wskazał do objęcia sterów po Małgorzacie Gersdorf i organizacji zgromadzenia ogólnego sędziów Sądu Najwyższego, które ma wyłonić kandydatury na funkcje I Prezesa SN musi robić wrażenie w przeddzień ostatniego tygodnia kampanii prezydenckiej. Rola tymczasowego I prezesa SN, zwanego czasem komisarzem, jest więc przede wszystkim symboliczna. I wiemy już, jaki to symbol.
Czytaj także:
Zaradkiewicz tymczasowym Pierwszym Prezesem SN
Mianując sędziego Zaradkiewicza, uznanego cywilistę i doktora habilitowanego nauk prawnych, wcześniej dyrektora biura orzecznictwa w Trybunale Konstytucyjnym, prezydent przemówił językiem ministra Zbigniewa Ziobry. Zresztą nie po raz pierwszy: przed rokiem Andrzej Duda mówił do sędziów nowych izb SN: wytrwajcie, bo starzy wkrótce odeszli. Dziś przekazuje im wiadomość: Starzy odchodzą, nadszedł wasz czas. Nominacja Zaradkiewicza ma kłuć w oczy tych, których Ziobro nazywa „kastą", a prezydent z przekąsem mówi o „elitach", które nie rozumieją swej roli. Szczególnie ukłuta ma się poczuć odchodząca w stan spoczynku Pierwsza Prezes SN Małgorzata Gersdorf, za biurkiem której zasiądzie teraz tymczasowy prezes, zwany komisarzem, który jeszcze niedawno publikował listę sędziów, którzy pierwsze nominacje odbierali od Rady Państwa PRL. Jakimś cudem RODO w tym mu nie przeszkadzało, a działo się to w czasach gdy twierdzono, że RODO zabrania publikacji list poparcia do KRS.
Minister Ziobro może dziś czuć satysfakcję. Przecież jeszcze niedawno bardzo zależało mu na tym, by Zaradkiewicz - współpracownik z resortu został sędzią SN. Zależało do tego stopnia, że gdy nie uzyskał on poparcia w obecnej KRS (przeciw była m.in. Krystyna Pawłowicz), Ziobro, który zasiada w Radzie, ale zwykle nie uczestniczy w jej posiedzeniach, zrobił wyjątek i osobiście pofatygował się do KRS by przekonywać do tej kandydatury. Udało się wtedy, udało się też teraz. O satysfakcji zapewne może też mówić wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska, następczyni Łukasza Piebiaka na tym stanowisku, z którą w dniu, gdy Sejm uchwalił mocno krytykowaną przez ekspertów tzw. ustawę kagańcową, Zaradkiewicz sfotografował się i zamieścił to zdjęcie na swym profilu w portalu społecznościowym, podpisując je: „świętujemy". Od niedawna tego zdjęcia już tam nie ma. Podobnie jak zniknęło profilowe zdjęcie Kamila Zaradkiewicza w sędziowskiej todze i birecie.