Hołownia bardzo szybko przeciął spekulacje, na kogo odda głos w drugiej turze wyborów. Nie minęła godzina od zamknięcia lokali wyborczych, kiedy zasugerował, że będzie to Rafał Trzaskowski. Jednocześnie przekonywanie swojego elektoratu uzależnił od zaakceptowania przez prezydenta Warszawy kilku punktów programowych.
Wydawało się, że to wymarzony scenariusz dla polityka Platformy, a przepływ przynajmniej części elektoratu Hołowni to formalność, zwłaszcza że obaj kandydaci mają podobny profil ideowy, atrakcyjny dla liberalnych mieszkańców dużych miast.
Pojawiły się jednak znaki zapytania. Czy Hołownia, tak lekko spekulując o poparciu dla kandydata PO, nie jest niekonsekwentny? Jeszcze kilka dni wcześniej zapowiadał stworzenie obywatelskiego ruchu, który w kolejnych wyborach miał zburzyć dwubiegunowy system polityczny PiS – PO. Hasło to było atrakcyjne dla części wyborców, którzy zawiedli się na Platformie. Hołownia stał się dla nich dobrą liberalną alternatywą, bez obciążeń z przeszłości. Teraz okazało się, że celebryta może zdradzić, przehandlować swoją antysystemowość, stając się elementem systemowej opozycji. Nie krył zresztą tego podczas wieczoru wyborczego poseł Michał Szczerba, który wysnuł wizję wspólnej przyszłej koalicji PO i ruchu Hołowni. Przepływ głosów do obozu polityka PO może być jednak trudny. Wielu wyborców będzie wolało zostać w domu, niż oddać głos na Trzaskowskiego.
Problem ze swoją antysystemowością może mieć też Krzysztof Bosak, chwalony za nową, ugładzoną i cywilizowaną twarz narodowców, która zdołała osiągnąć blisko 7-proc. poparcie. Niewątpliwie ceną za taki wynik było stworzenie w kampanii umiarkowanego i koncyliacyjnego wizerunku kandydata skrajnej prawicy. Jego niezwykle stonowane wypowiedzi odnośnie do imigrantów, mniejszości seksualnych otworzyły mu pole do pozyskiwania bardziej umiarkowanych wyborców. Czy jednak taka taktyka nie okaże się w perspektywie długofalowej pułapką? Czy zachęcając do siebie umiarkowanych, nie zraził do siebie swojego twardego antysystemowego elektoratu, o jednoznacznym i mało subtelnym stosunku do imigrantów i gejów?
Bosak będzie więc musiał albo szybko wrócić do swojej politycznej bazy, albo wybierze drogę solisty, która może go zaprowadzić na ścieżkę Romana Giertycha. I kto wie, czy taka decyzja za lat kilka nie zakończyłaby się członkostwem w PO, czyli wejściem w system. W tym kontekście również poparcie udzielone wprost „socjaliście" i zwolennikowi „eurokołchozu" Andrzejowi Dudzie byłoby dla sporej części elektoratu wolnościowego passe, a z nim Bosak musi się ciągle liczyć.