Reklama

Ewa Szadkowska: Pieniądze dla Igora Tulei to nie wszystko

Bezprawne odsunięcie sędziego Igora Tulei od orzekania trwało 740 dni. Wstydzić się za tę sprawę Polska będzie dużo dłużej. I zapłaci wyższą cenę, niż zasądzone przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu 36 tys. euro.

Publikacja: 06.07.2023 16:09

Sędzia Igor Tuleya

Sędzia Igor Tuleya

Foto: Fotorzepa / Krzysztof Skłodowski

Historia Igora Tulei to niemal gotowy scenariusz na dobry thriller sądowo-polityczny. Mamy niepokornego sędziego, który żadnej władzy się nie kłania. Nie kłania się zwłaszcza prokuratorom i wszelakiej maści agentom specjalnym, piętnując ich wątpliwe metody działania. A że na jego stole lądują akta z najgłośniejszych spraw karnych pierwszej dekady XXI w. (takich jak zatrzymanie byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka czy proces znanego kardiochirurga Mirosława G.), Tuleya „grabi” sobie u rządzących regularnie. Choćby za porównanie trybu postępowania Centralnego Biura Antykorupcyjnego do tego z czasów stalinowskich (który poznał skazując stalinowskich oprawców).

Czytaj więcej

Sędzia Igor Tuleya wygrał w Strasburgu

Igor Tuleya wrogiem numer jeden PiS

Grillowanie sędziego na całego ruszyło wraz z jego rozstrzygnięciem dotyczącym wątpliwego przeniesienia obrad Sejmu z sali plenarnej do kolumnowej w grudniu 2016 r. Dla przypomnienia: część posłów opozycji (a chodziło o budżet państwa) nie mogła wówczas wziąć udziału w posiedzeniu. Prokuratura nie dopatrzyła się w tym problemu. Tuleya orzekł, że śledczy mają zweryfikować swoją decyzję. I zrobił to w obecności dziennikarzy. 

Odbiór opinii publicznej i komentatorów: oto sędzia, która przeciwstawia się systemowi mimo gęstniejącej atmosfery w wymiarze sprawiedliwości. Odbiór w PiS: oto nasz wróg numer jeden.

Wtedy już nie trzeba się było bawić w subtelności typu nazywanie sędziego resortowym dzieckiem (prorządowe media wyciągnęły mu matkę w Milicji Obywatelskiej) czy ostentacyjne zamówienie jego akt osobowych do gabinetu ministra sprawiedliwości. Przydały się narzędzia, które przyniosła „reforma” sądownictwa. Namaszczeni przez dobrą zmianę rzecznicy dyscyplinarni dwoili się i troili, stawiając Tulei w sumie bodaj siedem zarzutów, Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uchyliła mu immunitet i zawiesiła w obowiązkach, obcinając mu zarobki (także uczelnia, na której wykłada sędzia, starała się od niego odciąć, jednak po protestach studentów wycofała się z tego rakiem). Prokuratura poszła jeszcze dalej i chciała doprowadzenia sędziego siłą na przesłuchanie. 

Reklama
Reklama

Ilu będzie następców Igora Tulei

Dopiero powstała na popiołach ID SN Izba Odpowiedzialności Zawodowej prawomocnie orzekła, że Tuleya nie popełnił żadnego przestępstwa. A w czwartek Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał mu 36 tys. euro tytułem zadośćuczynienia i zwrotu kosztów.

Polsce przyjdzie jednak zapłacić dużo wyższą cenę. Bo przykład Igora Tulei pokazuje, że orzekanie wbrew oczekiwaniom władzy i starcie z całym aparatem państwa wymaga determinacji, mocnych nerwów, grubej skóry i sporych oszczędności, które pozwolą w razie potrzeby utrzymywać się przez długie miesiące. Grono sędziów, na których mógłby liczyć młynarz z Sanssouci z XVIII-wiecznej legendy o sporze cesarza z maluczkim, może się zatem mocno skurczyć.

Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Dwa lata rządu, czyli zawiedzione nadzieje
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Czy lekcje, przekazywane nam przez autorytety, są prawdziwe?
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Co mają wspólnego żurek, ziobro i środa?
Opinie Prawne
Sławomir Wikariak: Kto odpowiada za brzydkie napisy w WC?
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Wczasowa łódka konna, czyli o zakazie reklamy alkoholu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama