Obwodowa komisja wyborcza, jakich wiele: prawie 2 tysiące uprawnionych do głosowania i 13 osób, by ogarnąć cały proces. Większość to ludzie młodzi – studenci. Zresztą wielu z nich już nie pierwszy raz w komisji. Ale w tym zestawie także debiutanci – nawet bez wstępnego przeszkolenia. I zadanie do wykonania, które z pozoru nie wydaje się trudne: wydać karty, zliczyć głosy i oficjalnie podać wyniki. Byłem członkiem tej komisji. Na tej małej i zupełnie niereprezentatywnej próbie widziałem, jak system budowany w ten sposób stoi na krawędzi katastrofy. A ratunek przychodzi z najmniej spodziewanej strony.