Instytucja "kozła ofiarnego" znana była polskiemu "wymiarowi sprawiedliwości" w dalekim średniowieczu. Znalezienie trupa nakazywało całej społeczności wszczęcia "gonienia śladem", by dopaść sprawcę... a gdy go nie złapano wymyślano "kozła ofiarnego", którego spotykała kara tylko z tego powodu, żeby nie było zbrodni bez kary.
"Pyskówka" to potoczne określenie procesów karnych z oskarżenia prywatnego... Zwykle chodziło tu o sprawy lżejszego kalibru ale de lege lata mogą to być sprawy z oskarżenia publicznego, względem których prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, pokrzywdzeni jednak nie chcą ustąpić i brną w proces prywatnoskargowy.
Tym razem Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że proces powinien ruszyć. By tak się stało niezbędne było zaistnienie trzech okoliczności: 1/ PiS wygrało wybory, 2/ posłem PiS został mec. P. Pszczółkowski, 3/ poseł P. Pszczółkowski został sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Osoba pt. P.Pszczółkowskiego jest tu niezwykle ważna, bo był uprzednio pełnomocnikiem pięciu krewnych ofiar smoleńskich, które uparły się, żeby jednak kogoś "za Smoleńsk" polskie sądy sądziły. Te trzy okoliczności sprawiły, że SSO zabrakło odwagi by po raz wtóry odmówić namolnym "sierotom smoleńskim" prawa do pyskówki. To zły znak wskazujący, ze niezawisłość polskiego wymiaru sprawiedliwości jest w poważnych opałach.
Jedna z "sierot smolenskich" wprost oświadczyła, że nie może tak być, żeby "za Smoleńsk" nikogo nie postawiono przed sądem. Skoro "nie może tak być", uruchomi się "pyskówkę smoleńską".
Niestety, wszystkie dowody wskazują na to, że winnego spowodowania tej katastrofy ziemski, polski wymiar sprawiedliwości nie jest w stanie dosięgnąć. Znaleziono jednak "substytutów", których pod sąd się postawi, by średniowiecznemu poczuciu sprawiedliwości stało się zadość.