Stwierdzenie Włodzimierza Czarzastego, czołowej postaci lewej strony sejmowej sali i zarazem wicemarszałka Wysokiej Izby, że Lewica bez warunków wstępnych poprze PiS w głosowaniu nad ratyfikacją unijnego Funduszu Odbudowy, nie było – jak chcą komentatorzy – wyskokiem przywódcy SLD ani też złamaniem solidarności opozycji domagającej się sprawiedliwego podziału unijnych pieniędzy. Było podobne do upragnionego „tak" wyszeptanego przez oblubienicę, która od dawna pragnie bliższego związku z wybrankiem, ale wstyd jej obściskiwać się z typem ponurym i odrażającym, choć w sercu pożądanym. A cóż dopiero rzec o bardziej poufałych etapach zbliżenia; co też ludzie na to powiedzą? Zgroza!
Podobnie z domniemanym złamaniem opozycyjnej solidarności: nigdy jej nie było, podobnie jak cnoty u oblubienicy. Dzisiejsi opozycjoniści myślą o podebraniu współzawodnikom choć jednego wahającego się posła albo przywaleniu konkurencji, gdy akurat podskoczą im słupki sondaży. Wystarczy przypomnieć chłodne przyjęcie „projektu 276" zaproponowanego przez Platformę jako kolejna i oczywiście daremna próba poprowadzenia opozycji do wyborczego zwycięstwa. Nasza dzielna opozycja musi dostać od Prezesa równie solidny łomot jak opozycja węgierska od Orbána, aby zrozumieć cokolwiek. Tylko że na Węgrzech jest już pewnie za późno na zmianę. U nas też tak będzie, jeśli opozycja nie otrzeźwieje. Mądry Polak po szkodzie!
Nic natomiast nie przeszkadza eksplozji sympatii i uczuć między różniącymi się tylko z pozoru grupami rekonstrukcyjnymi, które łączy sentyment do PRL. Przecież PiS to najbardziej socjalistyczna z partii rządzących w III RP; doceńmy to wreszcie! Rozdawnictwo jak z marzeń socjałów starej daty, a wielkie budowle jak z czasów Gierka; centralny port lotniczy, przekop mierzei i wielka tama na Wiśle są równie niepotrzebne i ekonomicznie wątpliwe. To kompulsywne nadużywanie przymiotnika „narodowy", jak niegdyś „socjalistyczny". Ta centralizacja, upaństwowienie, podgryzanie samorządów, aż serce rośnie!