Tomasz Pietryga: Likwidacja Izby i co dalej?

Należy się spodziewać, że w nowym sądzie dyscyplinarnym o mieszanym składzie w sprawach związanych z krytyką władz politycznych pojawiać się będą różne perspektywy. A to oznacza, że konflikt prędzej czy później powróci.

Publikacja: 15.07.2022 17:03

Tomasz Pietryga: Likwidacja Izby i co dalej?

Foto: PAP/Wojciech Olkuśnik

Likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego jest polityczną klęską obozu władzy. Właśnie bowiem upadł jeden z kluczowych elementów reform sądownictwa rozpoczętych przez Zjednoczoną Prawicę po 2015 r. Na dodatek za chwilę PiS będzie musiał zmierzyć się z kosztami tego nieudanego projektu w związku z miliardową karą naliczoną przez Trybunał Sprawiedliwości UE za niewykonanie zabezpieczeń blokujących działanie izby.

Niewątpliwie jednak jej likwidacja i wejście w życie przepisów determinujących budowę nowego organu kończy spór z unią o system dyscyplinarny dla sędziów w Polsce. Mimo pojawiających się zastrzeżeń – płynących głównie z Parlamentu Europejskiego, a wskazujących na wadliwość przyjętych nowych rozwiązań – podstawa sporu zanika. Wyrok TSUE i środki zabezpieczające zostały przez Polskę wykonane, nowej podstawy prawnej do kwestionowania czegokolwiek w tworzonym na nowo systemie na razie brak. A to oznacza, że teraz Komisja Europejska będzie musiała zdecydować, czy unijne środki na Krajowy Plan Odbudowy zostaną odblokowane. Prawdopodobne jest, że zgodnie z deklaracjami Ursuli von der Leyen pierwsze transze w wysokości kilku miliardów euro zostaną wypłacone jesienią. Mimo podziału wśród komisarzy trudno będzie komisji kontynuować zaostrzony kurs wobec Polski. Gdyby deklaracja szefowej KE okazała się blefem, relacje z rządem w Warszawie zostałyby zamrożone, a rodzący się w bólach dialog wokół kwestii praworządności – przerwany. A tego w obliczu wojny na Wschodzie chyba nikt nie chce. Zwłaszcza, że środowisko europosłów zbliżonych do Zbigniewa Ziobry i pisowskich „jastrzębi" już mówi o środkach odwetowych za blokadę funduszy, które moglibyśmy zastosować, łamiąc  jednomyślność w kluczowych dla unii sprawach.

W związku z tym możliwe, że jesienią Bruksela zdecyduje się na wypłacenie zaliczek i dopiero po nich zacznie się upominać o kolejne ustępstwa w sprawie sądownictwa, a nawet prokuratury, pod groźbą blokad kolejnych transzy.

Konflikt wokół sądów będzie trwał również na polu krajowym. Likwidacja Izby Dyscyplinarnej SN  przywraca system zbliżony do tego, który obowiązywał przed reformami, ze wszystkimi swoimi wadami. Generatorem konfliktu może być Sąd Najwyższy i istniejący w nim podział między tzw. nowymi i starymi sędziami, który mimo upływu lat coraz bardziej się pogłębia (status „nowych" sędziów jest stale kwestionowany).

W tej sytuacji wiele zależy od składu personalnego nowej Izby Odpowiedzialności Zawodowej. Należy zakładać, że prezydent, wskazując 11 sędziów, postawi na obsadę mieszaną. Tak nakazywałaby polityczna logika. Tylko czy w mieszanych, potencjalnie skonfliktowanych składach orzeczniczych nowa izba będzie mogła normalnie funkcjonować? Problemy mogą pojawić się zwłaszcza w sprawach o zabarwieniu politycznym, np. związane z aktywnością pozaorzeczniczą sędziów. Warto pamiętać, że rzecznikami dyscyplinarnymi niezmiennie pozostawać będą ludzie z kręgu Zbigniewa Ziobry. Dla nich oraz dla sporej części sędziów z likwidowanej Izby Dyscyplinarnej wystąpienia publiczne sędziów czy udział w politycznych wydarzeniach jest ciężkim przewinieniem dyscyplinarnym.

