W pewnym radiu, w audycji „Jak być dobrą żoną w sypialni", padły słowa: „Żona nie może uważać swojego męża za agresora czy potencjalnego gwałciciela. Ma on prawo domagania się od żony współżycia seksualnego". A na dodatek: „Jeżeli w czasie współżycia seksualnego jedno z małżonków nie chce współżyć seksualnie, ale widać, że jest jakaś potrzeba z drugiej strony, to także jakaś forma ofiarowania siebie, dawania z siebie życia". Do najsilniej wątpiących skierowano argumentację, że „trudny małżonek to prawdziwy dar od Pana Boga. Dar i ogromne wyróżnienie (...) bo Pan Bóg zauważył, że tylko ty dasz sobie z nim radę", a jeśli i to byłoby zbyt mało, przekonywano argumentem, który powinien stopić każde serce: „Jeżeli wyeliminujemy doświadczenie krzyża, czyli cierpienia, to dojdzie do czegoś takiego, że tylko kiedy mam ochotę, to współżyję, a jak nie mam ochoty, to nie współżyję. I wtedy może być bardzo poważny problem".