Rz: Zostawiła pani kancelarię i apartament w Warszawie i przeprowadziła się pod Zakopane, żeby biegać po górach. Czy łatwo zostawić wszystko dla pasji?
Olga Łyjak: Wymaga to odwagi, ale pomysł dojrzewał. Zaczęłam biegać po górach i spędzałam w nich coraz więcej czasu. Coraz częściej pracowałam zdalnie. Wtedy zaczęłam myśleć o przeprowadzce. Oczywiście, brałam pod uwagę, że klienci zrezygnują z moich usług. Na szczęście tak się nie stało. Mam też zlecenia od klientów z Zakopanego. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że kariera zawodowa nie jest dla mnie aż tak istotna. Ciężko rezygnować z czegoś, na co wiele lat się pracowało i włożyło mnóstwo energii. Miałam już własną kancelarię i swoich klientów. Wcześniej pracowałam w tych największych, z pierwszych miejsc rankingów. Przez dwie kadencje byłam radną sejmiku województwa mazowieckiego. Prowadziłam duże, ciekawe sprawy. Stwierdziłam jednak, że mam jedno życie i warto z czegoś zrezygnować, żeby przeżyć coś nowego. Postawiłam na pasję, ale wciąż pracuję zawodowo. Trzeba przecież z czegoś żyć.
Gdzie pani trenuje?
W tygodniu biegam na Butorowy Wierch albo Drogą pod Reglami. To takie lżejsze treningi. W weekend biegam dłużej i w wyższych partiach gór. Najbardziej lubię trenować w Tatrach Słowackich. Można zabrać z sobą psa i jest mniej ludzi.
Co to znaczy lżejszy trening?