Zdarzają się ekstremiści prounijni, których zdaniem tę gałąź prawa powinna jednolicie uregulować UE, co przyniosłoby całkowitą depenalizację wielu zachowań, np aborcji. Osoby trzeźwo myślące stoją na stanowisku, że organy tego stowarzyszenia nie powinny ingerować w treść norm prawa karnego państw do niego należących. Ekstrema antyunijna uważa, że UE powinna przejść do historii. Osobiście uważam, że dopóki istnieje, nie powinna ingerować w treść przepisów prawa karnego. A zresztą, cóż to za ingerencja. Weźmy pierwszą z brzegu dyrektywę dotyczącą fałszowania pieniędzy. Niby jest, a jakby jej nie było. Oto co znalazłem w unijnie rozgadanej preambule: "Ponieważ niniejsza dyrektywa określa normy minimalne, państwa członkowskie mogą według własnego uznania przyjąć lub utrzymać bardziej rygorystyczne przepisy dotyczące przestępstw fałszowania pieniędzy." Mało tego, dyrektywa ta pozostawać ma bez uszczerbku dla przepisów i zasad ogólnych krajowego prawa karnego dotyczących stosowania i wykonywania wyroków przy uwzględnieniu szczególnych okoliczności każdej indywidualnej sprawy. Czyli, jest ta ingerencja, a jakby jej nie było, bo i tak krajowe prawo karne ma prawo być nad nią górą.