Wojciech Tumidalski: Sądzić się można, ale po co? - o powództwie Służby Więziennej przeciw NIK

Pilotowany przez Patryka Jakiego program aktywizacji więźniów był wart poparcia i szkoda, że nie zakończył się sukcesem – co wytknęła NIK. Ale czy to sprawa na proces sądowy?

Aktualizacja: 03.03.2020 09:25 Publikacja: 02.03.2020 22:00

Wojciech Tumidalski: Sądzić się można, ale po co? - o powództwie Służby Więziennej przeciw NIK

Foto: Fotorzepa, Bartłomiej Żurawski

W demokratycznym państwie prawnym każdy, kto uważa, że jego dobre imię zostało naruszone, może pozwać tego, kto je naruszył, a niezawisły sąd przeprowadzi proces, zbada sprawę i wyda orzeczenie. Wydaje się to czymś zupełnie normalnym. Ale rzadko zdarza się, by jedna instytucja państwowa pozywała do sądu inną, będącą na dodatek organem konstytucyjnym.

A tak się wkrótce stanie, gdy będziemy świadkami procesu z powództwa Służby Więziennej, przeciwko Najwyższej Izbie Kontroli, która zbadała, jak wdrożono ministerialny program pracy więźniów, którego twarzą był ówczesny wiceminister Patryk Jaki. Miał to być wielki sukces i przełamanie wieloletniej niemocy w tej dziedzinie od dawna proszącej się o systemowe rozwiązanie. Praca dla więźniów, którzy powinni zarabiać by spłacić swój pobyt za kratami i oddać ofiarom to, co zasądził sąd, była nieopłacalna. Wymyślono więc budowę przy więzieniach hal fabrycznych, które mieli wynajmować przedsiębiorcy, by dać pracę osadzonym.

Czytaj też: Raport NIK bez śledztwa

Czytaj też:

NIK krytykuje program "Praca dla więźniów"

NIK rozlicza program PiS: zbyt tania praca więźniów

I wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że NIK, kontrolująca prawidłowość wydawania państwowych pieniędzy, stwierdziła, że wprawdzie więcej więźniów pracuje, ale doszło do licznych – jak na kontrole NIK – uchybień i naruszeń Prawa zamówień publicznych. Inspektorzy NIK ustalili, że zaniżano czynsze za dzierżawę hal przemysłowych. Wysłano kilkanaście zawiadomień do prokuratury. Śledztw nie wszczęto, co pewnie niektórzy przewidzieli. Może jednak jest tak, jak w przypadku wielu doniesień NIK do prokuratury – że między nieprawidłowościami finansowymi a przestępstwem jest jeszcze sporo miejsca.

Kontrolę zaczynano jeszcze za Krzysztofa Kwiatkowskiego, a wyniki ogłaszano już za Mariana Banasia i oczywiście, w myśl plemiennej polityki, Patryk Jaki i jego stronnicy uznali to za zemstę Banasia walczącego o życie. Bo tak jest najłatwiej i dzięki temu argumentowi niektórzy czują się zwolnieni z odnoszenia się do merytorycznych zarzutów. Szkoda.

Kibicowałem programowi aktywizacji zawodowej skazanych i minister Jaki ma punkt za to, że próbował coś tu zrobić. Gorzej, jeśli wyszło tak, jak ustaliła to NIK, której raport próbuje teraz podważyć Służba Więzienna. Przynajmniej oni sami przyznali, że program nie jest opłacalny, bo trzeba było zastosować uproszczenia prawne, aby jakiś przedsiębiorca był zainteresowany w nim udziałem.

Sądzić się można, ale po co? Szczególnie, gdy pozywa instytucja nadzorowana przez ministra sprawiedliwości. Potrzeba mu do szczęścia procesu, w którym wszyscy będą sobie zadawać pytanie o zależności między sądem a resortem?

Jeśli proces przeciw NIK jednak będzie, to nie precedensowy, bo z Izbą przed laty sądziła się już PKP SA, zarzucając nierzetelność raportu z 2011 r. po kontroli, m.in. wielkiej przebudowy Dworca Centralnego. Tamten proces PKP SA przegrała, a sąd ustalił, że oceny NIK miały podstawy prawne i faktyczne. To oczywiście o niczym nie przesądza, tak samo jak nie przesądzi tego nawet nazwisko sędziego, który miałby osądzić tę sprawę. Swoją drogą ciekawe, kogo wylosuje słynny system komputerowy.

W demokratycznym państwie prawnym każdy, kto uważa, że jego dobre imię zostało naruszone, może pozwać tego, kto je naruszył, a niezawisły sąd przeprowadzi proces, zbada sprawę i wyda orzeczenie. Wydaje się to czymś zupełnie normalnym. Ale rzadko zdarza się, by jedna instytucja państwowa pozywała do sądu inną, będącą na dodatek organem konstytucyjnym.

A tak się wkrótce stanie, gdy będziemy świadkami procesu z powództwa Służby Więziennej, przeciwko Najwyższej Izbie Kontroli, która zbadała, jak wdrożono ministerialny program pracy więźniów, którego twarzą był ówczesny wiceminister Patryk Jaki. Miał to być wielki sukces i przełamanie wieloletniej niemocy w tej dziedzinie od dawna proszącej się o systemowe rozwiązanie. Praca dla więźniów, którzy powinni zarabiać by spłacić swój pobyt za kratami i oddać ofiarom to, co zasądził sąd, była nieopłacalna. Wymyślono więc budowę przy więzieniach hal fabrycznych, które mieli wynajmować przedsiębiorcy, by dać pracę osadzonym.

Opinie Prawne
Tomasz Siemiątkowski: Szkodliwa nadregulacja w sprawie cyberbezpieczeństwa
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Czy wolne w Wigilię ma sens? Biznes wcale nie musi na tym stracić
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Awantura o składki. Dlaczego Janusz zapłaci, a Johanes już nie?
Opinie Prawne
Łukasz Guza: Trzy wnioski po rządowych zmianach składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rząd wypuszcza więźniów. Czy to rozsądne?