Najpierw lipcowy termin rozprawy został odwołany bez słowa wytłumaczenia. Pierwsza rozprawa, która odbyła się 30 października, z niewiadomych przyczyn została przerwana i odroczona do 13 listopada. We wtorek, ponownie bez słowa wyjaśnienia, związkowcy, przedstawiciele biznesu, a także Kancelarii Prezydenta, Sejmu i prokuratury znowu usłyszeli, że trzeba jeszcze poczekać. Czy tym razem Trybunałowi wystarczy jeden dzień na wydanie sprawiedliwego wyroku w tej sprawie? Mam poważne wątpliwości.
Czytaj także: Trybunał Konstytucyjny w sprawie limitu 30-krotności składek na ZUS
Kolejne postanowienia o odroczeniu terminów, jakie oczekujący na wyrok mogli usłyszeć w Trybunale, wskazują na coś innego. Spodziewam się, że TK pozwoli rządowi na zaciągnięcie najdroższej w historii III RP pożyczki. Stanie się tak, gdy sędziowie uznają zniesienie limitu składek płaconych przez 350 tys. osób z najwyższymi zarobkami za zgodne z konstytucją. Wtedy rząd już w przyszłym roku zyska kolejne miliardy potrzebne np. na wypłatę podwyżek obiecanych policjantom. Wskaże to także przychylny rządowi kierunek, jakiego będzie się można spodziewać w kolejnych wyrokach.
Tymczasem składki, które zapłacą najbogatsi, trzeba będzie im oddać w przyszłości w formie emerytur. Tym wyższych, im więcej wpłacili do ZUS. Za 10 czy 20 lat te świadczenia będą stanowić ostatni gwóźdź do trumny powszechnego systemu emerytalnego.
Doraźne potrzeby budżetu nie mogą uzasadniać naciągania prawa przy sprinterskim wręcz uchwalaniu przepisów. Przypomnę tylko, że pod koniec 2017 r. parlamentowi zajęło tylko półtora miesiąca przyjęcie ustawy, która może się przełożyć na warunki prowadzenia tysięcy firm i na miliony zatrudnionych. Odbyło się to bez konsultacji społecznych, co słusznie kwestionuje prezydent we wniosku do TK.