Przyjęta po wojnie zasada poszukiwania prawdy materialnej i chęć kontrolowania wymiaru sprawiedliwości spowodowały, że praktycznie adwokat nie był potrzebny do spraw cywilnych, a w karnych jego rola była bardzo ograniczona. Nie było więc zapotrzebowania na pełnomocników reprezentujących osoby fizyczne przed sądem. Porad bardzo często udzielały biura pisania listów i podań, a nie prawnicy.
Pamiętam, że gdy uczestniczyłem w sprawie o alimenty od dzieci na rzecz ojca, adwokat właściwie się nie odezwał, nie zadał dzieciom żadnych pytań. Wygłosił jednak mowę obrończą z dużą swadą. Nie odniosło to żadnego skutku, gdyż skład orzekający bez wahania przyznał ojcu świadczenie. Jak się po kilku latach okazało, ojciec prowadził dużą fermę kurzą, a wystąpienie do sądu o alimenty miało być karą dla dzieci za nieposłuszeństwo. Nie wiem, ile za swoją pomoc otrzymał pełnomocnik dzieci, ale zwykle było to „według taksy i między nami".