Nie ustają wysiłki obozu władzy warszawskiej Rady Adwokackiej, aby przekonać adwokatów do płacenia wysokich składek, tak by działacze mogli nadal dostawać swoje pensje. Dzień bez artykułu prasowego w obronie diet, dniem straconym! Po dziekanie, rzecznik prasowej, w szranki stanął istny Goliat, sam mistrz Stępiński, nieulękły wróg wszelkiej krytyki izbowej władzy, nieprzejednany zwolennik tezy, ze władza adwokacka wie lepiej od samych adwokatów, czego im potrzeba. Przesada? O nie - Autor przecież w najnowszym felietonie "Front wyzwolenia adwokatury" pisze o koślawej demokracji adwokackiej, która, o Niebiosa! - potrafi wynieść do władzy innego kandydata niż tego, którego powinna zdaniem kol. Stępińskiego.

W felietonie tym razem oberwało się nie tylko mi - tu Autor powiela tezę, jakim to jestem nieudacznikiem, ale i wielu innym adwokatom. O jednym koledze dowiedzieliśmy się, że warszawskim adwokatom gotuje los ubogich Wietnamczyków, a poszukiwanie przez niego książek z byłej biblioteki adwokackiej przypomina poszukiwanie utraconego czasu. O innym adwokacie z opozycji pisze, że składa nieprzyzwoite propozycje młodszym koleżankom. Szkoda, że kol. Stępiński zapomniał o swojej obietnicy sprzed 4 miesięcy, że wątku seksu kontynuować nie będzie. Chyba, że ten ekskurs służył przyciągnięciu czytelnika do dalszej lektury felietonu ...

A warto było. Można było dowiedzieć się, że 495 adwokatów głosujących za uchwałą adw. Sławomira Zdunka niewiele różni się od trockistowsko-komunistycznych terrorystów. Nie daj Boże, aby przyszli ponownie na zgromadzenie, gdyż wtedy demokracja adwokacka stanie się koślawa, zdaniem Autora. Na szczęście, pisze kol. Stępiński, to tylko 1/6 izby. Milcząca większość-w domyśle Autora- popierała moralnie diety i wysoką składkę, tylko, niestety, na zgromadzenie nie dotarła... Ale jak już bawimy się w cyferki, to przypomnieć chciałbym, że we wrześniu obecny dziekan otrzymał swój urząd dzięki 410 głosom, a kol. Stępiński otrzymał 396 głosów na Krajowy Zjazd Adwokatury, zajmując zaszczytne 36 miejsce. Na ostatnim Zgromadzeniu zaś budżet proponowany przez Radę uzyskał poparcie 238 głosów, a 535 było przeciw.

W sumie to jest folklor, który u kol. Stępińskiego nawet śmieszy. Gorzej, że Autor bez najmniejszej empatii odnosi się do młodszych kolegów, którzy dopiero raczkują w zawodzie. Nie widzi za celowe pomagać im w jakikolwiek sposób, obniżeniem składki, organizacją biblioteki - i potępia wszelkie pomysły w tym zakresie adw. Zdunka. Ma dla początkujących kolegów surową radę: "(...) adwokatura to wolny zawód, a bajdurzenie o socjalu, to populizm. Ktoś, kto nie radzi sobie w wolnym zawodzie, czytaj - jak na siebie nie zarabia - niech spełnia się gdzie indziej, albo wcina owsiankę, licząc na lepsze czasy!" . Można powiedzieć, że łatwo dawać takie dobre rady, gdy się ma ustabilizowaną pozycję zawodową i członka rodziny - córkę, wicedziekana izby warszawskiej, z dietą, do niedawna, przeszło 11.000 zł miesięcznie. Bardzo łatwo dawać takie rady, gdy zostało się adwokatem bez konieczności płacenia za aplikację w czasach, gdy zaraz po wpisie na listę adwokacką ustawiała się kolejka klientów, a obecnie prowadzi się wykłady dla aplikantów po 500 zł za godzinę i pełni lukratywną posadę zastępcy rzecznika dyscyplinarnego.

A przecież kol. Stępiński nie jest przeciwny wszelkim formom pomocy dla słabszych grup adwokackich. Ciepło wyraża się np. o pomocy dla adwokackich emerytów (w końcu sam jest emerytem). Czyżby więc uważał, że emerytom żyje się gorzej niż początkującym adwokatom? Zawsze powiedzieć można, że emeryci co miesiąc dostają emeryturę. Mniejszą, czy większą, ale jednak. Mieli też całe życie na zebranie majątku lub oszczędności, w czasach, gdy znacznie łatwiej było o klienta i honorarium, niż obecnie. Mają też oparcie w swoich dzieciach, które znacznie łatwiej było im wychować i wykształcić. Młodym adwokatom nikt nawet takiej elementarnej stabilizacji nie gwarantuje. Płacili krocie za aplikację. Teraz muszą ciężko pracować, aby się utrzymać, opłacić koszty kancelarii, ZUS, a gdy brakuje im na składkę adwokacką słyszą od kol. Stępińskiego: jedzcie owsiankę i płaćcie wysoką składkę, bo działacze izbowi muszą dostawać diety po kilkanaście tysięcy zł miesięcznie!