Od początku tego roku firmy mają zgłaszać umowy o dzieło do rejestru prowadzonego przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Jest w nim już ok. 168 tys. takich kontraktów. Część przedsiębiorców z obawy i braku wiedzy, czemu taka rejestracja miałaby służyć, zmieniła np. umowy o dzieło na zlecenia. Te pierwsze nie są oskładkowane, dlatego ZUS stara się znaleźć skuteczny sposób ich ograniczenia. Poza wspomnianym rejestrem mają temu służyć przede wszystkim kontrole. Część znajduje swój finał w sądach. Ostatecznie okazuje się np., że udział w eksperckiej debacie objęty jest umową o dzieło, a przygotowanie przez dwa miesiące wykładu na konferencję – bynajmniej.
Okazuje się, że w pozyskaniu składek od tych umów o dzieło, których według ZUS nie można za takie uznać, pomaga Narodowy Fundusz Zdrowia. Chodzi o wyegzekwowanie składek zdrowotnych od dodatkowych przychodów osób zatrudnionych poza tym na etacie, zleceniu czy prowadzących własną działalność gospodarczą. Jak wynika z informacji NFZ, to efekt kontroli ZUS. Po nich Zakład kieruje wnioski do NFZ, aby ten wszczął postępowanie o odzyskanie składek zdrowotnych od podważonych umów.
Sporów sądowych między przedsiębiorcami a NFZ na tym gruncie jest całkiem sporo. Z licznych orzeczeń sądów administracyjnych wynika, że działania NFZ, podobnie jak ZUS, bywają uznawane za chybione. Szuka się nadużyć tam, gdzie ich nie ma.
Ale przegrywają też przedsiębiorcy. Gdy kwestionowane są umowy sprzed nawet kilkunastu lat, nie można w takiej sytuacji mówić o stabilnych podstawach prowadzenia działalności gospodarczej.
Nie wiadomo, kiedy umowa o dzieło zostanie podważona, a kiedy nie. Nie wiadomo, co nie spodoba się ZUS i NFZ i jak orzekną sądy. Ostatecznie może się okazać, że trzeba uregulować zaległe składki, i to nawet kilka lat wstecz.