Tymczasem dla sędziowskich aktywistów to nie jest żadna aktywność polityczna, tylko walka o praworządność. Ten ostatni punkt widzenia wzmocnił zresztą ostatnio Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, który stwierdził, że sędzia nie tylko może, ale wręcz powinien zajmować głos w istotnych dla praworządności sprawach. Była to ewidentna próba przesunięcia granicy, gdyż ukształtowana przez lata doktryna w Polsce była w tej kwestii bardzo restrykcyjna. Dopiero konflikt o sądy za rządów prawicy zmienił to podejście. Dlatego też należy się spodziewać, że w nowym sądzie dyscyplinarnym w sprawach związanych z krytyką władz politycznych pojawiać się będą różne perspektywy i oceny. A to oznacza, że konflikt prędzej czy później nastąpi.

Jest też inny scenariusz. Jeżeli nowa izba zostanie zdominowana przez „starych" sędziów, zwłaszcza tych radykalnie nastawionych do reform PiS, wtedy mogą zacząć się działania odwetowe przeciwko nowym sędziom, przy założeniu że są niewłaściwie powołani i należy blokować ich nominacje albo nie uznawać ich decyzji. A to już byłoby rozsadzanie pisowskich reform od środka. Jak będzie, pokaże czas. Stan na dziś jest taki, że po długich miesiącach PiS porzucił bezproduktywne i kosztowne trwanie przy Izbie Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, rozwiązując tymczasowo praworządnościowy problem. Jednak nikt nie ma wątpliwości, że to jeszcze nie koniec.

Czytaj więcej

Koniec Izby Dyscyplinarnej. Co się zmienia w Sądzie Najwyższym

Likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego jest polityczną klęską obozu władzy. Właśnie bowiem upadł jeden z kluczowych elementów reform sądownictwa rozpoczętych przez Zjednoczoną Prawicę po 2015 r. Na dodatek za chwilę PiS będzie musiał zmierzyć się z kosztami tego nieudanego projektu w związku z miliardową karą naliczoną przez Trybunał Sprawiedliwości UE za niewykonanie zabezpieczeń blokujących działanie izby.

Niewątpliwie jednak jej likwidacja i wejście w życie przepisów determinujących budowę nowego organu kończy spór z unią o system dyscyplinarny dla sędziów w Polsce. Mimo pojawiających się zastrzeżeń – płynących głównie z Parlamentu Europejskiego, a wskazujących na wadliwość przyjętych nowych rozwiązań – podstawa sporu zanika. Wyrok TSUE i środki zabezpieczające zostały przez Polskę wykonane, nowej podstawy prawnej do kwestionowania czegokolwiek w tworzonym na nowo systemie na razie brak. A to oznacza, że teraz Komisja Europejska będzie musiała zdecydować, czy unijne środki na Krajowy Plan Odbudowy zostaną odblokowane. Prawdopodobne jest, że zgodnie z deklaracjami Ursuli von der Leyen pierwsze transze w wysokości kilku miliardów euro zostaną wypłacone jesienią. Mimo podziału wśród komisarzy trudno będzie komisji kontynuować zaostrzony kurs wobec Polski. Gdyby deklaracja szefowej KE okazała się blefem, relacje z rządem w Warszawie zostałyby zamrożone, a rodzący się w bólach dialog wokół kwestii praworządności – przerwany. A tego w obliczu wojny na Wschodzie chyba nikt nie chce. Zwłaszcza, że środowisko europosłów zbliżonych do Zbigniewa Ziobry i pisowskich „jastrzębi" już mówi o środkach odwetowych za blokadę funduszy, które moglibyśmy zastosować, łamiąc  jednomyślność w kluczowych dla unii sprawach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Marek Isański, Tomasz Kozłowski: PKW jak NSA? Fasady zamiast prawa
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Wytyczne dla praworządności. Przewidywałem, że tak będzie
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Słowa Donalda Tuska o SN i prezes Manowskiej są atomowe
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Ponury wniosek na początek roku szkolnego
Materiał Promocyjny
Aż 7,2% na koncie oszczędnościowym w Citi Handlowy
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Kłopot z sygnalistami
Materiał Promocyjny
Najpopularniejszy model hiszpańskiej marki